W wolnych chwilach warto sięgać do powieści historycznych. Gatunek po woli się odradza i zyskuje odbiorców nie tylko pośród ścisłego grona historyków i miłośników historii, ale także wśród miłośników literatury w ogóle, którzy niejako przy okazji uzupełniają swoją wiedzę. Można przy takiej literackiej sposobności zachęcić także do zajrzenia w niejeden dokument uświadamiający własne miejsce w historii. Taką metodę w narracji i anegdocie stosuje Wacław Holewiński w książce "Lament nad Babilonem. Powieść o Żołnierzu Wyklętym".
Nie jest to pełna, chronologiczna i uporządkowana biografia a retrospekcje wielu rozproszonych zdarzeń i anegdot wysnutych z życia Tadeusza Danilewicza (1895-1972). O tym, że samo życie i historyczne już postaci są wystarczającym pierwowzorem dla atrakcyjności świadczą kolejne nagrody i wydania, z których ostatnie opatrzone rzeczywistą biografią, napisaną przez wnuczkę bohatera Marię Panenka-Mazur, sporządzoną na podstawie dokumentów, archiwum rodzinnego i innych zbiorów prywatnych zyskało także bogatą oprawę fotograficzno-dokumentalną. Nie tylko zatem na powieść jako taką, ale szczególnie na to konkretne wydanie pragnę zwrócić uwagę.
Porównanie powieści z całą barwnością i soczystością przypominanych wątków i anegdot, z uporządkowanymi kolejami losu bohatera - nie pozbawionymi jednak emocjonalnego podtekstu w podejściu do omawianej postaci - daje szczególnie realistyczne zderzenie tych dwu subiektywnych i tak różnych relacji o tym samym człowieku. Pośrodku tej podwójnej opowieści mieści się trochę suchych rozkazów i dokumentów. W tym zestawieniu widać dopiero jak różnorodnie można odczytywać fragmenty dziejów.
Tadeusz Danilewicz – w tradycji rodzinnej ze względów bezpieczeństwa przybrał kswę „ciocia Tosia” - pochodził z Przedrzymichów Małych, z rodziny żółkiewskich Ormian, po ojcu i Polaków (z sąsiedniej wsi), po matce. Obydwie rodziny spotykały się w tym samym kościele parafialnym w Kulikowie.
Urodził się w 1895 r. i kształtował w duchu patriotycznym, religijnym, wychowywany w poczuciu odpowiedzialności, sumienności, woli stałego kształcenia się i dzielenia z innymi nabytą wiedzą i umiejętnościami. Szkołę rozpoczął w Żułkwi i kontynuował aż do wybuchu I wojny Światowej i jako gimnazjalista został powołany do wojska a w 1915 r. wcielony do armii austriackiej. W tym samym roku otrzymał świadectwo dojrzałości w reaktywowanej, po działaniach wojennych szkole. Od tego momentu na stałe związał się z wojskiem (od szeregowca, przez szkołę oficerską, po której w stopniu kaprala powrócił do jednostki jako instruktor formacji marszowych.
W końcu 1916 r. wyruszył na front. Później następne szkoły, awanse itd. do 10 listopada 1918 r. przebywał na froncie austriacko-rosyjskim. Za zasługi w armii austriackiej odznaczony Brązowym Medalem Waleczności i Krzyżem Karola. Stamtąd przedzierał się do polskich oddziałów, dwukrotnie aresztowany przez Ukraińców miał być wymieniony (jeńcy polscy i ukraińscy). Do wymiany jednak nie doszło. Nieco później zdołał zbiec i w czerwcu 1919 r. zgłosił się do Wojska Polskiego we Lwowie.
Po kolejnych awansach i doświadczeniach w lipcu 1920 r. zgłosił się do walki z bolszewikami i został dowódcą 10 Kompanii 12 Pułku Piechoty. Szybko wysłany na front był ciężko ranny w obie nogi. Powrócił do wojska, przeszedł kolejne kursy i awanse, ale musiał chodzić o lasce i w końcu został uznany za niezdolnego do służby. Otrzymał Krzyż Walecznych i miał czas na studia we Lwowie i po 2 latach prawa został osadnikiem w powiecie Baranowicze. Pojawiła się rodzina, kolejne córki, ale i powrót do czynnej służby wojskowej i kolejne awanse. Dalej były ciągłe przenosiny najpierw w Korpusie Ochrony Pogranicza, później w piechocie, dalsze studia, kursy, awanse, odznaczenia. Równocześnie pomoc w wychowaniu brata, który zapowiadał się na birbanta – ostatecznie wylądował w Anglii, gdzie założył rodzinę. Ten wątek Franka wielokrotnie przewija się w powieści. Przed II wojną światową Tadeusz Danilewicz dosłużył się stopnia majora.
W kampanii wrześniowej walczył w składzie 2 Dywizji Piechoty Legionów w Armii „Łódź” gdzie dowodził jednym z batalionów, a dalej w okolicach Modlina i obronie twierdzy Modlin. Otrzymał Virtuti Militari i trafił do niewoli. Już w listopadzie 1939 r. znalazł się w konspiracji kolejno: Narodowo-Ludowej Organizacji Walki, Narodowej Organizacji Wojskowej. W lipcu 1941 został zastępcą szefa Oddziału Organizacyjnego Komendy Głównej NOW. Nie chciał przejść z NOW do AK, więc wstąpił do NSZ w 1942.
Do AK przystał dopiero w Marcu 1944 r. z częścią NSZ, która pogodziła się z decyzją scalenia. Był już podpułkownikiem gdy został szefem Sztabu Komendy Głównej NSZ-AK i taką funkcję pełnił również w czasie powstania warszawskiego, a od listopada 1944 do początku czerwca 1945, szefa sztabu. Niewiele w jego wędrówce brakowało, by znalazł się siedemnastym pośród skazanych w Moskiewskim procesie szesnastu. Później jeszcze niemal do końca 1945 r. był „Delegatem dla Spraw Wojskowych przy Delegaturze Rządu i Komendantem Sił Zbrojnych uznających legalny Rząd Londyński. Dalej była już tylko emigracyjna tułaczka, rozłąka z bliskimi, choroby, odnawiane rany.
Z chronologicznie uporządkowanej drogi Tadeusza Danilewicza powracające i wymieszane wspomnienia i natręctwa brzmią jeszcze bardziej dramatycznie.
Wacław Holewiński, Lament nad Babilonem, Warszawa 2013
Małgorzata Bartyzel
Źródło: Muzeum Historii Polski