8 marca 1968 r. odbył się wiec protestacyjny studentów UW w związku ze zdjęciem wystawianych w Teatrze Narodowym „Dziadów” oraz relegowaniem z uczelni Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Stało się to początkiem tzw. wydarzeń marcowych, czyli buntu młodzieży przeciw reżimowi i walk frakcji w PZPR.
„Byłem na ostatnim przedstawieniu `Dziadów w Teatrze Narodowym i brałem udział w demonstracji na widowni. Zacząłem wtedy skandować hasło `Niepodległość bez cenzury!`. Tego hasła nie dało się pominąć w oficjalnej propagandzie. Władzy trudno było twierdzić, że jesteśmy nihilistami narodowymi” – wspominał w rozmowie z PAP w 2018 r. uczestnik wydarzeń Marca‘68 prof. Karol Modzelewski. Historyk wspominał pierwszy wiec pod pomnikiem Adama Mickiewicza, który był reakcją na zapowiedź zdjęcia z afisza spektaklu przyciągającego tłumy widzów.
Spektakl ten, reżyserowany przez Kazimierza Dejmka, z Gustawem Holoubkiem w roli Gustawa, miał swoją premierę pod koniec listopada 1967 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie. Co ciekawe, nową inscenizację „Dziadów” wpisano w obchodzoną w całym bloku komunistycznym pięćdziesiątą rocznicę przewrotu listopadowego, nazywanego w propagandzie „rewolucją październikową”. W planach władz „Dziady” symbolizowały walkę z reżimem carskim oraz solidarność ludów żyjących pod jego panowaniem. Publiczność odczytała „Dziady” Dejmka jako manifest przeciwko zniewoleniu, ale temu, którego symbolem był reżim PRL kontrolowany przez Moskwę.
Przedstawienie i entuzjazm widzów wyrażany przy fragmentach dramatu interpretowanych na scenie jako wymierzone w Moskwę, spotkało się z ostrą krytyką kierownictwa PZPR. Wezwany 21 grudnia w trybie nagłym do Komitetu Centralnego PZPR Kazimierz Dejmek usłyszał od Wincentego Kraśki, kierownika Wydziału Kultury, że jego inscenizacja „Dziadów” jest „antyrosyjska”, „antyradziecka” i „religiancka”. 16 stycznia 1968 r. Ministerstwo Kultury i Sztuki powiadomiło dyrekcję Teatru Narodowego, że z dniem 1 lutego przedstawienie „Dziadów” zostaje zawieszone.
Uderzenie cenzuralne w największą świętość narodowej kultury, tzn. w `Dziady` Mickiewicza, było dla wszystkich wówczas czymś niesłychanym. Ci, którzy mogli, zaangażowali się, aby wyrazić ten sprzeciw
Jak zauważał prof. Modzelewski w rozmowie z PAP, reakcja władz komunistycznych była ostatecznym i symbolicznym „zerwaniem z łagodną polityką wobec narodowej kultury ze strony ekipy gomułkowskiej”. W jego opinii sprzeciw wobec działań reżimu nie byłby tak gwałtowany, gdyby jego celem było uderzenie w mniej symboliczne dzieło polskiej kultury. „Uderzenie cenzuralne w największą świętość narodowej kultury, tzn. w `Dziady` Mickiewicza, było dla wszystkich wówczas czymś niesłychanym. Ci, którzy mogli, zaangażowali się, aby wyrazić ten sprzeciw” – wspominał Modzelewski.
Po demonstracji dwaj studenci – Adam Michnik i Henryk Szlajfer – poinformowali o jej przebiegu korespondenta francuskiego dziennika „Le Monde”. Wiadomości te zostały następnie rozpowszechnione przez Rozgłośnię Polską Radia Wolna Europa. Protest kontynuowano także w innej formie. Od 1 lutego 1968 r. grupa studentów rozpoczęła zbieranie podpisów pod petycją do Sejmu, wyrażającą protest przeciwko decyzji zakazującej wystawiania w Teatrze Narodowym „Dziadów” oraz „polityce odcinania się od postępowych tradycji narodu polskiego”. W ciągu dwóch tygodni w Warszawie zebrano ponad 3 tys. podpisów, a we Wrocławiu ponad tysiąc. Studenci przygotowywali również plakaty oraz ulotki wyjaśniające motywy swoich działań.
Zdjęcie z afisza „Dziadów” wywołało oburzenie części środowisk intelektualnych. 29 lutego na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Warszawskiego Oddziału Związku Literatów Polskich uchwalono przedstawioną przez Andrzeja Kijowskiego rezolucję potępiającą politykę kulturalną prowadzoną przez ekipę Władysława Gomułki. W dyskusji bardzo ostro wypowiadali się m.in. Jerzy Andrzejewski, Paweł Jasienica, Leszek Kołakowski, Antoni Słonimski i Stefan Kisielewski, który mówił o „skandalicznej dyktaturze ciemniaków w polskim życiu kulturalnym”.
Represjonowanie studentów, którzy protestowali przeciwko haniebnej decyzji zakazującej wystawienia `Dziadów` w Teatrze Narodowym, stanowi jawne pogwałcenie artykułu 71 Konstytucji. Nie pozwolimy odebrać sobie prawa do obrony demokratycznych i niepodległościowych tradycji Narodu Polskiego
4 marca 1968 r. decyzją ministra oświaty i szkolnictwa wyższego Henryka Jabłońskiego Adam Michnik oraz Henryk Szlajfer zostali bezprawnie skreśleni z listy studentów Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego za udział w demonstracji 30 stycznia i przekazywanie informacji zagranicznym dziennikarzom. Obaj należeli do tzw. komandosów, czyli grupy zbuntowanej młodzieży, opowiadającej się za rozszerzeniem swobód obywatelskich, przede wszystkim zniesienia lub przynajmniej ograniczenia cenzury oraz większej autonomii nauki i szkół wyższych.
8 marca 1968 r. na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbył się wiec, na którym zebrało się kilka tysięcy studentów. Zgromadzeni przez aklamację przyjęli rezolucję, którą odczytała studentka wydziału filozofii Irena Lasota. Rezolucja stwierdzała m.in.: „Nie pozwolimy nikomu deptać Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Represjonowanie studentów, którzy protestowali przeciwko haniebnej decyzji zakazującej wystawienia `Dziadów` w Teatrze Narodowym, stanowi jawne pogwałcenie artykułu 71 Konstytucji. Nie pozwolimy odebrać sobie prawa do obrony demokratycznych i niepodległościowych tradycji Narodu Polskiego”.
W rezolucji żądano również przywrócenia praw studenckich Michnikowi i Szlajferowi oraz umorzenia postępowań przeciwko innym uczestnikom demonstracji pod pomnikiem Adama Mickiewicza. Studenci, także poprzez aklamację, wyrazili pełne poparcie dla rezolucji przyjętej przez pisarzy 29 lutego, solidaryzując się z nimi „w obronie kultury i swobód obywatelskich”.
Pod koniec wiecu, już po przyjęciu rezolucji, na teren Uniwersytetu wjechało kilka autokarów wypełnionych „aktywem robotniczym”, milicją i ORMO. Rozpoczęło się rozpędzanie zebranych. W obronie studentów interweniowali dwaj dziekani - prof. Czesław Bobrowski i prof. Stanisław Herbst. Prorektor Zygmunt Rybicki zwracając się do studentów oświadczył, że wiec jest nielegalny i mają kwadrans na opuszczenie Uniwersytetu. Rozchodzący się demonstranci zaatakowani zostali niezwykle brutalnie przez oddziały ZOMO. Tłum zgromadzony na Krakowskim Przedmieściu i obserwujący bicie młodzieży krzyczał w stronę milicji – „Gestapo!”. Do 11 marca aresztowani byli już niemal wszyscy przedstawiciele środowiska „komandosów”, m.in. Karol Modzelewski, Adam Michnik, Jacek Kuroń, Irena Lasota, Seweryn Blumsztajn, Barbara Toruńczyk.
Wydarzenia, które miały miejsce 8 marca na Uniwersytecie Warszawskim, oburzyły środowisko akademickie i stały się powodem wielu protestacyjnych wieców i ulicznych demonstracji, początkowo w samej Warszawie, a następnie także w innych miastach.
9 marca na Politechnice Warszawskiej odbył się wiec wyrażający poparcie dla studentów UW i potępiający brutalne działania milicji. W odpowiedzi na kłamliwe informacje prasy o zajściach na UW, palono gazety i wznoszono okrzyki „Prasa kłamie!”. Po zakończeniu wiecu część jego uczestników ruszyła w pochodzie idącym w stronę redakcji „Życia Warszawy”, która, komentując wydarzenia z poprzedniego dnia pisała: „Na Uniwersytecie Warszawskim co pewien czas daje znać o sobie grupka awanturników, wywodząca się z kręgów bananowej młodzieży, której obce są troski materialne, prawdziwe warunki życia i potrzeby naszego społeczeństwa”. Demonstranci nie dotarli jednak do celu, gdyż zostali zaatakowani przez milicję i rozproszeni.
W kolejnych dniach studenci organizowali akcje protestacyjne i manifestacje w Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Łodzi, Toruniu, Lublinie i Katowicach. Zgromadzenia te były najczęściej rozpędzane przez milicję. W wydarzeniach, które rozgrywały się w marcu 1968 r., udział brała również część młodzieży szkół średnich i młodzi robotnicy.
W obronie represjonowanych studentów 11 marca wystąpiło pięciu członków Koła Poselskiego „Znak”: Konstanty Łubieński, Tadeusz Mazowiecki, Stanisław Stomma, Janusz Zabłocki i Jerzy Zawieyski. W interpelacji skierowanej do rządu zwracali oni uwagę na brutalność milicji i ORMO oraz pytali, „co zamierza uczynić Rząd, aby merytorycznie odpowiedzieć młodzieży na postawione przez nią palące pytania, które nurtują także szeroką opinię społeczną, a dotyczą demokratycznych swobód obywatelskich i polityki kulturalnej Rządu?”.
21 marca 1968 r. biskupi uczestniczący w Konferencji Episkopatu Polski wystosowali memoriał do premiera, w którym pisali m.in. o tym, że „od dawna już poważne zastrzeżenia budzą w społeczeństwie metody stosowane przez władze bezpieczeństwa”, zwracali ponadto uwagę na fakt, iż „gwarantowane obywatelom przez Konstytucję PRL i Deklarację ONZ prawa do rzetelnej informacji domagają się wolności prasy, ograniczenia interwencji cenzury i obiektywizmu w informowaniu”.
28 marca odbył się ostatni wiec na Uniwersytecie Warszawskim. Przyjęto na nim „Deklarację Ruchu Studenckiego”, w której młodzież akademicka żądała wolności opinii, swobody zrzeszania się, zniesienia cenzury, wprowadzenia jawności życia publicznego, społecznej kontroli własności państwowej oraz przestrzegania konstytucyjnych praw obywatelskich. W odpowiedzi władze rozwiązały sześć kierunków studiów, m.in. ekonomię, filozofię i socjologię. Z listy studentów skreślono 34 osoby. Po ponownym otwarciu tych kierunków 70 osób nie uzyskało zgody na kontynuowanie studiów.
Protesty środowisk akademickich zostały stłumione w całym kraju do końca marca 1968 r. Komunistyczna propaganda, rozbudzając nastroje antyinteligenckie i antysemickie, przedstawiała je jako prowokację i syjonistyczny spisek. W całym kraju w zakładach pracy organizowane były tzw. masówki popierające władze i potępiające wystąpienia młodzieży akademickiej. Odbywały się one pod hasłami: „Studenci do nauki, literaci do pióra!”, „Ukarać prowodyrów!”, „Syjoniści do Syjamu!” (sic!), czy „Mosiek do Izraela!”.
Wydarzenia z marca 1968 r. stały się okazją do rozgrywki politycznej wewnątrz PZPR, w której na początku lat sześćdziesiątych powstała nieformalna grupa partyjnych i państwowych działaczy skupionych wokół ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara, nazywana „partyzantami”. Moczar i jego najbliżsi współpracownicy w czasie II wojny światowej działali w komunistycznych bojówkach.
„Moczarowcy” walcząc o wpływy z ekipą Władysława Gomułki posługiwali się mieszaniną haseł antyinteligenckich, komunistycznych i nacjonalistycznych. Domagając się zmiany pokoleniowej w partii, żądali jednocześnie usunięcia z wysokich stanowisk ludzi pochodzenia żydowskiego. Prawdopodobnie liczyli na to, że marcowe demonstracje osłabią pozycję Władysława Gomułki w partii, pozbawią go zaufania sowieckiego kierownictwa i w efekcie umożliwią przejęcie władzy przez Mieczysława Moczara. Istnieją przypuszczenia, że temu właśnie miały służyć brutalne działania milicji wobec młodzieży akademickiej, prowadzące do eskalacji konfliktu.
Bez wątpienia studenckie protesty stanowiły poważny problem dla ekipy Gomułki i świadczyły o jej słabości. Duże znaczenie miało poparcie jakiego udzielił I sekretarzowi KC Edward Gierek w imieniu śląskiej organizacji partyjnej 14 marca 1968 r. na wiecu w Katowicach.
19 marca 1968 r. w Sali Kongresowej PKiN w Warszawie przemawiał Władysław Gomułka. Potępił antyradzieckie prowokacje w trakcie przedstawień „Dziadów” w Teatrze Narodowym i ostro skrytykował przebieg zebrania ZLP z 29 lutego. Przede wszystkim krytykował wystąpienia Stefana Kisielewskiego i Pawła Jasienicy, którego brutalnie zaatakował, oczerniając go i insynuując jego współpracę z UB.
Zwracając się do aktywu partyjnego Warszawy Władysław Gomułka mówił: „Niemała część młodzieży studenckiej w Warszawie, a także innych ośrodkach akademickich w kraju została oszukana i sprowadzona przez wrogie socjalizmowi siły na fałszywą drogę. Siły te zasiały wśród studentów ziarna awanturniczej anarchii, łamania prawa. Posługując się metodą prowokacji, wzburzyły umysły części młodzieży, parły do wywołania starć ulicznych, do przelewu krwi”.
I sekretarz KC podkreślił żydowskie pochodzenie „inspiratorów” zajść na Uniwersytecie Warszawskim, „znanych z rewizjonistycznych wystąpień i poglądów". Gomułka zapewniał, że walka z „syjonizmem" nie ma nic wspólnego z antysemityzmem. Przy zdaniu Gomułki o prawdopodobnym opuszczeniu Polski przez syjonistów wznoszono okrzyki „Prędzej! Prędzej!”. Część „aktywu” w trakcie przemówienia krzyczała „Wiesław! Wiesław!”, ale inni wołali „Gierek! Gierek!”. Następnego dnia w całym kraju odbyły się wiece pod hasłem: „Jesteśmy z Wami, towarzyszu Wiesławie!”.
W samej partii rozpoczęła się antysemicka nagonka personalna. Do końca marca 1968 r. z PZPR wyrzucono ponad 8 tys. osób. 80 funkcjonariuszy wysokiej rangi utraciło swoje stanowiska, 14 z nich pełniło funkcje ministerialne.
W październiku 1968 r. Prokuratura Generalna informowała o 2732 zatrzymanych w związku z Marcem. Spośród nich większość zwolniono, 60 stanęło przed sądami w trybie przyspieszonym, 697 ukarały kolegia karno-administracyjne, zaś 540 objęto śledztwami. Większości z nich postawiono zarzuty, niektóre sprawy umorzono.
Jesienią ruszyły najważniejsze procesy uczestników protestów marcowych. W grudniu 1968 r. Jan Lityński został skazany na 2,5 roku, a Seweryn Blumsztajn na 2 lata więzienia. W styczniu 1969 r. Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego skazano na 3,5 roku więzienia, a w lutym Adama Michnika – na 3 lata. Barbara Toruńczyk, Henryk Szlajfer i Antoni Zambrowski otrzymali po 2 lata więzienia, Wiktor Górecki rok i 8 miesięcy. Sądzone razem Teresa Bogucka, Irena Grudzińska i Irena Lasota otrzymały wyroki po 1,5 roku więzienia. Specyficzną i szczególnie dotkliwą formą represji było powoływanie studentów do odbycia czynnej służby wojskowej, ale skala zjawiska nie jest znana.
Wystąpienia marcowe przyczyniły się do uformowania czegoś, co można nazwać pokoleniem 1968 r. Wielu ludzi z tego pokolenia w latach siedemdziesiątych działało w opozycji demokratycznej
Wielu studentów utraciło możliwość kontynuowania nauki. Obok dziesiątków indywidualnych przypadków relegowania, dwukrotnie zastosowano je na masową skalę. Na Politechnice Wrocławskiej jednorazowo skreślono 1553 studentów, zaś na Uniwersytecie Warszawskim - 1616. Na skutek odwołań część relegowanych przyjęto ponownie na studia.
Represje spotykały także pracowników nauki, wspierających studentów. Dziesiątki z nich zostało usuniętych z uczelni, wielu zmuszono do emigracji. Na ich miejsce pojawili się tak zwani „marcowi docenci” – osoby nie posiadające habilitacji, a obejmujące samodzielne stanowiska naukowe. Podstawowym kryterium w tym przyspieszonym awansie była lojalność wobec PZPR.
Większość skazanych opuściła więzienia do sierpnia 1969 r. w wyniku amnestii ogłoszonej z okazji dwudziestopięciolecia Polski Ludowej, Kuroniowi i Modzelewskiemu zmniejszono karę o połowę. Oni dwaj wyszli na wolność dopiero we wrześniu 1971 r. Konsekwencją przedterminowych zwolnień na mocy amnestii były nakazy pracy, jakie otrzymywali byli studenci, oraz ograniczone możliwości kontynuowania studiów, zwykle na innej uczelni i nierzadko na studiach zaocznych.
W latach 1968-1969 z Polski wyemigrowało ok. 15 tys. osób pochodzenia żydowskiego. Wśród nich było m.in. ok. 500 pracowników naukowych, ok. 1000 studentów, a także dziennikarze, filmowcy, pisarze i aktorzy. W tym czasie wyjechało również ok. 200 byłych pracowników bezpieki i Informacji Wojskowej, odpowiedzialnych za zbrodnie stalinowskie.
Zdaniem profesora Jerzego Eislera skutki buntu młodego pokolenia w marcu 1968 roku były bardzo daleko idące i w dużej mierze decydujące dla przyszłości reżimu komunistycznego. „Wystąpienia marcowe przyczyniły się do uformowania czegoś, co można nazwać pokoleniem 1968 r. Wielu ludzi z tego pokolenia w latach siedemdziesiątych działało w opozycji demokratycznej, po Sierpniu 1980 r. znalazło się wśród działaczy i doradców NSZZ `Solidarność`, a po zmianie ustroju w Polsce pełniło różne odpowiedzialne funkcje publiczne, będąc posłami, senatorami, ministrami itd. Osoby te często uznają Marzec za własne najważniejsze doświadczenie życiowe, a prawdę – za najważniejszą wartość” – pisał w monografii „Polskie miesiące, czyli kryzys(y) w PRL”.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ aszw/