Ponad trzy tony dokumentów - w tym zdjęcia, listy, notatki, rysunki - składa się na archiwum Franciszki i Stefana Themersonów, które trafiło do warszawskiej Biblioteki Narodowej. Archiwum przekazała w środę jego dotychczasowa opiekunka, Jasia Reichardt.
Stefan Themerson był pisarzem, filmowcem i kompozytorem, jego żona Franciszka - malarką, ilustratorką książek i scenografką. Ich dokonania w dziedzinie awangardowego kina w latach 30. porównywane bywają do osiągnięć Luisa Bunuela, Mana Ray'a, Fernanda Legera.
Większość filmów oraz książek Themersonów to wynik artystycznej współpracy, choć zdarzało im się też działać osobno. Franciszka malowała, ilustrowała i budowała scenografie. Stefan pisał, komponował oraz tworzył filmy. W latach 30. XX w. założyli w Warszawie Spółdzielnię Autorów Filmowych, do której należeli Aleksander Ford, Wanda Jakubowska, Witold Lutosławski. Ich ówczesna twórczość zaginęła w czasie wojny, ale późniejsze filmy przeszły do historii kina i historii sztuki.
W przekazanym archiwum znalazły się rękopisy, listy, dzienniki, księgi rachunkowe, notatki, prace graficzne, dokumenty, a nawet przedmioty - maszyna do pisania, okulary, negatywy filmowe czy klocki drzeworytnicze.
"Ratowanie dziedzictwa i zasobów archiwalnych wydaje się najmniej wdzięcznym zajęciem. Ale takie gesty, jak ratowanie zasobów dziedzictwa pisanego, ratowanie dziedzictwa wybitnych artystów wydaje się czynnością szczególnie ważną" - powiedziała podczas środowej uroczystości przekazania zbiorów Themersonów warszawskiej Bibliotece Narodowej minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska.
Małgorzata Omilanowska: Ratowanie dziedzictwa i zasobów archiwalnych wydaje się najmniej wdzięcznym zajęciem. Ale takie gesty, jak ratowanie zasobów dziedzictwa pisanego, ratowanie dziedzictwa wybitnych artystów wydaje się czynnością szczególnie ważną.
Jak podkreśliła, "w przypadku Themersonów sprawa nie jest prosta - nazwanie ich pisarzami to powiedzenie za mało (...) Zajmowali się niezwykle różnorodną działalnością artystyczną; właściwie chyba robili wszystko, co para artystów może w życiu robić - fotografowali, kręcili eksperymentalne filmy, rysowali, malowali, robili grafiki, typografie, pisali poezję. To archiwum zawiera dokumentację wszystkich tych aktywności. Niestety wojny nie przetrwała dokumentacja ich najwcześniejszej aktywności. Straciliśmy te zasoby. Ocalała natomiast cała wielka spuścizna, dokumentująca ich niezwykłą działalność z okresu emigracji" - dodała.
Archiwum przekazała jego dotychczasowa opiekunka, kuratorka, krytyk sztuki i członkini rodziny - Jasia Reichardt. "Przez wiele lat czułam wielką odpowiedzialność za całą spuściznę Themersonów (...) nie tylko dlatego, że to moja rodzina, ale także dlatego, że ich praca jest tak interesująca. Nauczyłam się wiele o ludziach, których znali oni przed wojną, postaci świata artystycznego. Ważną częścią archiwum są dokumenty z emigracji, z Londynu. Wszystko zapisywali w kalendarzach i notatnikach" - podkreśliła. "Archiwum to nie tylko historia, to życie. Ono musi żyć" - dodała.
Rok przed wybuchem II wojny św. Themersonowie wyjechali do Paryża. We wrześniu 1939 r. oboje zgłosili się do polskich oddziałów tworzących się we Francji: ona została wysłana do Londynu, do ministerstwa informacji przy rządzie polskim na uchodźstwie; oddział, w którym walczył Stefan, został rozbity. Dopiero po dwu latach udało mu się dotrzeć do Londynu, do żony.
"Liczymy, że obecność archiwum w Bibliotece Narodowej pozwoli naukowcom (...) także na to, że za tym przyjdą publikacje popularyzujące ich działalność i twórczość" - powiedziała Omilanowska. "To, co tworzyli przed wojną, nie przetrwało, a działalność awangardowa grupy, którą współtworzyli, to jeden z ważniejszych filarów tworzących polską przeszłość II Rzeczypospolitej. Niemniej cenny jest ich dorobek powojenny. Naprawdę tworzyli oni we wszystkich gatunkach sztuki. Tworzyli świat awangardy XX w. i są ważni dla całej Europy" - oceniła.
"Polska jest bardzo wyczulona na sprawy dziedzictwa. Nie chcę ujmować innym narodom, ale jeśli ktoś poniósł tak ogromne straty, jak my podczas II wojny światowej, to dba o każdy papierek. Tego rodzaju archiwa w świecie zachodnim często trafiają na śmietnik; wszystko zależy to od potomków - jeśli rozumieją, co odziedziczyli, potrafią o to zadbać. Jeśli nie - trafia to na przypadkowe aukcje, rozprasza się - +wyjmuje się+ tylko najcenniejsze rzeczy, reszta jest wyrzucana. Rzadko zdarza się, by ktoś poświęcił miejsce i pracę na to, żeby ocalić tak kompletne archiwum" - podkreśliła minister. (PAP)
pj/ gma/