Muzeum Stutthof w Sztutowie (woj. pomorskie) wzbogaciło się o cenny zabytek znaleziony na terenie należącym do dawnego obozu koncentracyjnego Stutthof. To cegła z wyrytymi imieniem i nazwiskiem byłej więźniarki Marty Müller. W przyszłości planuje się prezentować eksponat m.in. podczas wystaw czasowych.
Cegła z wyrytymi imieniem i nazwiskiem Marty Muller została odnaleziona w tym roku w lesie, który kiedyś znajdował się na terenie obozu koncentracyjnego Stutthof, najprawdopodobniej w pobliżu budynku Nowej Kuchni.
"To w tym miejscu Marta Müller wraz ze swoją matką zostały ulokowane po przybyciu transportu z Auschwitz" - tłumaczyła PAP kustosz ds. zbiorów Muzeum Stutthof Bogusława Tartakowska.
Wskazywała również, że budynek ten w przypadku części transportów więźniarek żydowskich służył za miejsce ich tymczasowego pobytu.
Cegła została odnaleziona przez Wojskowe Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne "Ur", które prowadziło na tym terenie prace.
"Nie wiemy, dlaczego nastoletnia więźniarka obozu koncentracyjnego Stutthof zdecydowała się na wyrycie swojego imienia i nazwiska. Może w ten sposób chciała po sobie pozostawić jakiś ślad swojej obecności w KL Stutthof. Zachować w pamięci dla potomnych swoje istnienie" - zastanawia się rzecznik muzeum Łukasz Kępski.
Z informacji zebranych przez muzeum dowiadujemy się, że Marta Müller urodziła się w 1931 roku w żydowskiej rodzinie w niewielkim węgierskim miasteczku Bonyhad. Gdy władze węgierskie zmieniły politykę względem ludności żydowskiej w kraju wraz z swoją matką trafiła do KL Auschwitz. Stamtąd przetransportowano je do obozu Stutthof.
W kartotece obozowej zostaje zarejestrowana w dniu 16 sierpnia 1944 r. Podczas rejestracji uległa zmianie data jej urodzenia. Najprawdopodobniej Malvin Müller – mama Marty zdecydowała się na "postarzenie" córki, aby tym samym zwiększyć jej szansę na przeżycie w obozie. Praktyka, zarówno "postarzania", jak i "odmładzania" była częstym zabiegiem stosowanym przez więźniów.
Muzealnicy wskazują, że Marta Müller w obozie głównym nie przebywa zbyt długo. Wraz z matką została przeniesiona do jednego z podobozów KL Stutthof położonego w okolicach Torunia. Tu ślad zarówno po niej, jak i matce się urywa.
Pojawia się dopiero ponownie w dokumentacji węgierskiej z lat 1945-1946. Z niej muzealnicy dowiedzieli się, że Marta przeżyła wojnę, jako jedna z nielicznych osób ze swojej rodziny.
Kustosz ds. zbiorów Muzeum Stutthof Bogusława Tartakowska zaznaczyła, że znaleziona cegła została zabezpieczona i trafiła do zbiorów muzeum.
"W przyszłości, o ile pozwolą na to warunki i możliwości techniczne, chcielibyśmy ją wyeksponować podczas wystaw czasowych, aby pokazać jakie ślady, artefakty zostały po dawnych więźniach obozu koncentracyjnego Stutthof" - tłumaczyła.
Zaznaczyła również, że muzeum chciałoby aby cegła oraz inne przedmioty znajdujące się w zbiorach wzbudziły zainteresowanie historyków, socjologów zajmujących się zagadnieniem obozów koncentracyjnych i pamięci oraz przedstawicieli innych dziedzin naukowych.
"Wierzymy, że przez pryzmat rzeczy, przedmiotu można spojrzeć na losy więźniów obozu Stutthof w sposób jednostkowy i opowiedzieć ich historię emocjonalnie, wzbogacając przekaz źródłowy o nowe elementy. Dzięki temu zachowamy historię i ich los dla kolejnych pokoleń" - podkreśliła Tartakowska.
Cegła Marty Müller jest jedną z 6 cegieł z wyrytymi przez więźniów inskrypcjami. Widnieją na nich imiona, nazwiska oraz nazwy komend, w których pracowali a także numery obozowe.(PAP)
autor: Piotr Mirowicz
pm/ dki/