Pomarańczowa alternatywa była nietypowym przejawem działalności opozycyjnej. W przeciwieństwie do jej „poważnej” części walczyła z komuną poprzez śmiech, głównie uliczne happeningi. I hasła w rodzaju: „Znajdzie się pała na dupę generała”. Co ciekawe – należała do najdłużej zwalczanych przejawów sprzeciwu. W czasach, gdy inne, „poważne” demonstracje nie były już niepokojone przez zbrojne ramię partii, czyli ZOMO, za udział w imprezach przez nią organizowanych można było trafić na dołek, a w najlepszym razie dostać wspomnianą wcześniej pałą …
Geneza Pomarańczowej Alternatywy sięga „solidarnościowego karnawału” (Ruchu Nowej Kultury oraz redakcji pisma „Pomarańczowa Alternatywa”), a przełom w jej działalności, przeobrażenie się w ważne zjawisko, miał miejsce w czerwcu 1987 r. Choć PA nie zaprzestała swej działalności po wprowadzeniu stanu wojennego, to była ona początkowo mało spektakularna – polegała głównie na malowaniu krasnoludków na śladach po zamalowanych hasłach z poparciem dla „Solidarności” i opozycji czy skierowanych przeciwko peerelowskim władzom. Liderem ruchu był „Major” Waldemar Fydrych.
1 czerwca 1987 r. w ramach obchodów dnia dziecka Pomarańczowa Alternatywa zorganizowała we Wrocławiu, przy ulicy Świdnickiej, happening pod hasłem „Krasnoludki na Świdnickiej”. Zapoczątkował on szereg akcji odnoszących się tematyką do realiów lat 80., dotyczących rzeczywistości społecznej i politycznej PRL. Wszystkie one miały charakter happeningu. Zorganizowano ich kilkadziesiąt, z pewnością ponad 30. Najczęściej odbywały się one przy Świdnickiej.
Właściwie każdy pretekst (np. dzień kobiet, dzień milicjanta, rocznica rewolucji październikowej czy święto Ludowego Wojska Polskiego) do ich organizowania był dobry. Zdarzało się, że uczestniczyło w nich po kilkanaście tysięcy osób. Z czasem zresztą wrocławska Pomarańczowa Alternatywa znalazła naśladowców w innych miastach, m.in. w Warszawie (Warszawska Pomarańczowa Alternatywa), Łodzi (Galeria Działań Maniakalnych), Poznaniu (Komitet Obrony Czerwonych Kapturków), Gdańsku (Różowa Alternatywa), a nawet w czeskiej Pradze. „Aktywnymi uczestnikami” happeningów byli funkcjonariusze, głównie Milicji Obywatelskiej. Kiedy więc ci przestali alergicznie reagować na te formę działalności opozycyjnej zainteresowanie imprezami Pomarańczowej Alternatywy zaczęło również maleć. Mimo tego wrocławskie happeningi odbywały się aż do 1 czerwca 1990 r., kiedy to zorganizowano Pogrzeb Krasnoludków.
Pomarańczowa Alternatywa szybko została uznana przez władze PRL za zagrożenie. Początkowo jedynie śledzono jej aktywność, jednak 13 czerwca 1988 r. Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych we Wrocławiu złożył wniosek o jej rozpracowanie w ramach sprawy pod kryptonimem „Medium”. Jak wynika z zapisków funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa owszem orientowali się w tym zjawisku, ale go do końca nie rozumieli.
Pisali oni o Pomarańczowej Alternatywie: „Grupa ta manipulowana przez działaczy opozycji politycznej (m. J[ózef] Pinior, W[ładyslaw] Frasyniuk) organizuje tzw. happeningi uliczne, stwarzające zagrożenie bezpieczeństwa i porządku publicznego. Pod pozorem apolityczności propagowane są treści wrogie naszemu ustrojowi, wyszydzające instytucje i struktury państwowe oraz usankcjonowane formy aktywności społecznej”. I ostrzegali: „Podczas happeningów młodzież szkolna przechodzi swoiste przeszkolenie w ulicznej konfrontacji z organami MO i stanowi potencjalną bazę kadrową przyszłej opozycji. Z operacyjnego rozpoznania wynika, że nastąpi eskalacja działalności grupy, jak również mogą zostać podjęte próby jej rozszerzenia na inne środowiska”. A temu SB zamierzała przeciwdziałać, m.in. dezintegrując Pomarańczową Alternatywę, neutralizując jej najważniejszych działaczy, a także dokumentując procesowo tę „niezgodną z prawem” działalność. Dzięki temu ostatniemu działaniu zachowały się notatki, zdjęcia, a nawet filmy z happeningów organizowanych przez PA oraz jej naśladowców w innych miastach, będące dzisiaj bezcennym świadectwem epoki.
I tak np. happening z 1 czerwca 1987 r. funkcjonariusze WUSW we Wrocławiu opisywali tak: „Impreza ta polegała na przejściu grupy około trzydziestu osób ul. Świdnicką w kierunku Rynku, które na głowach miały czerwone czapeczki (z bibuły) i niosły transparent z namalowanym krasnalem. Przechodniom rozdawali oni cukierki i +bezpłatne bilety wstępu na ulicę Świdnicką+. Do tej grupy dołączyło około dwustu ludzi w wieku 15-18 lat i razem śpiewali piosenki harcerskie. Z uwagi na duży, naturalny ruch pieszy na tym ciągu komunikacyjnym, wokół tej grupy przystanęło około tysiąca przechodniów”.
Nie zawsze – przynajmniej jeśli wierzyć esbekom – happeningi były zresztą udane. Tak było np. 1 października 1987 r., kiedy odbywał się on pod hasłem „Papier Toaletowy – pierwsze rozdanie”. Jak potem relacjonowano w „Informacji Dziennej” przygotowanej przez Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych we Wrocławiu”: „około godz. 16.10 przy skrzyżowaniu ulic Świdnicka – Ofiar Oświęcimskich zebrała się grupa około 30 osób, której niektórzy uczestnicy rozwinęli szarfę z napisem +Podpaski higieniczne, wata, papier+ oraz rozdawali przechodniom skrawki papieru toaletowego. Obecność w tym rejonie patroli MO oraz brak zainteresowania ze strony przechodniów spowodował, że grupa rozeszła się”.
Warto w tym miejscu dopowiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, mimo że akcja ta miała nie wywołać de facto zagrożenia zatrzymano w jej trakcie sześć osób, w tym J. Piniora i W. Fydrycha. A do powtórki dwa tygodnie później (pod hasłem „Kto się boi Papieru Toaletowego? – tzw. drugie rozdanie”) nie dopuszczono, dowożąc na komendę tym razem 38 uczestników happeningu. Po drugie paradoksalnie zakończyła się ona sukcesem organizatorów, gdyż stała się głośna na Zachodzie dzięki artykułowi na łamach niezależnego amerykańskiego tygodnika muzycznego „The Village Voice”. A o Pomarańczowej Alternatywie pisano nawet w Zjednoczonych Emiratach Arabskich…
Nie mogło oczywiście zabraknąć relacji resortu spraw wewnętrznych w przypadku chyba najliczniejszego happeningu z 1 czerwca 1988 r., czyli Rewolucji Krasnoludków. Według samych organizatorów miało w nim wziąć udział 15 tys. osób, według danych Służby Bezpieczeństwa 2,5-3 tys. „Ok. godz. 15.50 w rejonie przejścia podziemnego na ul. Świdnickiej i przy pręgierzu na Rynku zaczęły się gromadzić osoby znane z uczestnictwa w happeningach […] O godz. 16.00 członkowie tych grup, liczących łącznie ok. 300 osób, poprzebierali się w stroje symbolizujące Pomarańczową Alternatywę, tj. czapki, chusty, koszulki, bluzki w kolorze pomarańczowym. Grupy te usiłowały – włączając się w trwającą imprezę +Miasto dzieciom+ – przejąć inicjatywę. Ponieważ ich zachowanie spotkało się z oburzeniem części uczestników imprezy, zaczęli oddalać się w rejon ul. Świdnickiej, skandując okrzyki +Chodźcie z nami+, +Popierajcie krasnale+, +Precz z Gargamelem+, +Solidaryzujcie się z krasnalami+, +Chcemy Śmieszka nie Wojcieszka+, +I was nie ominie II etap [reformy gospodarczej – GM]+. Dołączyło do nich dalszych ok. 700 osób młodych wiekiem, ubranych w czerwone czapki” – relacjonowali „na gorąco” esbecy.
Pomarańczowa Alternatywa to jednak nie tylko happeningi, ale również bardziej poważne inicjatywy. Jak np. informował Służbę Bezpieczeństwa 14 lipca 1989 r. tajny współpracownik „Gabryś” jej działacze podczas pobytu na obozie w Rowach przygotowali postulaty pod adresem Rady Deputowanych Ludowych ZSRR. Znalazł się wśród nich obok żartów (możliwość startowania obywateli PRL w wyborach do tego gremium oraz wezwanie Michaiła Gorbaczowa do przyznania, że „Polska Republika” przynależy do Związku Sowieckiego) również poważny postulat dotyczący wycofania wojsk wschodniego sąsiada z naszego kraju. Postulaty te miał ze sobą zabrać Waldemar Frydrych, który zresztą startował wcześniej – bez powodzenia – w czerwcowych wyborach do Senatu, oczywiście poza „drużyną Wałęsy”…
Jak zresztą wspominała po latach Alicja Grzymalska: „to nie była tylko zabawa. Byliśmy bici, maltretowani, wyrzucani ze szkół. Znęcano się nad nami psychicznie. Za każdym razem. Straszono nas pistoletem. Pamiętam jak kiedyś esbecy prowadzili nas przez mroczne podwórze WUSW, mówiąc żebyśmy patrzyli w niebo, bo widzimy je po raz ostatni i za chwilę nas rozwalą. Bicie było na porządku dziennym”.
Warto o tym dzisiaj pamiętać, wspominając tę nietypową walkę z komuną, walkę śmiechem w mało śmiesznych czasach.
Grzegorz Majchrzak
Źródło: MHP