24.12. Warszawa (PAP) - W IV wieku zmieniono datę świąt Bożego Narodzenia z 6 stycznia na 25 grudnia. Dlaczego? I co chrześcijańskie święta mają wspólnego z rzymskimi saturnaliami? W rozmowie z PAP odpowiada na te pytania archeolog prof. Andrzej Niwiński z Uniwersytetu Warszawskiego.
Poza tym oprócz świąt ku czci Słońca, od połowy grudnia aż do stycznia Rzymianie radośnie świętowali Saturnalia. Chociaż obchodzenia Saturnaliów w chrześcijańskim Cesarstwie Rzymskim zakazano, ogromny procent ludu dalej hucznie je świętował.
"Teologowie postanowili wykorzystać tradycję przedchrześcijańską, żeby świętować narodzenie Jezusa. Dlatego przeniesiono święto narodzenia Chrystusa z 6 stycznia na 25 grudnia - mówi Niwiński. - Można było wtedy powiedzieć, że ludzie świętują już nie z powodu rodzącego słońca, ale rodzącego się Jezusa".
Niwiński wyjaśnia, że Saturnalia były wielkim festiwalem. Trwały od połowy grudnia do początku stycznia. Archeolog dodaje, że w Rzymie pierwszy dzień nowego roku nazywano "kalendami" i z tej nazwy powstały polskie "kolędy". W czasie Saturnaliów Rzymianie odwiedzali się, obdarowywali prezentami, radośnie się bawili i mieli dni wolne od pracy.
"Cesarze próbowali ograniczyć długość trwania Saturnaliów: Cezar August do 3 dni, a Kaligula do 5. Nie udało im się; doszło do nawet do rozruchów. Dlatego cesarze machnęli ręką i pozwolili ludowi się bawić. I lud się bawił doskonale: dawanie podarków, dni wolne od pracy, przebierańce A wszystko to mamy dzisiaj w szacie świątecznej" - zaznacza Niwiński.
Kim był Saturn, czyli grecki Kronos? Według mitu, kiedy bogowie wyrzucili go z Olimpu, przybył do Italii i został królem. Pod jego rządami zapanował złoty wiek gospodarki a ludzie byli sobie równi za czasów jego panowania.
"Ale Kronos był też potwornym tyranem i chciał rządzić światem. Wykastrował swojego ojca - Uranosa, a swoje dzieci pożarł, żeby mu nie zabrały władzy. Przed pożarciem uchował się Zeus, który pokonał ojca i przejął po nim władzę". Niwiński zauważa podobieństwo między tym mitem, a biblijną rzezią niewiniątek: Król Herod postąpił trochę jak Saturn. Żeby nie dopuścić do przejęcia władzy przez nowonarodzone dziecko, kazał wymordować małych chłopców. Jednak Jezus ocalał: ten, którego chciano zamordować, panuje nad światem.
Saturnalia ustanowiono w czasie II wojny punickiej, kiedy kartagiński wódz Hannibal zagrażał Rzymowi. Rzymianie, oprócz militarnych przygotowań postanowili sięgnąć do elementu religijnego i zwrócić się do obdarzonego ogromną siłą Saturna. Dzięki świętu ku czci tego boga, ludność miała uwierzyć, że nastąpi mobilizacja boskich sił przeciw Hannibalowi. Rzym wojnę wygrał, ale święto tak spodobało się ludowi, że nie dał on sobie go odebrać.
Niwiński wyjaśnia, że w czasie Saturnaliów ludzie, jak za mitycznego panowania Saturna w Italii stawali się równiejsi wobec prawa: niewolnicy zyskiwali specjalne prawa, mogli odmówić pewnych poleceń i np. zasiadali do wieczerzy z panami. Echem tej równości w czasie Saturnaliów jest kolacja wigilijna, w czasie której wszyscy są równi, a za dawnych czasów zasiadano do niej wspólnie ze służbą.
W czasie Saturnaliów spośród ludzi niskiego stanu wybierany był król. W Polsce, zanim pojawiła się choinka, w rogu izby stawiano "króla", czyli snopek siana. Według badacza między tymi tradycjami również jest łączność.
Gdy w Rzymie i innych ciepłych europejskich krajach świętowanie przesilenia zimowego obchodzone było radośnie, to w Europie środkowej i północnej, gdzie również zauważono, że słońca zaczyna przybywać, grudniowe święto traktowano z większą refleksją.
Odrodzenie słońca łączyło się m.in. u Słowian z wiarą w odrodzenie dusz. Tego dnia na cmentarzach palono światło i wierzono, że domy odwiedzane są przez dusze zmarłych. W Europie północnej i środkowej, również i w Polsce, ten dzień był obchodzony jako tzw. Zaduszki Zimowe.
Zimowe Zaduszki zachowały się w wielu polskich ludowych tradycjach wigilijnych: w oknie ustawiano światełka lub choinkę ze światełkami, żeby dusze mogły łatwo do domu trafić. Poza tym duszom trzeba było w czasie Wigilii dać jeść: rzucało się w kąty coś z każdej potrawy, albo nie sprzątało się potraw tylko zostawiało się je po wigilii. Poza tym, siadając na ławę trzeba było dmuchnąć, żeby nie przygnieść żadnej duszy, a gospodarz powinien tej nocy odstąpić duszom swoje łoże.
Tradycja obcowania tego dnia z duchami zachowała się również w zwyczaju zostawianiu pustego miejsce przy wigilijnym stole. Jak podejrzewa Niwiński, w Polsce ta tradycja została wzmocniona naszą historią. "Prawie w każdej rodzinie dworskiej, szlacheckiej kogoś brakowało: powstańcy, zesłańcy, uciekinierzy przed represjami. Potem do tego dochodziły braki spowodowane tym, że mnóstwo osób emigrowało za chlebem. Puste miejsce przy stole miało być symbolicznie miejscem tych osób, których przy stole zabrakło." Tak więc gościnność i puste miejsce przy stole to właśnie echa Zimowych Zaduszek.
"Te dwie tradycje: saturnaliczna radość i północnoeuropejska refleksja spotykają się bardzo wymownie w polskiej Wigilii. Nasze obyczaje odzwierciedlają te dwie sprzeczne tradycje. Z jednej strony jest refleksja, wspominanie dusz i gościnność, a z drugiej strony radość w przeżywaniu świąt - ucztowanie, prezenty, jasełka i żarty" - podsumowuje archeolog.
Ludwika Tomala (PAP)
lt/ tot/ jbr/