30 marca 1940 roku żołnierze Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego, dowodzonego przez mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, pokonali niemiecki batalion policji pod Huciskiem w powiecie koneckim. Nieprzyjaciel, ponosząc spore straty w ludziach (ok. 100 ofiar) i sprzęcie, musiał zarządzić odwrót.
„Pierwszy bój wygraliśmy na całej linii mimo dziesięciokrotnie liczniejszego nieprzyjaciela. Duch panował świetny, a pluton kawalerii wykazał ogromną brawurę i odwagę” – relacjonował pchor. Henryk Ossowski „Dołęga”, autor dziennika bojowego.
Misja płk. Okulickiego
Gdy 13 marca 1940 roku do Gałek, gdzie od sześciu tygodni przebywali żołnierze „Hubala”, przybył wysłannik Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej – płk Leopold Okulicki „Miller”, zaczął się nowy etap działalności Oddziału Wydzielonego WP. Wysłannik oznajmił majorowi decyzję Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego, który nakazywał rozwiązanie oddziału. W związku z tym „Hubal” zwołał odprawę wyższych dowódców.
Rozkaz ten zaskoczył hubalczyków, którzy przygotowywali się do walki z okupantami licząc na rychłą wiosenną ofensywę aliantów. Oddział mjr. Dobrzańskiego przetrwał zimę, co więcej, w czasie postoju rozrósł się do liczby 320 ludzi pod bronią. Dlatego nie podjął decyzji o rozwiązaniu oddziału, choć jednocześnie pozostawił podkomendnym wolną rękę.
„Wszystkich zgłaszających zamiar odejścia z Oddziału postanawiam zwolnić, natomiast żołnierzy, którzy w dalszym ciągu chcą moją żołnierską dolę dzielić, zatrzymuję przy sobie stwarzając kadrę Oddziału, który w swoim czasie będzie mógł jawnie występować w obronie naszej Ojczyzny” – napisał „Hubal” w rozkazie z 14 marca.
Postój w Hucisku
Uszczuplone siły mjr. Dobrzańskiego, liczące po częściowej demobilizacji zaledwie ok. 70 żołnierzy (część oficerów, którzy odeszli, wzmocnili regionalne struktury ZWZ), przeniosły się do Huciska. Major zdawał sobie sprawę z faktu, że Niemcy, prowadzący m.in. rozpoznanie lotnicze, namierzyli dotychczasową lokalizację oddziału. Wiedział też, że wróg utrzymuje stały kontakt z miejscowymi konfidentami.
„Wieś Hucisko położona była na pograniczu lasów chlewiskich i niekłańskich, co stwarzało dogodne warunki do obrony w razie ataku ze strony nieprzyjaciela. Przez całą dobę nad bezpieczeństwem oddziału czuwały warty oraz posterunki wystawione przed wsią. Wszystkie osoby zmierzające do wsi były przepuszczane, jednak przy opuszczaniu wsi każda z nich była legitymowana” – pisze Łukasz Ksyta w książce „Major Hubal. Historia prawdziwa”.
Major Dobrzański dokonał reorganizacji oddziału, rozbudował siatkę informatorów, stworzył placówki konspiracyjne w Aleksandrowie, Hucie i Stefankowie. Regularne patrole konne miały zapewnić należyte rozpoznanie okolicy. Do oddziału dołączyli ochotnicy; jego liczebność wzrosła do ponad stu partyzantów.
W Hucisku i okolicach „Hubal” oraz jego żołnierze obchodzili święta wielkanocne, przypadające na 24 i 25 kwietnia.
Niemiecka akcja policyjna
W międzyczasie wyższy dowódca SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie Friedrich Wilhelm Krueger zarządził ostateczną likwidację polskiego zgrupowania. Nieprzyjaciel dysponował dwoma zmotoryzowanymi pułkami SS, pułkiem kawalerii SS, dwoma zmotoryzowanymi batalionami policji oraz oddziałami żandarmerii. Łącznie Niemcy mieli ok. 5 tys. ludzi, skoncentrowanych w rejonie Skarżyska-Kamiennej, Szydłowca, Chlewisk i Przysuchy.
Według informacji posiadanych przez Niemców, siły podlegające mjr. Dobrzańskiemu stacjonowały w rejonie Gałek i Huciska. Do likwidacji polskiego oddziału skierowano dwa bataliony policji.
„Niemcy posuwają się w kierunku (…) Hucisko, zachodząc od strony północno-wschodniej, wobec tego I pluton zajmuje stanowisko na skraju wsi Hucisko od strony północno-wsch. 2 drużyny, II pluton zajmuje rejon lasu w odległości 700 m od Huciska, w kierunku na wschód. 3-cia drużyna II-giego plutonu, drużyna grup. i pluton kawalerii stanowią odwód” – pisał pchor. Ossowski.
Polscy żołnierze byli w ciągłej gotowości, dochodziły do niej informacje o koncentracji znacznych sił niemieckich, jednak rozkaz „Hubala” o przyjęciu walki był zaskoczeniem. Jak podkreślił Zygmunt Kosztyła w książce „Oddział Wydzielony Wojska Polskiego Majora +Hubala+”, decyzja o stoczeniu boju z przeważającymi siłami nieprzyjaciela była związana prawdopodobnie z obawą przed demoralizacją hubalczyków, która mogła być efektem dalszego unikania walki.
Bój pod Huciskiem
Niemcy przystąpili do ataku rankiem 30 marca. Pierwszą zaatakowaną miejscowością były Gałki; tam jednak od kilkunastu dni nie było już żołnierzy Hubala. Mimo wszystko wieś została spacyfikowana przez jeden z niemieckich batalionów.
„Wypędzili wszystkich mieszkańców z domów, oddzielili 40 mężczyzn w wieku od 15 do 60 lat i zamknęli w stodole, stojącej obok szkoły. Następnie popędzili ich do Gielniowa, dołączając po drodze 20 mężczyzn aresztowanych w Mechlinie” - pisze Kosztyła. Jak dodaje, zatrzymani zostali zamordowani 4 kwietnia pod Radomiem.
Następnie siły policyjne skierowano w rejon Huciska. Od rana do „Hubala” napływały meldunki o zbliżających się Niemcach; w celu właściwej oceny sytuacji mjr Dobrzański wysłał w rejon walk patrole konne. Niektóre z nich nawiązały z wrogiem kontakt bojowy, inne zawczasu się wycofały. Stopniowo Polacy zajmowali stanowiska obronne; piechota obsadziła skraj lasu, ok. 2 km od Huciska. W odwodzie stacjonowała kawaleria wraz z drużyną ciężkich karabinów maszynowych.
Główny atak Niemcy przypuścili ok. godz. 11, ale natarcie załamało się pod silnym ogniem Polaków. „Hubal” nakazał jednemu z patroli obejście wrogich ugrupowań i uderzenie od tyłu; plan tylko połowicznie się powiódł - udało się wyjść na tyły wroga, choć żołnierze mjr. Dobrzańskiego wpadli tam w zasadzkę.
W międzyczasie atak wykonali ułani, którzy nacierając z zagajnika uderzyli na kolumnę niemieckich samochodów ciężarowych. „Wybuchy granatów na tyłach wywołały popłoch wśród Niemców. Słychać było okrzyki: „Halt!” i odgłosy przedzierających się przez zagajnik niemieckich żołnierzy. Z oddalonej o jakieś pół kilometra linii walki dobiegł okrzyk: „Hura!”. To piechota ruszyła na bagnety. Niemcy uciekali w popłochu gęstym zagajnikiem wzdłuż szosy: w pewnym momencie odcięli ułanom drogę do koni. Nie trwało to jednak długo. Ułani podpaliwszy niemieckie samochody wrócili do Huciska” – opisywał walki hubalczyk kpt. Marek Szymański „Sęp”, autor publikacji „Oddział majora Hubala”.
Zaskoczeni nieprzyjaciele zaczęli się wycofywać, porzucając sprzęt. Niemcy ratowali się ucieczką także na głównym kierunku natarcia; tam część polskiej piechoty atakowała na bagnety. Udany pościg, a tym samym całkowite zniszczenie sił wroga nie powiodło się ze względu na braki w amunicji. Niemcy uszli w kierunku na Chlewiska.
„Grupa uderzeniowa nieprzyjaciela, wprowadzona do walki na nasze tyły, wykorzystując pagórkowaty teren, zaatakowała wycofującą się 4 kompanię, obrzucają granatami ręcznymi parkujące pojazdy. Wystąpił brak amunicji. Kompania została wycofana” – zapisano w raporcie niemieckiego dowództwa dotyczącym przebiegu akcji wojskowej na obszarze Radom-Końskie-Kielce w dniach 30 marca – 2 kwietnia.
Jak podkreślono, Niemcy nie zdołali użyć pod Huciskiem ciężkiej broni ze względu ukształtowanie terenu oraz silną zawieję śnieżną. W rzeczywistości – jak podkreśla kpt. Szymański – walczono w „piękny słoneczny dzień”.
Bilans potyczki
W trwającym ponad dwie godziny boju niemiecki batalion poniósł ciężkie straty osobowe – ok. 100 zabitych i rannych, w tym oficerów. Major „Hubal” w komunikacie z 4 kwietnia, wydanym do miejscowej ludności, wspominał o ok. 50 zabitych po stronie niemieckiej i ponad 100 rannych (relacje miejscowej ludności, o których wspomina kpt. Szymański, mówią o 80-200 ofiar wśród Niemców). Wróg bezpowrotnie utracił też sześć samochodów, z czego cztery ciężarowe.
Jak wynika z raportu „Hubala”, w potyczce zginęło dwóch Polaków, kolejnych dwóch zostało rannych. Łączne straty po stronie polskiej, licząc walki stoczone wcześniej przez patrole, wyniosły 11 zabitych i 10 rannych; dodatkowo dwóch żołnierzy uznano za zaginionych, jeden zdezerterował.
Sukces Polaków był całkowity. Major Dobrzański spodziewał się jednak dalszych działań wroga i nie zamierzał dłużej stacjonować w rejonie Huciska. Pod wieczór 30 marca Polacy wycofali się w kierunku na wieś Szałas Stary. Do miejscowości przybyli nazajutrz ok. godz. 3, po pokonaniu dystansu ok. 25 kilometrów.
Niemiecki odwet na cywilach
Mieszkańców powiatu nie ominęły jednak niemieckie represje. Ofiarami padali też mieszkańcy Huciska. Specjalna grupa pacyfikacyjna wtargnęła do wsi już nazajutrz po zwycięstwie hubalczyków, 31 marca. Aresztowano wtedy co najmniej 30 mężczyzn. Kolejną obławę okupanci urządzili 11 kwietnia zabijając ponad 20 ludzi.
Łącznie w ramach pacyfikacji wsi powiatu koneckiego (oprócz Huciska także miejscowości Szałas Stary, Skłoby i Gałki Krzczonowskie) Niemcy zabili 712 osoby.
Dalsze losy „Hubala”
Już 31 marca Niemcy zadecydowali o kontynuowaniu działań zmierzających do likwidacji oddziału polskiej partyzantki. Wzmocnione siły miały otoczyć lasy suchedniowskie. Początek akcji wyznaczono na 1 kwietnia. Po wielogodzinnych walkach, za cenę sporych strat pod Szałasem Starym, za cenę niemałych strat, żołnierzom mjr. Dobrzańskiego udało się wyrwać z okrążenia. Oddział uległ jednak rozproszeniu. Wieczorem 2 kwietnia Niemcy ogłosili, że „grupa powstańcza mjr. Hubala” została zlikwidowana.
„Zaprzeczamy wszelkim fałszywym wiadomościom, pochodzącym z zakłamanych do ostateczności źródeł niemieckich, o zlikwidowaniu „polskiej bandy” jak chcą uprzejmie nas nazywać, mimo że z tą „bandą” walczą czołgami i samolotami i to niefortunnie. Oddział w dalszym ciągu istnieje i istnieć będzie. Rękojmią tego niech będzie fakt utrzymania się oddziału od początku wojny, mimo tak ciężkiej zimy” – napisał w kwietniowym komunikacie mjr Dobrzański.
Faktycznie Oddział Wydzielony WP przestał istnieć dopiero pod koniec czerwca 1940 roku, po nadejściu informacji o klęsce Francji. Od dwóch miesięcy nie żył już jednak „Hubal”, który zginął 30 kwietnia 1940 roku w niemieckiej zasadzce pod Anielinem.
Waldemar Kowalski