„Tygodnik Solidarność” (popularne Tysol) był w 1981 r. najważniejszym pismem NSZZ „Solidarność”. Mimo, że jego nakład wynosił 500 tys. egzemplarzy (w czasie I Krajowego Zjazdu Delegatów nawet 1 milion) przed kioskami w dniu ukazania się kolejnego numeru tworzyły się kolejki. A po 13 grudnia 1981 r. w wielu domach był przetrzymywany niczym relikwia…
Walka o wolne słowo
Jednym z żądań strajkujących w sierpniu 1980 r. robotników była wolność słowa. Kwestia ograniczenia działalności cenzury znalazła się zarówno w porozumieniu szczecińskim z 30 sierpnia, jak i w podpisanym dzień później porozumieniu gdańskim. Co niezwykle ważne w Gdańsku udało się też wynegocjować przyznanie powstającym związkom prawo do posiadania własnych wydawnictw.
Bardzo szybko okazało się, jak bardzo tworzącemu się ruchowi będą potrzebne własne media. Od samego bowiem początku swego istnienia NSZZ „Solidarność” była bowiem atakowana przez peerelowską propagandę, która nie cofała się nawet przed preparowaniem materiałów. Nic zatem dziwnego, że kwestia dostępu „Solidarności” do środków masowego przekazu niemal natychmiast stała się jednym z głównych punktów zapalnych w stosunkach między związkiem a władzami PRL. Już 29 września 1980 r. Krajowa Komisja Porozumiewawcza NSZZ „Solidarność” podjęła decyzję o przeprowadzeniu 3 października 1980 r. jednogodzinnego ogólnopolskiego strajku ostrzegawczego. Był on protestem przeciwko nieprzestrzeganiu przez władze porozumień z Gdańska, Szczecina i Jastrzębia (z 3 września), a w szczególności przeciwko brakowi dostępu związku do środków masowego przekazu oraz utrudnieniom w zakładaniu struktur „Solidarności” w różnych regionach kraju. Dwa dni przed zapowiedzianym protestem, na temat dopuszczenia związku do mediów wypowiedział się szef Regionu Mazowsze Zbigniew Bujak. Jak mówił: „brak dostępu do środków masowego przekazu: radia, TV, prasy powoduje niemożność publicznego reagowania na oszczerstwa i dezinformację, którymi karmi się odbiorcę oraz niemożność informowania opinii publicznej o celach, formach, stanie bieżącej działalności >>Solidarności<<”.
Zgoda władz
6 października 1980 r. KKP skierowała do wicepremiera Mieczysława Jagielskiego list, w którym domagała się m.in. umożliwienia wydawania własnego dziennika o zasięgu ogólnokrajowym oraz nakładzie nie mniejszym niż „Głos Pracy” (organ Centralnej Rady Związków Zawodowych) według stanu na dzień 1 czerwca 1980 r. i w miarę potrzeby systematycznie zwiększanego. 31 października 1980 r. przedstawiciele władz krajowych związku spotkali się w Warszawie z delegacją rządową. W czasie gorących czternastogodzinnych rozmów, których głównym punktem była kwestia rejestracji związku, dyskutowano również na temat dostępu NSZZ „Solidarność” do środków masowego przekazu. W tej kwestii władze PRL zdecydowały się na ustępstwa, m.in. wyraziły zgodę na wydawanie ogólnopolskiego tygodnika. W kolejnych tygodniach kontynuowano negocjacje – rozbieżności dotyczyły m.in. jego nakładu.
Dopiero 23 grudnia 1980 r. na posiedzeniu Biura Politycznego PZPR „wobec stałego nacisku >>Solidarności<<” zdecydowano o wyrażeniu zgody na nakład 500 tys. egzemplarzy. Na tym gremium podjęto też decyzję, że tygodnik ma być „pismem związkowym o profilu społeczno-zawodowym”, a także, iż ma podlegać „ogólnie obowiązującym zasadom kontroli i cenzury”.
Ponieważ pismo miało podlegać cenzurze 30 stycznia 1981 r. KKP wystąpiła do Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk z wnioskiem o formalną zgodę na wydawanie ogólnopolskiego „Tygodnika Solidarność”. Po trzech tygodniach (10 lutego) zezwolenie na wydawanie tygodnika o nakładzie do 500 tys. egzemplarzy i o objętości 24 stron w formacie A-3 wydał prezes GUKPPiW.
Rywalizacja o wpływy
Tymczasem rozgorzał spór i rywalizacja o wpływy w powstającym piśmie. I nie było w tym nic w tym dziwnego. Trzeba bowiem pamiętać, że powstający „Tygodnik Solidarność” miał szansę stać się bardzo ważnym narzędziem prezentacji programu nie tylko samego związku, ale również środowisk, które odgrywałyby w nim wiodącą rolę. Z jednej strony o wpływy walczyło więc środowisko Komitetu Obrony Robotników, a z drugiej grupa ekspertów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej z sierpnia 1980 r., wspierana przez środowisko Klubów Inteligencji Katolickiej i działaczy Towarzystwa Kursów Naukowych oraz Konwersatorium Doświadczenie i Przyszłość. Tymczasem 6 grudnia 1980 r. niespodziewanie pojawiła się kandydatura działacza katolickiego Andrzeja Micewskiego – jak wspomina w swych pisanych na bieżąco pamiętnikach Waldemar Kuczyński stali za nią przedstawiciele Kościoła – biskup Bronisław Dąbrowski i ksiądz Alojzy Orszulik. Lech Wałęsa powierzył mu „zorganizowanie i redakcję naczelną czasopisma i wydawnictwa Związku”. Jednak misja Micewskiego zakończyła się niepowodzeniem i po niespełna trzech tygodniach (26 grudnia) złożył on rezygnację.
Bliżej „Gazety Krakowskiej”, niż „Gońca Małopolskiego”?
W końcu 7 stycznia 1981 r. KKP powołała na stanowisko redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność” Tadeusza Mazowieckiego. Władze krajowe związku powierzyły mu dobór zespołu redakcyjnego oraz określenie charakteru pisma, „zgodnie z zawartymi w Statucie celami NSZZ >>Solidarność<<”. Wybór ten miał istotne znaczenie i zdecydował o przyszłej linii programowej pisma. Mazowiecki był zwolennikiem dialogu, kompromisu i porozumienia z władzami. Nic zatem dziwnego, że jak pisał po latach w charakterystyce prasy związkowej w okresie 1980-1981 Krzysztof Łabędź: „Z badań prasoznawczych wynikało, że niektóre wypowiedzi publikowane w >>Tygodniku Solidarność<< były w większym stopniu zbieżne z wypowiedziami pojawiającymi się w niektórych pismach partyjnych (np. w >>Gazecie Krakowskiej<<) niż z treścią innych pism związkowych (np. >>Gońca Małopolskiego<<)”. Według Andrzeja Friszke „Sposób redagowania pisma i artykuły polityczne miały zwiększać szansę >>Solidarności<< na przetrwanie i Polski na stopniowe poszerzania granic wolności”. Wobec czego tygodnik miał być „odważny, ale i roztropny, uderzać we wrogów >>Solidarności<<, ale też nie prowokować tych, którzy byli niezdecydowani.” Kolejną cechą charakterystyczną tygodnika pod rządami Tadeusza Mazowieckiego było dążenie do utrzymania jedności „Solidarności”, stąd unikanie pewnych tematów i pomijanie wypowiedzi szeregu osób, głównie dotyczących różnic poglądów politycznych w łonie związku.
Zresztą tworzoną przez siebie redakcję Mazowiecki starał się oprzeć na wielu środowiskach, m.in. bliskich mu „Więzi” czy Klubu Inteligencji Katolickiej, ale też Konwersatorium Doświadczenie i Przyszłość czy młodych działaczach opozycji. Jego zastępcami zostali Bohdan Cywiński i Kazimierz Dziewanowski, a sekretarzem redakcji Artur Hajnicz (zastąpiony później przez Krzysztofa Wyszkowskiego).
37 i pół numeru
Pierwszy numer „Tygodnika Solidarność” ukazał się 3 kwietnia 1981 r. Był on pismem o zasięgu ogólnokrajowym, największym w „Solidarności” pod względem nakładu. „Tygodnik Solidarność” zajmował się wszystkimi dziedzinami życia (m.in. działalnością związku i władz, wzajemnymi relacjami między nimi, kwestiami ekonomicznymi i gospodarczymi, oświatą, kulturą itd.). Szczególnie dużo uwagi poświęcał kwestiom prawa i praworządności, problematyce wymiaru sprawiedliwości i historii najnowszej. Do wprowadzenia stanu wojennego do kiosków trafiło jeszcze kolejnych 36 numerów. Kolejny, notabene podwójny, nie zdążył się już ukazać. W drukarni w Łodzi wydrukowano natomiast dodatek do niego.
Tygodnik został definitywnie zlikwidowany dopiero po przyjęciu w październiku 1982 r. nowej ustawy o związkach zawodowych, oznaczającej likwidację dotychczas istniejących i konfiskatę ich majątku. Oczywiście od 13 grudnia 1981 r. rządy w nim nie sprawował już Tadeusz Mazowiecki, który był internowany, a komisarz wojskowy. Osoby zatrudnione w piśmie otrzymały jeszcze (dzięki staraniom radcy prawnego Jacka Ambroziaka) trzymiesięczne wypowiedzenia i z końcem lutego 1983 r. „Tygodnik Solidarność” zakończył formalnie swój żywot. Co prawda w 1989 r. wznowiono jego działalność (pod szyldem związku i początkowo również pod kierownictwem Mazowieckiego, następnie zastąpił go Jarosław Kaczyński), ale nie powtórzył już sukcesu sprzed 8 lat…
Grzegorz Majchrzak
Źródło: Muzeum Historii Polski