Dziś wybór fast foodów jest ogromny – można je kupić na ulicy, w barach i restauracjach czy z dostawą do domu. Na początku lat 80., gdy punkty z jedzeniem serwowanym na poczekaniu zaczęły w Polsce licznie powstawać, w bułkach królował farsz z pieczarek. Parówki były towarem luksusowym.
Za początek fast foodów w Polsce można uznać otwarcie pierwszej restauracji sieci McDonald's - miało ono miejsce 17 czerwca 1992 r. w Warszawie u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. O randze tego wydarzenia świadczy to, że wstęgę przecinał ówczesny minister pracy i polityki socjalnej Jacek Kuroń. W dniu otwarcia ustanowiony został rekord w liczbie transakcji dziennych w jednej restauracji tej sieci - dokonano ich 13,3 tys. Pół roku później został on pobity w Katowicach - było to 13,6 tys. zamówień.
W "Kronice filmowej" z 1 lipca 1992 r. komentowano: "Środki masowego przekazu potraktowały przywiezienie hamburgera do Polski na równi z przywiezieniem prochów Paderewskiego, zaś big mac witany był według tego samego protokołu co prezydent Bush".
W tym samym roku pierwszy lokal otworzyła w stolicy inna znana amerykańska sieć – Burger King. Polacy mogli skosztować tego, co dotychczas znali tylko z amerykańskich filmów. Oba koncerny rozpoczęły marketingową walkę o klienta, choć właściwie nie było to potrzebne - Polacy do wspomnianych restauracji i tak ustawiali się w długich kolejkach. Głośnym echem rozeszła się w Polsce informacja o rekordowym honorarium dla Bogusława Lindy, który zagrał w telewizyjnej reklamie Burger Kinga.
Kolejnymi lokalami w podobnym stylu, które w Polsce we wczesnych latach 90. wyrastały jak grzyby po deszczu, były pizzerie oferujące dowóz do klienta w ciągu 30 min oraz budki z potrawami chińskimi i wietnamskimi. W Warszawie zabudowano nimi cały plac Konstytucji.
Polacy wprowadzali polskie fast foody już dużo wcześniej, w połowie lat 80. Wtedy w miastach w całym kraju licznie otwierano punkty z zapiekankami i hot dogami w przyczepach kempingowych N-126. W takich samych przyczepach inni przedsiębiorcy handlowali towarami luksusowymi – zachodnimi słodyczami, napojami, papierosami i owocami cytrusowymi.
Na prezentowanej fotografii, wykonanej w sierpniu 1985 r. w Warszawie przy ulicy Świętokrzyskiej 16 przez Stanisława Gawlińskiego, widać typową ówczesną małą gastronomię – budkę z zapiekankami w przyczepie kempingowej N-126. Sprzedaż odbywała się przez okno znajdujące się nad tablicą rejestracyjną.
Najbardziej typowym menu tego rodzaju lokali były zapiekanki, czyli bułki paryskie przecięte wzdłuż na pół, z farszem z pieczarek przykrytym żółtym serem. Drugą potrawą były hot dogi po polsku. Standardowo hot dog (znany z amerykańskich filmów) to bułka z parówką i ketchupem. W polskim wydaniu lat 80. z powodu braków w sklepach zamiast parówki do bułki wkładano farsz z pieczarek. Podstawowym napojem sprzedawanym w tych budkach była oranżada – tania, dostępna, a przede wszystkim powszechnie lubiana. Zachodnie napoje były wówczas drogie i dostępne tylko w Pewexach (sklepach, w których sprzedawano towary za dewizy) lub we wspomnianych budkach z towarami luksusowymi.
W przyczepach z zapiekankami, w których na powierzchni niecałych 5 m kw. musiało się zmieścić miejsce dla personelu, magazyn i miejsce do przyrządzania potraw, za kącik sanitarny służyła przeważnie bańka z czystą wodą i wiadro na nieczystości. Do podgrzewania zapiekanek używano małego domowego opiekacza elektrycznego, a farsz z pieczarek podgrzewano w garnku na turystycznej kuchence gazowej.
Pierwsze budki z fast foodami w zachodnim stylu pojawiły się w Warszawie w 1988 r. Oferowały hot dogi z parówkami i dodatkami (świeże warzywa, prażona cebula, kilka rodzajów sosów). Było ich jednak zaledwie kilka i nie były szczególnie oblegane, bo przez kilka wcześniejszych lat Polacy rozsmakowali się w zapiekankach. Nie bez znaczenia były również ceny - na przełomie lat 80. i 90. zapiekanki z przyczepy kempingowej były dużo tańsze od hot dogów z nowoczesnych budek.
Budki z zapiekankami w przyczepach kempingowych N-126 przetrwały do końca lat 90. Kres ich istnienia wiązał się z rozwojem sieci lokali oferujących fast foody, pojawieniem się przyczep profesjonalnie przygotowanych do sprzedaży jedzenia oraz wprowadzaniem przepisów wymuszających coraz wyższe standardy higieniczne przy przyrządzaniu i sprzedaży jedzenia.
Produkcje przyczepy kempingowej Niewiadów N-126 rozpoczęto w 1973 r. i została ona skonstruowana tak, aby mogła być ciągnięta przez popularnego "malucha", czyli samochód Polski Fiat 126p. W latach 70. i 80. był to bardzo pożądany przez klientów towar, a wielkość produkcji była dużo mniejsza niż zapotrzebowanie. W 1975 r. przyczepa N-126 kosztowała 28 tys. zł, siedmiokrotność średniej pensji. Trzeba było mieć jednak wielkie szczęście, aby kupić ją w cenie detalicznej. Jej cena na giełdzie była dużo wyższa. Przyczepa N-126 produkowana jest do dziś, to jeden z niewielu produktów polskich fabryk, które są w sprzedaży nieprzerwanie od ponad 50 lat.
Archiwum fotograficzne Polskiej Agencji Prasowej liczy kilkadziesiąt milionów zdjęć i wciąż wzbogaca się o nowe kolekcje. Swymi zasobami sięga lat 20. XX wieku. Stanowi ważną część dziedzictwa narodowego. Zatrzymane w kadrach obrazy rejestrują każdy aspekt życia społecznego, politycznego, gospodarczego, kulturalnego i religijnego na przestrzeni ostatnich 100 lat.
Profesjonalna digitalizacja zasobów fotograficznych PAP umożliwia szeroki do nich dostęp przez stronę PAP (https://fotobaza.pap.pl/). Nad prawidłową identyfikacją oraz szczegółowym opisem zdjęć pracuje zespół specjalistów, przeglądając materiały źródłowe w czytelniach i archiwach. Klienci są na bieżąco informowani o nowych zdjęciach w Bazie Fotograficznej PAP. (PAP)
Tomasz Szczerbicki
szt/ miś/ ktl/