
Liczba osób zasiadających w w rządach III RP zmieniała się od 16 do 27. Największy gabinet miał Donald Tusk, najmniejszy – Leszek Miller. – Mniejszy rząd nie zawsze przekłada się na skuteczność – powiedział PAP prof. Antoni Dudek. Dodał, że najlepiej ocenianym premierem jest Tadeusz Mazowiecki z 24-osobowym gabinetem.
Obecny rząd Donalda Tuska to 21. gabinet III RP. Po zaprzysiężeniu 13 grudnia 2023 roku ogłoszono go największym w historii Polski – liczy 27 osób (premier i 26 ministrów).
Drugim pod względem liczebności był rząd Hanny Suchockiej z lipca 1992 roku, który liczył 25 osób. Dla porównania, pierwszy rząd Tuska, powołany w listopadzie 2007 roku, składał się z 19 ministrów, a drugi, powołany w listopadzie 2011 roku, liczył już 20.
Na drugim końcu skali znajduje się gabinet Leszka Millera z października 2001 roku, który liczył zaledwie 16 członków. Z kolei trzeci rząd Mateusza Morawieckiego, powołany w listopadzie 2023 roku, liczył 19 osób. Był to też najkrócej urzędujący gabinet po 1989 roku – Morawiecki pełnił funkcję premiera przez jedynie 16 dni. Pierwszy rząd Morawieckiego (powołany w 2017 roku) liczył 22 osoby, a w drugim (2019) było o jedną osobę więcej. Jego poprzedniczka, Beata Szydło, w 2015 roku powołała rząd składający się z 23 ministrów.
W opinii politologa i historyka prof. Antoniego Dudka choć mniejsze rządy zwykle są bardziej sprawne w podejmowaniu decyzji, to jednak mniejsza liczba ministrów nie zawsze oznacza wyższą skuteczność gabinetu.
– Rząd Millera był rekordowo mały, ale to nie przełożyło się na jego skuteczność, co potwierdzają liczne kryzysy. Miller usunął ludowców z koalicji, przez co jego gabinet stał się mniejszościowy. Z czasem jego pole manewru się zawęziło, a bunt we własnej partii doprowadził do jego rezygnacji z funkcji szefa SLD oraz premiera przed końcem kadencji – wyjaśnia prof. Dudek.
Desygnowany na premiera Leszek Miller (z lewej) rozmawia z kandydatką na minister sprawiedliwości w swoim rządzie, sędzią Barbarą Piwnik, przed rozpoczęciem spotkania przyszłej Rady Ministrów, 11 października 2001 r. Z prawej kandydat na ministra obrony narodowej Jerzy Szmajdziński. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Politolog przypomniał również, że na przełomie 2003 i 2004 roku rząd Millera osiągnął rekordowo niskie notowania. Choć ministrowie byli bohaterami wielu afer, to jednak rząd ten zakończył proces wejścia Polski do Unii Europejskiej, co wciąż jest pozytywnie oceniane przez większość Polaków.
W poniedziałek rzecznik rządu, Adam Szłapka, poinformował, że premier Donald Tusk ogłosi skład nowej Rady Ministrów w środę o godz. 10. Zdaniem Dudka, aby zapowiadana przez premiera rekonstrukcja rządu się udała, muszą zostać spełnione dwa warunki.
– Po pierwsze, rekonstrukcja musi doprowadzić do złagodzenia sporów wewnątrz koalicji. One oczywiście dalej będą występować, ale mogą być jeszcze ostrzejsze, i wtedy – biada tej koalicji – ocenił politolog. – Drugi, znacznie ważniejszy, to znalezienie w rządzie nowych ministrów, którzy zaczną odbudowywać jego popularność. Czyli, czy będą to osobowości na tyle ważne i na tyle dobrze odbierane przez opinię publiczną, że pociągną notowania rządu w górę – dodał.
Jak podkreślił historyk, „gdyby naprawdę chcieć zasadniczo zrekonstruować obecny rząd, to należałoby w ramach tej koalicji zmienić premiera”. Jednak, jak ocenił, to „oczywiście nie nastąpi”.
Prof. Antoni Dudek zauważył, że według badań to Tadeusz Mazowiecki, premier w latach 1989-1991, jest najlepiej oceniany wśród szefów rządów III RP. W momencie zaprzysiężenia jego gabinet liczył 24 osoby.
Spotkanie w Belwederze członków rządu Tadeusza Mazowieckiego z prezydentem PRL Wojciechem Jaruzelskim, 13 września 1989 r. Fot. PAP/Henryk Rosiak
Mazowiecki rządził przez 498 dni, co nie było wyjątkiem w tamtym okresie. W pierwszych latach transformacji ustrojowej w Polsce rządy sprawowały władzę stosunkowo krótko – żaden z nich nie przetrwał pełnej kadencji parlamentu.
Po Mazowieckim gabinet powołał Jan Krzysztof Bielecki, który rządził przez 336 dni. Kolejny premier, Jan Olszewski, stanął na czele 17-osobowego gabinetu, który rządził przez 182 dni.
Pierwszym rządem, który utrzymał się przez pełne cztery lata kadencji Sejmu, był gabinet Jerzego Buzka, zaprzysiężony w październiku 1997 roku, który sprawował władzę przez 1449 dni.
Druga taka sytuacja miała miejsce dopiero po dekadzie, kiedy pierwszy rząd Donalda Tuska, wyłoniony po wyborach w 2007 roku, utrzymał się przez 1461 dni, czyli o 12 dni dłużej niż rząd Jerzego Buzka.
Jak przypomniał prof. Dudek, Buzek przetrwał ponad rok swojego urzędowania jako premier rządu mniejszościowego, bo koalicja z Unią Wolności się rozpadła. – Miał u schyłku swojego rządzenia bardzo niskie notowania za sprawą różnych afer, ale przede wszystkim złej sytuacji gospodarczej. Zarazem to jest rząd, który z perspektywy lat jest oceniany pozytywnie przede wszystkim za reformę samorządową, którą przeprowadził. Zbudował samorządy na szczeblu ponadgminnym, czyli coś, co było bardzo istotnym warunkiem przy wchodzeniu do Unii Europejskiej – podkreślił politolog.
Posiedzenie rządu w gmachu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Alejach Ujazdowskich 23 lutego 1999 r. Na zdjęciu: premier RP Jerzy Buzek i wiceprezes Rady Ministrów, minister finansów Leszek Balcerowicz. Fot. PAP/Radosław Pietruszka
Dodał, że mimo iż Buzek odchodził w warunkach bardzo niskiego poparcia społecznego, to po kilku latach zdobył rekordowe poparcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego i został przewodniczącym PE. To było pierwsze wysokie stanowisko, jakie Polak objął w strukturach Unii Europejskiej. – To pokazuje pewną zmienność i niejednoznaczność ocen: dobry, zły, udany, nieudany – podkreślił politolog.
Obecnie rząd tworzy 19 resortów: Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP), Ministerstwo Cyfryzacji (MC), Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN), Ministerstwo Finansów (MF), Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej (MFiPR), Ministerstwo Infrastruktury (MI), Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ), Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN), Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW), Ministerstwo Obrony Narodowej (MON), Ministerstwo Przemysłu (MP), Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS), Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW), Ministerstwo Rozwoju i Technologii (MRiT), Ministerstwo Sportu i Turystyki (MSiT), Ministerstwo Sprawiedliwości (MS), Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA), Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ), Ministerstwo Zdrowia (MZ).
Jest także 7 ministrów bez teki: minister – członek Rady Ministrów, szef KPRM Jan Grabiec (KO), minister – członek Rady Ministrów, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Maciej Berek (rekomendowany przez KO), minister ds. UE Adam Szłapka (KO), minister – członek Rady Ministrów Marcin Kierwiński (KO), minister ds. równości Katarzyna Kotula (Nowa Lewica), minister do spraw polityki senioralnej Marzena Okła-Drewnowicz (KO), minister do spraw społeczeństwa obywatelskiego, przewodnicząca Komitetu ds. Pożytku Publicznego Adriana Porowska (rekomendowana przez Polskę 2050).
Łącznie z premierem gabinet liczy 27 osób.
Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski z Nowej Lewicy, pytany w poniedziałek w Radiu Zet o skład zrekonstruowanej Rady Ministrów, nie odpowiedział wprost, jednak zaznaczył, że „część ministrów bez teki zakończy swoje urzędowanie, część zostanie przesunięta na stanowiska sekretarzy lub podsekretarzy stanu w ministerstwach”. Dodał, że w niektórych resortach mogą nastąpić zmiany na poziomie personalnym.
Prof. Dudek podkreślił, że nie można uznać obecności ministrów bez teki, czyli członków rządu, którzy nie kierują żadnym resortem, za bezzasadną. – Ministrowie bez teki są powoływani w zależności od tego, co dany premier uznaje za istotne – stwierdził. Zaznaczył również, że w jego opinii rząd Tuska powołał „bardzo sensownego ministra bez teki – pełnomocnika rządu ds. polityki senioralnej” (Marzena Okła-Drewnowicz). Dodał, że jeszcze 15-20 lat temu taki minister mógłby wydawać się niepotrzebny, ale obecnie „jak najbardziej potrzebujemy osoby, która będzie zajmować się polityką senioralną”.
W opinii historyka problemem obecnego rządu są coraz gorsze notowania, które jednak nie wynikają z tego, że pojedynczy ministrowie bez teki okazali się nieudani. – Premier Tusk przez półtora roku nie potrafił pokazać, czym jeszcze poza rozliczaniem PiS-u zamierza się zająć. Jedyny pomysł, który ja odnotowałem jako spektakularny, to była deregulacja. To jest bardzo cenna inicjatywa, o ile przyniesie spodziewane efekty – podsumował.
Przed zapowiadaną rekonstrukcją rządu Donalda Tuska ocenie poddawana jest także obecność kobiet na stanowiskach ministrów. Najwięcej było ich do tej pory w trzecim rządzie Mateusza Morawieckiego, zaprzysiężonym w listopadzie 2023 roku – aż 10. Drugie miejsce zajmuje obecny rząd Donalda Tuska. W momencie zaprzysiężenia rządu na 27 ministrów 9 stanowiły kobiety.
Kobiet nie było w ogóle w następujących po sobie rządach Jana Bieleckiego, powołanego w styczniu 1991 roku, oraz Jana Olszewskiego, powołanego w grudniu 1991 roku. Sami mężczyźni byli także w rządzie pierwszej kobiety-premier, Hanny Suchockiej, powołanym w lipcu 1992 roku.
– W rządzie Hanny Suchockiej było 24 ministrów, sami mężczyźni, co też pokazywało, że to była inna epoka, gdzie kobiety raczej były wyjątkiem – ocenił prof. Dudek. – Suchocka była absolutnym unikatem w roli premiera, ale podstawowym problemem tego rządu nie była jego liczebność, tylko to, że miał bardzo chwiejną większość w Sejmie.
Według historyka, choć generalnie w małych rządach łatwiej jest utrzymać pewną jednolitość decyzji, bo im więcej ministrów, tym decyzje są bardziej rozproszone, to w rządach koalicyjnych często jest to trudne do osiągnięcia, ponieważ „każdy koalicjant chce mieć swoje ministerstwo”. (PAP)
agg/ wm/ bst/ mhr/