Grupa weteranów 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka odwiedziła w poniedziałek Brukselę. W czasie II wojny światowej wraz z towarzyszami broni brali udział w walkach o wyzwolenie Belgii.
16 września 1944 r. Choć dla Niemiec wojna jest już przegrana, w Warszawie trwają krwawe walki powstańcze - Śródmieście jest ciężko bombardowane, a na Czerniaków przez Wisłę przedostają się oddziały 1 Armii Wojska Polskiego. Po drugiej stronie Wisły stoją wojska radzieckie. Na zachodzie Europy alianci po lądowaniu w Normandii panują na frontem. Lotnictwo sprzymierzonych dominuje w przestrzeni powietrznej nad zachodnią częścią kontynentu, a dywizje alianckie spychają wojska Wehrmachtu w stronę granicy III Rzeszy.
Tego dnia granicę francusko-belgijską przekracza 1 Dywizja Pancerna gen. Stanisława Maczka, która dopiero co stoczyła krwawe walki we Francji w bitwie pod Falaise. Kieruje się w stronę niewielkiego belgijskiego miasta Ypres, dla którego tak katastrofalna okazała się I wojna światowa. Polacy zajmują miasto.
"Gdy o północy wjechałem na rynek miasta Ypres, zdawało mi się, że jestem na balu. Wdzięczni za wyzwolenie mieszkańcy, zachłystując się wolnością, witali swych wybawców, goszcząc ich, czym kto miał, jak kto umiał i mógł" - napisał w swoich wspomnieniach po wojnie dowódca 3 Brygady Strzelców dywizji Maczka, ppłk Władysław Dec.
Właśnie tę gościnność w Belgii zapamiętali weterani, którzy w poniedziałek odwiedzili Brukselę. Major Marian Słowiński, który w tym rok skończy 100 lat, jako dowódca czołgu Sherman brał udział w walkach 1 Dywizji Pancernej z Niemcami w Normandii, na linii Chambois-Falaise, wyzwalaniu Belgii i Holandii oraz walkach na terenie Niemiec.
"Po wylądowaniu w Normandii każdej nocy spaliśmy na ziemi, w dole pod czołgiem. Belgia była w tamtym czasie pierwszym krajem, który mnie przyjął do siebie do domu. Gdy stacjonowaliśmy w Sint-Niklaas mieszkańcy domu, przy którym stał nasz czołg, zaprosili nas na nocleg. Nigdy nie zapomnę tego. Ta kwatera była dla mnie czymś w rodzaju rodziny" - powiedział Słowiński PAP w Brukseli.
Major Słowiński ciągle ma kontakt z tą belgijską rodziną. Pokazuje pożółkłe zdjęcie z 1944 r. Widać go na nim z małą dziewczynką przed domem, w którym kwaterował. "Nie mogła dziś przyjechać do Brukseli, bo jej mąż jest bardzo chory. Była u mnie z rodziną w Polsce kilka razy. Jej matka bardzo o nas w czasie wojny dbała. Belgia była pierwszym krajem, który na kontynencie przyjął nas tak wspaniale" - wspomina.
Walki Polaków w Belgii były bardzo ciężkie. Dowodem tego jest cmentarz w belgijskim Lommel, na którym spoczywa ponad 250 Polaków poległych w walkach w 1944 roku. We Flandrii Słowiński walczył m.in. jako strzelec w czołgu dowódcy pułku Aleksandra Stefanowicza.
W 24 Pułku Ułanów 1 Dywizji Pancernej walczył kpt. Wacław Butowski. Jak mówi PAP, pamięta dokładnie, z jakim entuzjazmem spotkały się wojska polskie wyzwalające belgijskie miasta.
"To są niezapomniane chwilę. Ta euforia był dowodem na to, że wojna zbliża się ku końcowi. Potem, w kwietniu 1945 r., podczas uderzenia na Niemcy pod Aschendorf, zostałem ranny. Pocisk w moim czołgu przeszedł przez wieżę, zabijając pierwszego strzelca i dowódcę. Dwóch żołnierzy poległo, trzech było ciężko rannych " - powiedział. Butowski przez dwa miesiące przebywał na leczeniu w szpitalu w belgijskiej Gandawie.
Do Brukseli przyjechał też mjr Janusz Gołuchowski. Był uczestnikiem Powstania Warszawskiego; schwytany przez Niemców trafił do obozu Wendenfurt w górach Harzu. Wyzwolony przez wojska alianckie do 1 Dywizji trafił już po wojnie. "W wieku 16 lat wstąpiłem do AK. Później brałem udział w Powstaniu Warszawskim, dostałem się do niewoli. Dopiero później trafiłem do dywizji Maczka. Byłem w niej półtora roku. Udziału w walkach nie brałem ale mam zaszczyt być jej żołnierzem" - powiedział.
Ostatni "Maczkowcy" oraz Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk przyjechali do Brukseli na poniedziałkową uroczystość otwarcia multimedialnej wystawy „Pancerne Skrzydła” w Królewskim Muzeum Armii w Parku Cinquantenaire w Brukseli.
Kasprzyk powiedział PAP, że 75. rocznica szlaku bojowego 1 Dywizji Pancernej to doskonały moment, by przypomnieć Europie, ile zawdzięcza polskim żołnierzom. "Wystawą inaugurujemy cykl przedsięwzięć, który ma przypomnieć zachodniej Europie, jaki był wkład Polski w to, że Europa stała się wolna, demokratyczna i zrzuciła jarzmo narodowo-socjalistycznej niemieckiej III Rzeszy" - powiedział.
Jak dodał, warto starać się pokazywać, że szlak bojowy 1 Dywizji, to nie tylko holenderska Breda, która co roku celebruje pamięć o "Maczkowcach". Jego zdaniem fakt, ze żołnierze dywizji kojarzą się częściej właśnie z tym miastem może wiązać się z tym, że w kraju tulipanów bardzo wielu "Maczkowców" osiadło po zakończeniu II wojny światowej. "Dlatego też w Holandii ta pamięć jest żywsza niż w Belgii. Belgia była pewnym etapem w przejściu szlaku z Francji aż po bazę Kriegsmarine w Wilhelmshaven w Niemczech" - wskazał.
Belgowie w miastach, które wyzwalali Polacy, nie zapomnieli po wojnie o historii wyzwolenia ich kraju. Przykładowo w Tielt, który zdobywała polska dywizja, znajduje się plac i ulica im. gen. Maczka, a także pomnik upamiętniający generała i jego żołnierzy. Na cokole stoi amerykański czołg Sherman, który był na wyposażeniu 1 Dywizji Pancernej. Obok widnieje napis: "Non omnis moriar" ("Nie wszystek umrę").
1 Dywizja Pancerna powstała 25 lutego 1942 r. na rozkaz Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego. Po przeszkoleniu, w sierpniu 1944 r. w składzie 1 Armii Kanadyjskiej dywizja została przerzucona na front zachodni, do Francji. Tam też, w bitwie pod Falaise odegrała kluczową rolę w zamknięciu okrążenia wokół niemieckich 7 Armii i 5 Armii Pancernej. Zwycięski szlak bojowy dywizji wiódł następnie przez północną Francję, Belgię, Holandię, by 5 maja 1945 r. zakończyć się w niemieckim porcie wojennym w Wilhelmshaven.
Gdy 1 Dywizja Pancerna uczestniczyła w wyzwalaniu miast belgijskich, Maczek rozkazał, by unikać stosowania ognia artyleryjskiego w czasie walk, aby zminimalizować zniszczenia i ofiary wśród ludności cywilnej. Mieszkańcy zapamiętali to z wdzięcznością. Wkraczający do Belgii we wrześniu 1944 r. polscy żołnierze byli entuzjastycznie witani przez mieszkańców wyzwalanych miast. Maczek podkreślał nie tylko gościnność mieszkańców Flandrii, ale też moment, w którym pozbawieni ojczyzny Polacy, poczuli się „jakby we własnym kraju”.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
luo/ az/ mal/