60 lat temu mieszkańcy Nowej Huty stanęli w obronie krzyża. Po tym, jak władze państwowe cofnęły zgodę na budowę w robotniczej dzielnicy pierwszego kościoła, doszło do zamieszek. "Krzyż nowohucki jest jednym z tych, o które roztrzaskała się komunistyczna ideologia" – mówił PAP prezes IPN Jarosław Szarek.
Pierwszy nowohucki kościół miał stanąć u zbiegu ówczesnych ulic Marksa i Majakowskiego. W marcu 1957 r. podczas uroczystej procesji prowadzonej przez ks. prałata Stanisława Czartoryskiego i mszy św. odprawionej przez abp Eugeniusza Baziaka poświęcono plac budowy i drewniany krzyż. Kilka miesięcy później rozstrzygnięty został zorganizowany przez Stowarzyszenie Architektów Polskich konkurs na projekt kościoła – zwyciężył projekt architekta Zbigniewa Solawy.
Do jego realizacji jednak nie doszło. Rok później nastąpiło pogorszenie stosunków państwo - Kościół i władze zaczęły robić wszystko, by uniemożliwić budowę świątyni.
"Dla systemu komunistycznego Kościół z jego dziedzictwem i chrześcijańskimi wartościami był zasadniczą przeszkodą w tworzeniu nowego, socjalistycznego społeczeństwa. W PRL natężenie walki z Kościołem było różne, ale trwała ona nieprzerwanie po rok 1989. Po ustępstwach poczynionych po roku 1956 władza wycofała się m.in. ze zgód na budowę świątyń, a z czasem podjęła kolejne decyzje uderzające w religię. W ich konsekwencji doszło do wystąpień mieszkańców m.in. w Kraśniku, Nowej Hucie, Zielonej Górze i Gliwicach. W 1961 r. ostatecznie zlikwidowana została nauka religii w szkołach" – mówił PAP prezes IPN Jarosław Szarek, przypominając, że Kościół przygotowuje się wówczas do obchodów 1000-lecia chrztu Polski.
"Blokada budowy kościołów była jednym z elementów ograniczania praw Kościoła i zmagań z prymasem Wyszyńskim” – powiedział Szarek. W 1959 roku Rada Narodowa uchyliła decyzję lokalizacyjną dotyczącą kościoła w Nowej Hucie i zdecydowała, że na działce wybudowana zostanie szkoła "tysiąclatka". Rankiem 27 kwietnia 1960 roku robotnicy przystąpili do usuwania krzyża. Pierwsze zareagowały kobiety wracające do domów z zakupów. "Kobiety z dziećmi, z blaszankami, stawiły te blaszanki, mleko się wylewało. Helena Musiał ona pierwsza wkroczyła, za nią ja, chwyciłyśmy krzyż i zaczęłyśmy trzymać" - wspominały w filmie Jerzego Ridana "Róg Marksa i Obrońców Krzyża" uczestniczki tych wydarzeń. Kobiety trzymały chylący się krzyż i grudkami ziemi, a potem kamieniami rzucały w robotników.
Tłum pod krzyżem stopniowo gęstniał, a zebrani śpiewali pieśni religijne, modlili się, składali kwiaty. Po południu dołączyli robotnicy, którzy skończyli pracę w nowohuckich zakładach i doszło do pierwszych starć z oddziałami ZOMO, które przerodziły się w walki uliczne. Zdemolowany został budynek Dzielnicowej Rady Narodowej na osiedlu Zgody. Do rozpędzenia zebranych użyto gazu, a wieczorem milicja dostała zgodę na użycie ostrej amunicji. Uliczne walki trwały do późnej nocy. Postrzelonych z broni palnej zostało sześć osób.
Protest stłumiono, a krzyż został zniszczony. Władze skonfiskowały 2 mln zł uzbierane przez mieszkańców na budowę kościoła. Po zajściach zatrzymano 493 osoby, w tym 25 kobiet i 50 nieletnich. 147 osób aresztowano. Prowadzono 170 dochodzeń. 87 osób sądy skazały na kary od 6 miesięcy do 5 lat więzienia. 119 osób zostało ukaranych przez kolegia ds. wykroczeń grzywnami, a 4 inne 1-2 miesięcznymi aresztami. Kilkadziesiąt osób zwolniono z pracy.
"Dla władzy komunistycznej wystąpienie robotników w obronie krzyża to był cios, bo wedle propagandowych założeń Nowa Huta miała być wzorcowym miastem socjalizmu, to miał być nowy wspaniały świat, gdzie ludzie mają pracę i są szczęśliwi. Tymczasem oni upomnieli się o wartości duchowe" – mówił Szarek.
Podczas majowych obchodów 10-lecia Huty im. Lenina I sekretarz KC PZPR Wisław Gomułka wygłosił przemówienie, w którym wydarzenia pod krzyżem określił jako "gorszące chuligańskie ekscesy". "Załoga Huty im. Lenina słusznie potępiła haniebne wyczyny chuliganów podszczutych przez klerykałów i wystąpiła w obronie porządku publicznego w swym mieście. Pora doprowadzić do końca prace nad zapewnieniem wzorowego ładu w Nowej Hucie i usunąć poza obręb miasta awanturników i darmozjadów, niczym nie związanych ani z pracą w Hucie im. Lenina, ani też z funkcjonowaniem gospodarki komunalnej czy rozmaitych usług dla ludności" – powiedział.
Historyk z krakowskiego oddziału IPN dr Wojciech Paduchowski, który badał skalę represji po wydarzeniach z 27 kwietnia 1960 roku mówi, że Komendzie Dzielnicowej Milicji Obywatelskiej w Nowej Hucie powstała specjalna grupa, która spośród uczestników zajść miała wytypować osoby do wysiedlenia. Ostatecznie sporządzono listę 98 nazwisk.
"Ale okazało się, że operacji wysiedlenia nie da się wykonać bez złamania PRL-owskiego prawa. Możliwe było jedynie wyrzucenie osób zamieszkałych w hotelach robotniczych i zameldowanych na pobyt czasowy, którym można było nie przedłużyć tego pobytu. Wysiedlenia dotknęły właśnie tej grupy – oni należeli do tych, którzy najostrzej walczyli z ZOMO na ulicach" – mówił Paduchowski. Dodał, że nigdzie nie natrafił na informacje, żeby z dzielnicy wyrzucono kogokolwiek, kto otrzymał tam mieszkanie. "Był to element zastraszania i upokarzania. Robotnicy bali się, przychodzili do sekretarzy komitetów zakładowych i błagali, żeby ich nie wyrzucać z Nowej Huty" - dodał.
Prasa ogólnopolska nie donosiła, co stało się w Nowej Hucie, w krakowskich dziennikach pojawiły się krótkie notki potępiające zamieszki. Ciszę medialną zarządził sam Gomułka. Ale pisali o tym dziennikarze z Niemiec, Szwajcarii, Włoch i amerykańskiego "New York Timesa". "Podejrzewam, że to bp Karol Wojtyła, który miał doskonałe wyczucie polityczne, polecił śledzić doniesienia na ten temat, bo w archiwum kurii zachowały się wycinki z zagranicznych gazet z tego okresu" – powiedział Paduchowski.
Jak podkreśla Jarosław Szarek, wydawać by się mogło, że komunistyczne władze osiągnęły sukces, ale w dłuższej perspektywie przegrały. "Obrona krzyża pokazała, że mieszkańcy Nowej Huty gotowi są do zdecydowanych wystąpień, z czym władza musiała się liczyć w przyszłości" – mówił.
Dzięki bp. Karolowi Wojtyle udało się w końcu doprowadzić do budowy świątyni w Nowej Hucie, choć pierwszy kościół – Arka Pana – powstał w innym miejscu – kilkaset metrów dalej. Jego budowę rozpoczęto w październiku 1967 r., a 15 maja 1977 r. kard. Karol Wojtyła dokonał jego konsekracji. Tego samego dnia w Krakowie – po śmierci Stanisława Pyjasa – powstaje Studencki Komitet Solidarności.
W 1979 r. w Nowej Hucie zaczyna działać opozycyjna Chrześcijańska Wspólnota Ludzi Pracy, która wydaje podziemne pismo "Krzyż Nowohucki". Jego twórcy świadomie nawiązali do wydarzeń z 1960 r. W 20. rocznicę obrony krzyża Wspólnota organizuje niezależną manifestację, która przechodzi spod Arki Pana w miejsce, w którym stał krzyż – funkcjonariuszom SB i MO nie udaje się rozproszyć pochodu. Kilka miesięcy później rodzi się "Solidarność".
"Krzyż nowohucki jest jednym z tych krzyży, o który roztrzaskała się komunistyczna ideologia" – podkreślił Szarek. Dodał, że rola Kościoła katolickiego wychodziła daleko poza potrzeby religijne – był on miejscem prowadzenia działalności kulturalnej i edukacyjnej, gdzie cementowały się lokalne społeczności. "Owoce protestu z 1960 roku przyszły po latach" – dodał prezes IPN.
Dziś w miejscu, gdzie stał krzyż, jest Pomnik Krzyża Nowohuckiego, zaprojektowany przez krakowskiego artystę rzeźbiarza prof. Stefana Dousę. 27 kwietnia 1991 r. nazwę ul. Majakowskiego zmieniono na Obrońców Krzyża. (PAP)
Autorka: Małgorzata Wosion-Czoba
wos/ robs/