Jeden z najgłośniejszych konfliktów o krzyże w szkołach rozegrał się w grudniu 1984 r. w Zespole Szkół Zawodowych we Włoszczowie. Jednak jego korzenie sięgają kilka lat wstecz, do tzw. solidarnościowego karnawału. Wówczas to – dokładnie 11 października 1981 r. – miejscowy proboszcz, ks. Kazimierz Biernacki, dokonał w kościele parafialnym Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny poświęcenia krzyży, które następnie zawisły w szkołach w tym mieście.
Przez niespełna rok sytuacja ta nie ulegała zmianie. Jednak od września 1982 r., kiedy rządy w ZSzZ objął nowy dyrektor (Jan Lis), krzyże zaczęły znikać. Mimo że uczniowie zawieszali je ponownie, to ich liczba w kolejnych miesiącach systematycznie spadała i w czerwcu 1984 r. wisiały one już jedynie w trzech klasach. Na początku tego miesiąca, kiedy część młodzieży odbywała praktyki poza szkołą, i te ostatnie znikły. Moment nie był przypadkowy – potencjalnym protestom nie sprzyjały nadchodzące wakacje. Liczono również zapewne na to, że we wrześniu oburzenie z tego powodu i skłonność do protestów w obronie krzyży będą już znacznie słabsze. Tak się jednak nie stało.
Petycja uczniowska
Uczniowie po powrocie do szkoły zaczęli upominać się o powrót krzyży (początkowo spontanicznie, indywidualnie podczas lekcji wychowawczych, następnie za pośrednictwem samorządu szkolnego). W październiku uczniowie wystosowali petycję w sprawie przywrócenia krzyży, którą podpisało 95% z nich. Rozpoczęli również zbiórkę na ich zakup.
Wobec bierności dyrekcji szkoły – braku odpowiedzi na petycję – młodzież postanowiła ponownie zawiesić krzyże. Poinformowany o tym dyrektor szkoły próbował odwieść uczniów od tego pomysłu. Bezskutecznie – 1 grudnia krzyże pojawiły się ponownie w kilkunastu klasach. Niestety, po dwóch dniach – w poniedziałek – okazało się, że zostały usunięte (z wyjątkiem jednego, zapewne przeoczonego, w sklepiku szkolnym).
Strajk
W tej sytuacji większość młodzieży przerwała naukę. Nie pomogły interwencje przedstawicieli władz (m.in. wicewojewody kieleckiego), którzy rozpoczęli rozmowy z przedstawicielami uczniów. Młodzież zajęła jasne stanowisko – nie wróci do nauki i nie opuści szkoły, jeśli nie zostaną zwrócone krzyże. Na ich zwrot dyrektor miał nawet wyrazić zgodę, ale na ich ponowne zawieszenie już nie. Do strajku przystąpiło około 300 z 850 uczniów tej szkoły, w tym czasie około 250 przebywało na praktykach poza Włoszczową.
Nad porządkiem czuwa grono nauczycielskie, kontrolując drzwi wejściowe oraz dyżurni spośród młodzieży i członkowie samorządu uczniowskiego. Przez całą dobę przebywa wraz z młodzieżą zmieniająca się grupa co najmniej kilkudziesięciu rodziców. Posiłki przygotowywane są wspólnie z żywności dostarczonej w dużych ilościach przez mieszkańców miasta. Wciąż trwają śpiewy religijne i patriotyczne.
W odpowiedzi na protest kurator Kieleckiego Okręgu Szkolnego podjął decyzję o bezterminowym zawieszeniu zajęć w Zespole Szkół Zawodowych. Młodzież została wezwana do opuszczenia budynku, czego oczywiście nie zamierzała uczynić. Popierała ją część rodziców, którzy zebrali się w szkole i wokół niej. Do budynku przybyli czterej miejscowi księża (Marek Łabuda, Andrzej Wilczyński, Czesław Stępak i Adam Wierzchowski), aby zorientować się sytuacji oraz zdementować plotkę, że rzekomo na usunięcie krzyży zgodzi się miejscowy proboszcz. Dwaj pierwsi na prośbę młodzieży oraz ich rodziców pozostali zresztą w szkole. Ksiądz Łabuda miał nawet zadeklarować: „Nie bójcie się niczego, jesteśmy z wami”.
Protest był dobrze zorganizowany i cieszył się nie tylko wsparciem księży, lecz także mieszkańców miasta. Tak opisywano później jego początek w materiałach Diecezjalnego Biura Prasowego Kurii Kieleckiej: „Wśród protestujących panuje dobra atmosfera. Młodzież przebywa na korytarzach (klasy są zamknięte). Nad porządkiem czuwa grono nauczycielskie, kontrolując drzwi wejściowe oraz dyżurni spośród młodzieży i członkowie samorządu uczniowskiego. Przez całą dobę przebywa wraz z młodzieżą zmieniająca się grupa co najmniej kilkudziesięciu rodziców. Posiłki przygotowywane są wspólnie z żywności dostarczonej w dużych ilościach przez mieszkańców miasta. Wciąż trwają śpiewy religijne i patriotyczne. Na zewnątrz budynku młodzież umieszcza transparenty i napisy, deklarujące wierność Bogu i Krzyżowi”.
Protestujący mieli również – dzięki grupie lekarzy i pielęgniarek z miejscowego szpitala – zapewnioną opiekę medyczną. Oczywiście, ta atmosfera się zmieniała, zwłaszcza z powodu rozpuszczanych od pierwszego dnia strajku okupacyjnego pogłosek o możliwej pacyfikacji przez Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej czy nawet o rzekomym przygotowywaniu w miejscowym szpitalu miejsc dla ewentualnych rannych. Groźby represji – zwolnienia z pracy – były kierowane również pod adresem osób wspomagających strajkującą młodzież. Trudno się zatem dziwić, że z czasem liczba protestujących spadła – do końca dotrwało około 200 uczniów.
Negocjacje i zakończenie protestu
Właściwie od początku trwały negocjacje (m.in. 5 grudnia delegacja rodziców wyjechała do Warszawy na rozmowy do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie przyjął ich nieznany pułkownik, a pięć dni później udała się do Ministerstwa Oświaty i Wychowania, 11 grudnia zaś – do wojewody kieleckiego). Oczywiście, były one bezowocne. Protestujących wsparła hierarchia kościelna, zwłaszcza biskup kielecki Mieczysław Jaworski, który od 5 grudnia odwiedzał miejscową parafię oraz odprawiał w niej msze święte w intencji strajkującej młodzieży i jej rodziców.
Protest zakończył się po niespełna dwóch tygodniach – w niedzielę 16 grudnia 1984 r., kiedy młodzież dobrowolnie (na apel bp. Jaworskiego) opuściła budynek szkoły. Moment ten tak opisywano później w „Tygodniku Mazowsze”: „Odczytał »Słowo« biskupów kieleckich wyrażających podziw dla młodzieży i pełną solidarność z jej postawą. Zarazem jednak zachęcił do zakończenia strajku. Zapytał: »Czy ufacie mi, najdrożsi?«, na co odpowiedziało mu powszechne »Tak«. Wówczas oświadczył, że będzie oczekiwał uczestników akcji protestacyjnej w kościele parafialnym. Po trwającym ok. godziny porządkowaniu szkoły oraz zawieszeniu krzyży nad drzwiami zamkniętych klas uczniowie wraz z rodzicami i księżmi uformowali procesję, która śpiewając i niosąc krzyże przeszła przez miasto”.
Przyłączyło się do niej wielu mieszkańców miasta. Diecezjalne Biuro Prasowe Kurii Kieleckiej relacjonowało: „Wiadomość o opuszczeniu szkoły przez młodzież rozeszła się we Włoszczowie błyskawicznie. W czasie drogi do kościoła (około 1 km) dołączyło się do strajkujących wiele osób. Gęsto było też na chodnikach. Na widok młodzieży z krzyżami w rękach, idącej ze śpiewem, niosącej kwiaty, jeden z mężczyzn ukląkł na ulicy na oba kolana”.
Mszę dla protestujących odprawił bp Mieczysław Jaworski, który wezwał młodzież do zaniechania w przyszłości protestu: „Rozpoczniecie swoje zajęcia. Bardzo bym was prosił, byście nie wracali do spraw, które dzielą, które bolą. Będzie to niełatwe […] O taką postawę was proszę”. Na jego pytanie: „Czy tak będzie?”, zgromadzeni uczniowie odpowiedzieli chóralnie: „Tak”.
Represje
To nie był jednak koniec. Władze komunistyczne nie zamierzały tolerować „wrogich działań” tego rodzaju. Dlatego też, chociaż strajk w Zasadniczej Szkole Zawodowej został zakończony dobrowolnie, to na protestujących oraz osoby ich wspierające spadły liczne represje. Rejonowe Kolegium ds. Wykroczeń we Włoszczowie ukarało (grzywnami w wysokości 16–20 tys. zł, przy przeciętnym wynagrodzeniu w 1984 r. – niespełna 17 tys. zł) księży Łabudę, Stępaka, Wierzchowskiego oraz Wilczyńskiego, a także Mariannę Turską, Mariana Michalskiego, Grzegorza Zawadę, Leszka Jamroza i Janinę Młodzianowską. Natomiast Rafał Żelichowski – pracownik kolei we Włoszczowie i absolwent ZSzZ z poprzedniego roku został przez kolegium ukarany dwoma miesiącami więzienia.
„Rozpoczniecie swoje zajęcia. Bardzo bym was prosił, byście nie wracali do spraw, które dzielą, które bolą. Będzie to niełatwe […] O taką postawę was proszę”. Na jego pytanie: „Czy tak będzie?”, zgromadzeni uczniowie odpowiedzieli chóralnie: „Tak”.
Ponadto księża Wilczyński i Łabuda zostali (w czerwcu 1985 r.) skazani przez Sąd Rejonowy w Jędrzejowie. Ten pierwszy na 10 miesięcy pozbawienia wolności z zawieszeniem na 3 lata oraz 60 tys. zł. grzywny, ten drugi zaś na rok pozbawienia wolności bez zawieszenia. Konsekwencje dyscyplinarne spadły na uczniów najaktywniejszych w czasie protestu. W grudniu 1984 r. zostali ukarani: Renata Gałkiewicz (wyrzuceniem ze szkoły), Justyna Pietrakijew (przeniesieniem do innej szkoły), Mariola Lewicka (wyrzuceniem ze szkoły, ale z zawieszeniem), Alicja Groszek (wyrzuceniem z internatu oraz przeniesieniem do innej placówki, ostatecznie warunkowo pozostawiono ją w szkole), Karol Walczak (naganą dyrektora szkoły oraz wyrzuceniem z internatu), Paweł Bielawski, Jolanta Kozioł i Michał Orlikowski (naganą dyrektora szkoły). Z kolei w połowie stycznia 1985 r. kolejnych 107 uczniów zostało ukaranych naganą dyrektora szkoły, 9 – upomnieniem dyrektora, a 131 – upomnieniem wychowawcy klasy. Nie wszystkich również dopuszczono do matury…
Autor: Grzegorz Majchrzak
Źródło: Muzeum Historii Polski