Na dwadzieścia lat przed Studenckim Komitetem Solidarności, kilkanaście lat przed marcem 1968 r., środowiska studenckie w Krakowie podjęły walkę o destalinizację, stając się jednym z głównych aktorów październikowej odwilży.
Studenci decydowali o kierunkach przemian, odgrywali współdecydującą rolę przy obsadzaniu kierowniczych stanowisk w partii i administracji. Rozbijali w całym województwie lokalne układy, usuwali znienawidzonych sekretarzy i dyrektorów państwowych przedsiębiorstw, pilnowali realizacji zapowiedzianych przez Gomułkę przemian. Październik 1956 r. to była ich rewolucja. Barwna, pełna nadziei na rzeczywistą demokratyzację, zakończona zawodem, dla większości odejściem od polityki i wtopieniem się w gomułkowską małą stabilizację.
Odwilż
Poruszenie w środowisku studenckim zaczęło się już jesienią 1955 r., gdy po opublikowaniu „Poematu dla dorosłych” Adama Ważyka pojawiła się wśród młodzieży akademickiej odwilż ważykowska i krytykanctwo – używając partyjno-esbeckiego języka. Kolejnym impulsem był XX Zjazd KPZR i rozpowszechnienie tajnego pierwotnie referatu Chruszczowa, potępiającego kult jednostki i część ze stalinowskich zbrodni. W komitetach partii zapanował szok, tłuczono popiersia Stalina w gmachach uczelni. Pod wpływem tych wiadomości studenci UJ zorganizowali wiec pod rektoratem, z żądaniami demokratyzacji i usunięcia przedmiotów ideologicznych. Zaprzestano wówczas prowadzenia wykładów w Katedrze Podstaw Marksizmu-Leninizmu.
Część studentów, pod wyraźnym wpływem tygodnika „Po prostu”, podjęła dyskusję nad tym, jak w ramach systemu można naprawić Polskę. Zaczęły powstawać nieformalne grupy dyskusyjne. Coraz odważniej zaczęto pisać w studenckich czy uczelnianych pismach. Przy poparciu kierownika Katedry Podstaw Marksizmu Leninizmu na UJ Marka Waldenberga został zorganizowany przez młodego pracownika katedry Stefana Bratkowskiego Uniwersytecki Klub Dyskusyjny.
W styczniu 1956 r. z grona studentów Politechniki Krakowskiej i UJ, z udziałem m.in. Bernarda Tejkowskiego czy braci Stefana i Andrzeja Bratkowskich, powstał nieformalny Klan Płonącego Pomidora, nazywany też Klubem Płonącego Pomidora. Nazwa ta w humorystycznej oprawie niosła poważny przekaz ideologiczny – że są prawdziwymi komunistami, czerwonymi nie tylko w słowach, w zewnętrznej otoczce, jak określani rzodkiewkami aparatczycy z ZMP, ale i w środku, w przekonaniach – jak przywracani pamięci przedwojenni komuniści z KPP. Było to pokolenie „Po prostu” – w większości członkowie ZMP i PZPR, uważający się za prawdziwych, ideowych komunistów. Mieli po dwadzieścia lat i chcieli zmieniać świat. W większości zdobywali wykształcenie już po wojnie, w atmosferze pełnej ideologicznych frazesów o państwie robotników i sprawiedliwości ludowej. Oni te treści wzięli na serio i przyjęli propagandowe idee za swoje. A gdy w czasie studiów lub po studiach zetknęli się z brutalną rzeczywistością, postanowili ją zmienić.
Wiosną 1956 r. pojawiły się pierwsze spontaniczne protesty – m.in. słuchaczy ASP przeciwko próbom eksmisji pojedynczych studentów, czy mieszkańców II Domu Studenckiego UJ (dzisiejszego „Żaczka”), którzy z zepsutym dorszem ze stołówki przemaszerowali pod gmach Miejskiej Rady Narodowej. Najpoważniejszym wystąpieniem studenckim były wówczas juwenalia z maja 1956 r., których przebieg wymknął się spod kontroli władz. Bez zgody wykładowców za hasłem chodźcie z nami z akademików i sal wykładowych wyszły tysiące studentów, w których okrzykach pojawiały się również hasła polityczne – np. prasa kłamie, precz z wazeliną, prawdy i chleba, czy precz z konstytucją. Władza na te wystąpienia reagowała spokojnie i nie podejmowała interwencji. Uwierzyła studenckim organizatorom Juwenaliów, że sytuacja nie wymknie im się spod kontroli. Wśród odpowiedzialnych za przebieg imprezy osób odważnie wypowiadających się publicznie o palących problemach akademickich, społecznych i politycznych, znalazły się takie postaci, jak związany z Klubem Płonącego Pomidora Stefan Bratkowski czy Jerzy Grotowski, które wkrótce odegrają kluczową rolę w przebiegu krakowskiego Października.
Rewolucja październikowa
Po wakacjach członkowie Klubu Płonącego Pomidora stworzyli szerszą organizację – klub „Wiosna 56”. Bliski im był Tymczasowy Rewolucyjny Zarząd ZMP, utworzony w czerwcu 1956 r. przez grupę działaczy ZU ZMP UJ. Do połączenia obu ośrodków doszło po dyskusji Zadania młodzieży w procesie demokratyzacji w Collegium Novum UJ 8 października, na którym odważne przemówienie wygłosił Bernard Tejkowski.
Właściwe wydarzenia rozpoczęły się w Krakowie od studenckiego wiecu w klubie „Rotunda” 18 października, w przeddzień VIII plenum KC. Zgromadziły się tam tysiące ludzi, wystawiono megafony na zewnątrz budynku. Przemawiał wyrastający już zdecydowanie na lidera studenckiego środowiska Tejkowski. Dotarł krakowski poseł, Bolesław Drobner, wywodzący się z ruchu socjalistycznego i od jakiegoś już czasu krytykujący dotychczasowe porządki. Wystąpił spontanicznie płk. Tadeusz Cynkin, komendant Studium Wojskowego na Uniwersytecie, ze łzami w oczach zapewniający studentów, że wojsko popiera przemiany. Uchwalona rezolucja zawierała najważniejsze hasła polskiego Października: demokratyzacji, pociągnięcia do odpowiedzialności winnych łamania praworządności, potępienia cenzury, poparcia samorządu robotniczego. Domagano się poszanowania zasad suwerenności i godności narodowej, głębokich zmian w partii i likwidacji ZMP. Między zgromadzonymi krążył kapelusz – tak zebrano pieniądze na wyjazd Tejkowskiego i Bratkowskiego do Warszawy. Docierając do centrum ówczesnych wydarzeń krakowscy delegaci odczytali swoją rezolucję na Politechnice Warszawskiej, uczestniczyli również w spotkaniu studentów z Gomułką
Równolegle z wiecem w „Rotundzie” odbywał się wiec młodych robotników z Huty im. Lenina. Tamtejszym „rewolucyjnym” środowiskiem kierowali Ludwik Mikrut i Zbigniew Jakus. Uchwalili bliźniaczą do studenckiej rezolucję. Ten sojusz młodych robotników i studentów będzie stanowił źródło siły i koło zamachowe krakowskich przemian.
Krakowska partia, zaskoczona i głęboko zaniepokojona tymi wydarzeniami, zachowała się początkowo biernie, a nawet wrogo. Wiece w Nowej Hucie i „Rotundzie” zostały skrytykowane przez Komitet Miejski w Krakowie i nowohucki Komitet Dzielnicowy PZPR. Były to ostatnie próby przeciwstawienia się nieuchronnym zmianom. W niedzielę 21 października odbył się kolejny, najważniejszy wiec w „Rotundzie”. Wokół gmachu zgromadziło się ok. 15 tys. osób – w tym ponoć 65 proc. krakowskich studentów. Obecni byli przedstawiciele Huty im. Lenina i innych zakładów pracy. Znów przemawiał Drobner i płk Tadeusz Cynkin, tym razem dotarł też rektor UJ Teodor Marchlewski. Przewodniczył wiecowi Tejkowski, który razem z Bratkowskim złożył relację z wyjazdu do Warszawy. Mówił, że choć zaszły już pierwsze zmiany w partii, to wciąż silny jest opór wielu ludzi na szczeblu centralnym i wojewódzkim. Na wiecu pojawiały się głośne żądania zmian w Komitetach Wojewódzkim i Miejskim PZPR. Podkreślano konieczność ułożenia stosunków z ZSRS na stopie partnerskiej, co określano wówczas terminem leninowskich norm wzajemnego poszanowania i suwerenności. Jak mówił Drobner: Jesteśmy gorąco przywiązani do ZSRR, nie chcemy jednak być prowadzeni za rękę, niech wiedzą wszyscy o tym, że chcemy iść pod rękę.
To po tym wiecu powstał Studencki Komitet Rewolucyjny, wiodąca siła krakowskich przemian. Znaleźli się w nim m.in. Bernard Tejkowski, Andrzej Kreisler, Rudolf Klimek, Jerzy Grotowski, Włodzisław Fietko, Jerzy Huczkowski, bracia Bratkowscy, Jan Kozłowski, Emil Kornaś czy Jerzy Michalewski.
Wkrótce SKR uzyskał wpływ na obsadę najważniejszych stanowisk partyjnych. Od 25 do 27 października trwało w Krakowie plenum KW PZPR. Przy udziale studenckich delegatów usunięto ze stanowiska I sekretarza KW kojarzonego z frakcją natolińską Stanisława Brodzińskiego, dokooptowano za to do egzekutywy KW studenckiego lidera Tejkowskiego i bliskiego mu Waldenberga. Studenci nie dopuścili do wyboru na nowego I sekretarza nikogo z dotychczasowych władz partyjnych w Krakowie ani spadochroniarza z Warszawy – został nim sędziwy poseł Drobner. Niewątpliwie plenum pokazało siłę studentów. Daleko im jednak było do formalnego przejęcia władzy – choć mieli dwóch ludzi w egzekutywie, to jednak liczyła ona jeszcze jedenastu innych.
Na koniec plenum KW wydał oświadczenie, w którym m.in. dziękował młodzieży z Nowej Huty i z krakowskich uczelni za postawę w walce o demokratyzację, za to, że wobec bierności partii to oni uratowali honor Krakowa i województwa. Odezwą tą partia przyznała, że to studenci mieli rację głosząc hasła demokratyzacji. Ale podziękowania te można było również odczytać literalnie – państwu już dziękujemy. Analogicznie do hasła Gomułki z Placu Defilad dość wiecowania krakowska partia stanęła na stanowisku, że owszem, była chwila wymagająca ruchu studentów, ale teraz, skoro nastąpiły przemiany i na szczeblu centralnym i w KW, to już dalsze działania należy pozostawić właściwym instancjom partyjnym.
Tymczasem studenci chcieli doprowadzić proces demokratyzacji do końca. Póki co, byli najaktywniejszą siłą, de facto rządzącą w mieście. Wobec chaosu i zamieszania w MO i SB – których funkcjonariusze woleli nie rzucać się ludziom w oczy – utworzyli nawet studencką milicję z Adamem Kreislerem na czele. To do niej zgłosiła się delegacja złodziei deklarując, że w tych ważnych dniach nie będą kraść. Kontynuując swoją rewolucję studenci działali przede wszystkim na trzech polach: dalszej destalinizacji w województwie, walki o niezależny ruch młodzieżowy oraz o mandaty poselskie w wyborach do Sejmu PRL.
Szerząc demokratyzację
Środowisko SKR dążyło do tego, żeby październikowa rewolucja nie ograniczyła się do Krakowa, ale dotarła do innych miast i mniejszych miejscowości województwa. Studenccy delegaci wyjeżdżali w teren, inspirując zmiany w komitetach powiatowych PZPR, pomagając chłopom w rozwiązywaniu spółdzielni produkcyjnych, tej polskiej wersji kołchozów. Jeśli w lokalnych strukturach partyjnych, a częściowo i administracyjnych, nie dochodziło do oczekiwanych przez lokalną społeczność zmian, to interweniowali, uczestnicząc osobiście w plenach czy inspirując prasowe artykuły mówiące o braku samokrytyki i ducha demokratyzacji. W ten sposób inicjowali m.in. przemiany w komitetach partyjnych oraz w radach narodowych w Bochni, Brzesku, Dąbrowie Tarnowskiej, Oświęcimiu, Tarnowie. Interweniowali również w zakładach pracy, pomagając odwołać lokalnych stalinowców – dyrektorów, sekretarzy komitetów zakładowych partii, kadrowych…
W niektórych miastach, takich jak Zakopane, Olkusz czy Tarnów, bliskie im, czy też przez nich inspirowane komitet rewolucyjne niemal całkowicie przejęły władzę, działając czasem metodą faktów dokonanych. Jednym z bardziej znanych przykładów takiej taktyki było niespodziewane zajęcie w Zakopanem willi „Marilor” (wówczas „Czajka”), w której znajdował się dom wczasowy ZMP, i przeniesienie do niej w ciągu jednego dnia słynnego Liceum Technik Plastycznych Antoniego Kenara.
Poza tym działacze SKR podejmowali cały szereg interwencji, odpowiadali na listy i prośby z zakładów pracy, pomagali w sprawach pracowniczych, lokalowych, docierali na wieś. W końcu prości ludzie mieli do kogo się zwrócić, kogo obdarzyć zaufaniem. Jeden ze studenckich działaczy, Adam Ogorzałek, przywoływał historię z Chełmka, gdzie miejscowy robotnik skarżył się na lokalnego szefa ZMP bijącego jego żonę. Gdy Ogorzałek interweniował u sekretarza partii, ten wyraził zaskoczenie, że robotnik nie przyszedł do niego. Ogorzałek odpowiedział krótko: Dziwicie się sekretarzu?
Samoograniczająca się rewolucja
Studenccy działacze z jednej strony inspirowali przemiany, z drugiej jednak pilnowali, by nie wyszły poza pewne ramy. Trochę jak z działaczami „Solidarności” w czasie karnawału – ich rolą było również „gaszenie” najbardziej zapalnych sytuacji. Pamiętajmy, że większość liderów SKR uważała siebie za komunistów. Dla władzy miało znaczenie, że najprężniejszy, młody ruch październikowy został skanalizowany w ideowych ramach komunizmu – bez kwestionowania dwóch dogmatów: władzy partii i sojuszu z ZSRS. Choć mówili o leninowskich zasadach internacjonalizmu, to nie chcieli pełnego wyjścia z obozu socjalistycznego. Choć postulowali demokratyzację, to nie myśleli o demokracji parlamentarnej na wzór zachodni. Z reguły w rezolucjach czy przemówieniach padały słowa o dwóch niebezpieczeństwach – z jednej strony Natolina, stalinowców i partyjnej konserwy. Ale z drugiej prowokatorów z hasłami antysowieckimi, czy osób chcących na fali przemian restaurować stosunki kapitalistyczne.
Obawy przed prowokacją nasiliły się w kontekście wydarzeń węgierskich. Na pierwszych wiecach wobec sowieckiej interwencji wyrażano solidarność z Węgrami, żądano wycofania z akcji sowieckich wojsk, ale wyciszano np. żądania wyjścia z Układu Warszawskiego. Studencka rezolucja precyzowała – jesteśmy bezkompromisowi, ale rozważni, chcemy utrzymać zdobycze VIII plenum, nie można więc dopuścić do prowokacji. Gdy po drugiej interwencji sowieckiej w Budapeszcie część studentów chciała ostrzej zaprotestować pod konsulatem ZSRS, działacze SKR przy pomocy władz skanalizowali oburzenie i gniew w pochodzie milczenia. Gdy część studentów próbowała jednak przejść pod konsulat, zatrzymali ich działacze SKR.
W końcowej fazie studenckie zgromadzenie przyjęło pod gmachem AGH charakter wiecowy, padały ostre hasła, robiło się gorąco. Wówczas naprawdę mogło dojść do eskalacji, tym bardziej, że po drugiej stronie Alei Mickiewicza zaczęły powoli przejeżdżać zakryte brezentem ciężarówki Armii Sowieckiej, co nosiło znamiona prowokacji. Sytuację uspokoił zaprzyjaźniony ze studentami płk Cynkin, wymuszając natychmiastowe i spokojne rozejście się zgromadzonych. Krakowska prasa – sprzyjająca wówczas SKR i umiarkowanym przemianom – z zachwytem niemal pisała później o opanowaniu studenckich działaczy, a znany pisarz Jalu Kurek podsumował tę sytuację słowami: Rewolucja mądra.
Z drugiej strony to działacze SKR inicjowali akty solidarności z Węgrami, takie jak honorowe warty, i akcję pomocową. Koordynował ją Studencki Komitet Pomocy Węgrom. Wobec informacji, że nie cała pomoc dociera bezpośrednio do potrzebujących, studenci osobiście konwojowali transport darów do Budapesztu, rozdając je w robotniczej dzielnicy Csepel. Przywieźli stamtąd powstańczą flagę – z wyciętym komunistycznym godłem – przechowaną przez cały PRL i przekazaną w 1995 r. prezydentowi niepodległych Węgier, Árpádowi Gönczowi. Warto też pamiętać, że pojęcie wolności było dla rewolucyjnych studentów ważniejsze niż ideologiczne dogmaty. W większości ateiści – bronili prawa do wyznawania religii. Nie sprzeciwiający się z zasady idei spółdzielczości rolniczej, bronili chłopów poszkodowanych przy zakładaniu spółdzielni i pomagali w rozwiązywaniu tych założonych pod przymusem.
O niezależną organizację młodzieżową
Wobec kompromitacji stalinowskiego ZMP środowiska studenckie szukały nowych form działalności. Nie chcieli reformować ZMP, ale utworzyć nową organizację. 27 listopada działacze SKR doprowadzili do rozwiązania ZMP w Nowej Hucie i na krakowskich uczelniach, a dzień później właściwie w całym województwie.
Na jego miejsce powstał Rewolucyjny Związek Młodzieży, w którego tymczasowych władzach główną rolę odgrywali działacze z SKR i ich współpracownicy z HiL. Inicjatywa ta – mająca łączyć środowiska studenckie i robotnicze – spotkała się z odzewem w skali kraju. 1 grudnia na zjeździe w Poznaniu w Zakładach Cegielskiego uznano, że program krakowski najbardziej odpowiada młodzieży i powołano Radę Programową, która miała przygotować Kongres Młodzieży Rewolucyjnej w Hucie im. Lenina. 6 grudnia w Sali Kongresowej w Warszawie odbyła się narada aktywu grup rewolucyjnych, na której zadecydowano o powołaniu krajowego RZM. Ważne przemówienia wygłaszali tam krakowscy działacze, Jerzy Grotowski i Ludwik Mikrut. RZM był ruchem lewicowym, walczącym tak ze stalinizmem, jak i z próbami powrotu kapitalizmu. Zakładał ustrój socjalistyczny, ale z gwarancją rządów konstytucyjnych, nie partyjnych, z jawnością życia politycznego, z równouprawnieniem różnych światopoglądów filozoficznych, z szerokim samorządem robotniczym, z gwarancją suwerenności państwa.
Tymczasem władze podjęły przeciwdziałania, nie chcąc tracić wpływu na organizacje młodzieżowe. 5 grudnia w Dworach koło Oświęcimia odbyła się narada młodzieżowa, na której byli aktywiści ZMP z niektórych zakładów potępili RZM i powołali Związek Młodzieży Robotniczej. KC partii nie zgodził się na pluralizm w ruchu młodzieżowym i wymusił ich połączenie. Za równego partnera dla spontanicznego i niezależnego RZM uznano ZMR byłych aparatczyków, których inicjatywę jeden ze krakowskich działaczy określił następująco: Zbankrutowani działacze organizują zjazdy młodzieży robotniczej… bez robotników. Na początku stycznia 1957 r. odbył się kongres lewicowych organizacji młodzieżowych, na którym w miejsce RZM i ZMR powołano Związek Młodzieży Socjalistycznej. Znaleźli się tu i działacze rewolucyjni i byli aparatczycy. Jerzy Grotowski i Jan Kozłowski weszli do Tymczasowego KC ZMS, ale już po trzech tygodniach zrezygnowali, widząc, że organizacja ta zbyt zaczyna przypominać ZMP.
Dłużej broniono niezależnej działalności w ramach ZMS w Krakowie. Początkowo Zarząd Wojewódzki był opanowany przez działaczy z RZM – m.in. I sekretarzem został wywodzący się z SKR Włodzisław Fietko. Miesiąc później Fietko stracił stanowisko, choć kilku studenckich działaczy pozostało jeszcze we władzach organizacji. Szukając drogi do zachowania niezależności rewolucyjni działacze powołali w ramach krakowskiego ZMS Polityczny Ośrodek Lewicy Akademickiej (POLA), elitarną, lewicową organizację. Wśród jej liderów byli m.in. Jerzy Grotowski, Włodzisław Fietko, Adam Ogorzałek.
Wybory
Próbą realnego wpływu na rzeczywistość i odegrania roli w skali kraju były działania na rzecz przeforsowania własnych kandydatów w czasie wyborów do Sejmu PRL z początku 1957 r. Na wiecu 10 grudnia studenci zaproponowali trzech kandydatów – swojego niekwestionowanego lidera Bernarda Tejkowskiego, przywódcę zaprzyjaźnionego środowiska młodych robotników z HiL Zbigniewa Jakusa, znanego z wieców płk. Tadeusza Cynkina oraz szanowanego naukowca prof. Jana Miodońskiego. Popierali również najgłośniejszych działaczy październikowych z województwa – Józefa Putka z Wadowic i Jerzego Krężla z Olkusza. Gdy na liście kandydatów umieszczono z nich tylko Miodońskiego i Cynkina, studenci zwołali kolejny wiec w „Rotundzie”, którym wymusili dopisanie Jakusa i Tejkowskiego.
Wybory zapowiadały się naprawdę demokratycznie. Choć Tejkowski znajdował się w dolnej części listy, to lokalna prasa przedstawiała go wśród tych najważniejszych kandydatów z Krakowa – obok premiera Józefa Cyrankiewicza, I sekretarza KW Bolesława Drobnera i przedstawiciela środowiska „Tygodnika Powszechnego” Stanisława Stommy. Studenci prowadzili aktywną kampanię na murach i tramwajach – nie było jeszcze spray’ów, więc głównie kredą. Pełno było haseł w stylu „Jeśli nie chcesz, by ucięto ci rękę – głosuj za Benkiem” czy „Każda ładna dziewczyna głosuje na Cynkina”.
Okazało się jednak, że Gomułka rzucił hasło głosowania bez skreśleń, czyli na pierwszych kandydatów z listy. Był to swoisty szantaż – jeżeli nie chcecie odejścia od polityki Października, głosujcie na ekipę Gomułki, który gwarantuje trwałość przemian. Bo jak nie on, to wrócą staliniści. Teraz okazało się, że 9 miejsce Tejkowskiego na liście nie daje mu mandatu. Mimo to studenci nadal go popierali, nawoływali więc – wbrew apelowi Gomułki i wszechobecnej propagandy – o skreślanie partyjnych kandydatów z góry listy. Zaniepokojony Cyrankiewicz osobiście się z nimi spotkał przekonując, że muszą go poprzeć by utrzymać demokratyczne zmiany – studenci dalej więc nawoływali do głosowania za Tejkowskim, ale na ich ulotkach pojawiły się pieczątki: „Pamiętaj, Cyrankiewicz jednak najważniejszy”.
Wybory przebiegły zgodnie z przewidywaniami. W większości głosowano bez skreśleń, do Sejmu weszli kandydaci umieszczeni na miejscach mandatowych – m.in. Jakus i Cynkin – a Tejkowski przepadł.
Odsunięcie
Wkrótce po wyborach lokalne władze postanowiły skończyć z niezależną działalnością studentów. Byli już krytykowani za kampanię przeciw partyjnym kandydatom, a w grudniu działacz PZPR Władysław Machejek napisał w redagowanym przez siebie „Życiu Literackim” artykuł „Komitety rewolucyjne – zabawa w niewiadome”, stawiający tezę o dwuwładzy w Krakowie. Twierdził, że studenci uzurpują sobie władzę, choć powinna ona należeć do partii. Działacze SKR bronili swojego dorobku i przypominali, że to oni wymuszali zmiany zgodne z linią Gomułki i VIII plenum, gdy lokalna partia chowała głowę w piasek. Że to oni, a nie Komitet Wojewódzki, tak naprawdę działali w imieniu partii i zgodnie z jej październikowym programem.
Pierwsza połowa 1957 r. to ostatnie ważne działania studentów. Wiec przeciwko powrotowi do władz kojarzonego z frakcją natolińską Zenona Nowaka w lutym. Dwa wiece przeciwko podporządkowywaniu ZMS partii w marcu. Hasła o zagrożeniu zdobyczy Października w czasie majowych Juwenaliów.
Tymczasem powoli eliminowano ich z życia politycznego. Już w lutym usunięto z egzekutywy KW PZPR Bernarda Tejkowskiego. Dwa miesiące później Marka Waldenberga. W czerwcu rozwiązano POLA ZMS. Ostatnim aktem działalności krakowskich studentów było zorganizowanie 8 X 1957 r. – dokładnie rok od pierwszego spotkania inicjującego krakowski Październik – studenckiego strajku przeciwko likwidacji pisma „Po Prostu”.
Działacze SKR nie stworzyli jednolitego środowiska. Niektórzy opuścili Kraków – Bratkowski i Tejkowski znaleźli się w Warszawie, Grotowski w Opolu, później we Wrocławiu i zajął się teatrem. Pozostałym w Krakowie działaczom przyglądać się będzie krakowska SB, pilnując w ramach sprawy „Wiosna 56”, czy czasem kontakty między nimi nie noszą znamion działalności politycznej. Prowadzić tę sprawę będzie Jan Bill z Wydziału III SB. Ten sam, który kierował będzie inwigilacją młodzieży akademickiej jeszcze dwie dekady później, w czasie zabójstwa Stanisława Pyjasa i powstania Studenckiego Komitetu Solidarności.
Dr Michał Wenklar
Autor artykułu jest naczelnikiem Oddziałowego Biura Badań Historycznych krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej
Źródło: MHP