Konferencja naukowa „Wołyń 1943 r.”, poświęcona zbrodniom ukraińskich nacjonalistów z OUN UPA na Kresach, odbyła się w poniedziałek we Wrocławiu. Specjaliści z Polski i Ukrainy prezentowali stan badań prac historycznych na ten temat. Organizatorami sesji byli: Instytut Historyczny Uniwersytetu Wrocławskiego, Oddział Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu oraz Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”, jednostka samorządowa z Wrocławia.
Prof. dr hab. Grzegorz Motyka z Instytutu Studiów Politycznych PAN, członek Rady IPN mówił o perspektywie badań historyków polskich. „Od dawna uważam za sztuczny i nieprawdziwy(...) dylemat, czy zbrodnię wołyńsko-galicyjską nazywać ludobójstwem, bo to oczywiste. Różnie tylko konkretni historycy dochodzą do tego określenia; jedni rozpoznają je na początku, a inni najpierw opisują zbrodnie i na końcu swej pracy odnoszą się do tego terminu. (…) Uznaję za pewien sukces polskiej historiografii, że ten temat wchodzi do studiów nad ludobójstwem na świecie, bo ta dziedzina jest bardzo popularna w historiografii zachodniej” – dodał Motyka.
Zdaniem naukowca po 1989 r. nastąpił w tej kwestii istotny przełom i nadrobiono zaległości w polskich badaniach historycznych. „Tematyka jest przynajmniej podobnie zbadana jak relacje polsko-niemieckie czy polsko-sowieckie. Wielu szczegółów jeszcze nie znamy, ale jest już konkretny zarys historyczny, którego następne badania już nie zmienią” – dodał Motyka.
Naukowiec ocenił, że jedynym „gorącym” tematem, który wywołuje spór w polskiej historiografii, jest kwestia „polskiego odwetu”, a dokładniej „spychania polskiego odwetu na margines”.
„Od dawna uważam za sztuczny i nieprawdziwy(...) dylemat, czy zbrodnię wołyńsko-galicyjską nazywać ludobójstwem, bo to oczywiste. Różnie tylko konkretni historycy dochodzą do tego określenia; jedni rozpoznają je na początku, a inni najpierw opisują zbrodnie i na końcu swej pracy odnoszą się do tego terminu. (…) Uznaję za pewien sukces polskiej historiografii, że ten temat wchodzi do studiów nad ludobójstwem na świecie, bo ta dziedzina jest bardzo popularna w historiografii zachodniej” – mówił prof. dr hab. Grzegorz Motyka.
Motyka podkreślił jednak, że te akcje odwetowe nie miały charakteru zaplanowanych czystek etnicznych, lecz wynikały z decyzji lokalnych komendantów wojskowych. „Polski odwet wynikał ze ślepej zemsty, z uznania ukraińskiej ludności cywilnej za współodpowiedzialnych za zbrodnie na Polakach. Polskie podziemie nie miało jednak planów czystek etnicznych” – powiedział Motyka.
Dr Andrij Portnov, pracownik Uniwersytetu Humboldta w Berlinie, który referował stan badań nad zbrodniami na Kresach z perspektywy historyków ukraińskich, przyznał, że ten temat jest prawie nieobecny w debacie publicznej na Ukrainie. Jest mało opracowań, publikacji, co wobec dorobku polskiej historiografii stanowi „ostrą asymetrię”.
„Jedni się boją, a inni nie chcą mówić, gdyż ich zdaniem to osłabia Ukrainę, szczególnie wobec Rosji. W ich pojęciu Rosjanie mogliby to wykorzystać przeciwko Ukraińcom. Publikacji na ten temat jest również niewiele, zwykle to są krótkie wzmianki. Znamienny jest przykład czołowego portalu internetowego, który np. napisał, że „ tragedia wołyńska to obustronne czystki etniczne oddziałów UPA i AK, w których brała udział też partyzantka sowiecka, a były one częścią trwałego konfliktu” – dodał Portnov.
Zdaniem ukraińskiego naukowca usprawiedliwianie i relatywizowanie zbrodni jest bardzo rozpowszechnione, a mówienie o zmianie tej perspektywy jest bardzo trudne i nie widać ku temu przesłanek na Ukrainie.
„Jednym ze sposobów na taką zmianę jest na pewno pogłębianie badań zarówno historiograficznych jak i archeologicznych. Trzeba powołać komisję, która się tym zajmie. Drugim kierunkiem na zmianę perspektywy będzie wpisywanie rzezi wołyńskiej w szerszy kontekst badań nad ludobójstwem, o czym tu już wspominano” – podkreślił ukraiński naukowiec.
Podczas kilkugodzinnej konferencji prelegenci omówili kilka tematów m.in. prof. Jan Kęsik z Uniwersytetu Wrocławskiego analizował polską politykę narodowościową w woj. wołyńskim w okresie międzywojennym; prof. Grzegorz Hryciuk (UWr) mówił o stosunkach polsko-ukraińskich pod okupacją sowiecką w latach 1939-40, a dr Małgorzata Ruchniewicz (UWr) zrelacjonowała piśmiennictwo historyczne w Niemczech na temat „Wołyń 1943 r.”.
Pracownicy IPN przedstawili wybrane zasoby z dolnośląskich archiwów na ten temat, a prokurator IPN Konrad Bieroń zrelacjonował stan śledztwa, które nadal nie jest zakończone. Przesłuchano w nim ponad dwa tysiące świadków, a akta liczą już 123 tomy.
W 2013 r. mija 70. rocznica masowych zbrodni popełnionych przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Zginęło tam, według różnych szacunków, od 100 do 130 tys. Polaków, zamordowanych przez oddziały UPA i miejscową ludność ukraińską.
Kulminacja zbrodni nastąpiła w nocy z 10 na 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA zaatakowały ok. 100 polskich miejscowości. Ogółem w lipcu zginęło 10-11 tys. Polaków. W Galicji Wschodniej/Małopolsce Wschodniej do największej zbrodni doszło w Hucie Pieniackiej, gdzie 28 lutego 1944 r. z rąk Ukraińców służących w 4. pułku policyjnym SS zginęło do nawet 1200 Polaków.
Dla badaczy z Ukrainy zbrodnia ta była konsekwencją wojny Armii Krajowej z UPA, w której wzięła udział ludność cywilna. Strona ukraińska szacuje swoje straty na 10-12 tys., a nawet 20 tys. ofiar, przy czym część ofiar zginęła z rąk UPA za pomoc udzielaną Polakom lub odmowę przyłączenia się do sprawców rzezi.
Rzeź na Wołyniu nazywana jest w Polsce ludobójstwem, na Ukrainie zaś określana mianem "tragedii" bądź "wydarzeń" wołyńskich. Z powodu różnego podejścia do tego problemu utrudnione jest "historyczne pojednanie" polsko-ukraińskie.(PAP)
ros/ abe/