75 lat temu Niemcy rozpoczęli wysiedlenia Polaków z wcielonej do Rzeszy Żywiecczyzny. Wywieźli ok. 20 tys. osób do Generalnego Gubernatorstwa. We wtorek burmistrz Żywca Antoni Szlagor złożył kwiaty pod tablicami upamiętniającymi ofiary dramatycznych wydarzeń.
Niemcy nadali swoim działaniom kryptonim „Saybusch Aktion”, czyli Akcja Żywiec. Jak podkreślił rzecznik magistratu w Żywcu Tomasz Terteka była to pierwsza podczas II wojny akcja wysiedleńcza na okupowanych ziemiach polskich.
Akcję umożliwił dekret Adolfa Hitlera o umocnieniu niemczyzny z 7 października 1939 r., który miał na celu stworzenie nowych niemieckich obszarów osiedleńczych poprzez usunięcie stamtąd innych grup narodowościowych. Dokument zakładał włączenie do Rzeszy tak zwanej rejencji katowickiej na Górnym Śląsku, w której granicach znalazła się Żywiecczyzna.
Wysiedlenia z Żywiecczyzny trwały od 22 września do 14 grudnia 1940 r. Akcją dowodził Obergruppenfuehrer SS Erich von dem Bach Zelewski, który osobiście objeżdżał wsie, a później witał niemieckich kolonistów. "Saybusch Aktion" przeprowadził 83. batalion policji. Wraz z tłumaczami - volksdeutschami ze Wschodu i Górnego Śląska, liczył ok. 500 osób. Dowodził nim mjr Eugen Seim. W 1943 r. zginął on w rejonie Kijowa.
Wysiedlonych zgrupowano w Żywcu, Rajczy i Suchej, skąd transportami kolejowymi wywożono do miejscowości, które weszły w skład Generalnego Gubernatorstwa. Po dotarciu na miejsce byli pozostawiani sami sobie. Miejscową ludność Niemcy informowali, że deportowani są przestępcami, co dodatkowo utrudniało ich położenie.
Jako pierwsi zostali wysiedleni mieszkańcy Jeleśni i Sopotni Małej. Wcześnie rano Niemcy otaczali wieś i dawali mieszkańcom 20 minut na spakowanie. Polakom odbierano dobytek - gospodarstwa, pieniądze, wartościowe przedmioty oraz inwentarz. Mogli zabrać ze sobą jedynie drobny sprzęt, koce i ubrania oraz zapas żywności na trzy dni. Każda osoba miała także otrzymać 20 zł.
Wysiedlonych zgrupowano w Żywcu, Rajczy i Suchej, skąd transportami kolejowymi wywożono do miejscowości, które weszły w skład Generalnego Gubernatorstwa. Po dotarciu na miejsce byli pozostawiani sami sobie. Miejscową ludność Niemcy informowali, że deportowani są przestępcami, co dodatkowo utrudniało ich położenie.
Ogółem w ciągu niespełna trzech miesięcy Niemcy wysiedlili ok. 20 tys. Polaków z 35 miejscowości. Deportacje nie objęły Żydów oraz rodzin, których przynajmniej jeden członek przebywał w tak zwanej starej Rzeszy i był zobowiązany do świadczeń na rzecz obrony.
Po wypędzeniu Polaków do wsi wprowadzano tzw. ekipy porządkowe, złożone z Żydów i młodych kobiet, przymusowo zabranych z okolicznych, niewysiedlonych wsi. Po zrobieniu porządku w gospodarstwie jeszcze tego samego dnia lub następnego wprowadzali się osadnicy.
Akcja zakończyła się przede wszystkim wskutek interwencji generalnego gubernatora Hansa Franka, który nie chciał przyjmować tysięcy ludzi. Polaków nadal jednak wysiedlano, ale już na ziemie wcielone do Rzeszy, a później do tzw. Polenlagrów, skąd byli kierowani do pracy przymusowej.
Do końca wojny Niemcy wysiedlili z Żywiecczyzny ok. 50 tys. Polaków, czyli ok. 30 proc. mieszkańców. W 1945 r. część z nich powróciła. Zastała zniszczone i okradzione gospodarstwa.
W marcu 2005 r. katowicki oddział IPN umorzył wszczęte siedem lat wcześniej postępowanie w sprawie wysiedlenia. Nie żyją sprawcy, którzy doprowadzili swymi decyzjami do akcji oraz kierowali nią: Adolf Hitler, który wydał dekret o umocnieniu niemczyzny, Heinrich Himmler, który był odpowiedzialny za jego realizację, a także Erich von dem Bach Zelewski, który zmarł w Niemczech w 1972 r.(PAP)
szf/ mhr/