Większość obrzędów, które towarzyszyły świętom Bożego Narodzenia na wsi kieleckiej, wiązało się z wróżbami. Czynności miały znaczenie symboliczne – zapowiadały jak będzie przebiegać nadchodzący rok, miały chronić od złego, zapewniać urodzaj – powiedział PAP etnograf Muzeum Wsi Kieleckiej dr Krzysztof Karbownik.
Święta Bożego Narodzenia w dawnej kulturze ludowej miały bogatą symbolikę. Jej korzenie sięgają kultu dusz zmarłych i sił przyrody. W tradycji ludowej Boże Narodzenie, nazywane Godami rozpoczynało również nowy rok. Nabierało przez to charakteru święta początku, od którego zależała przyszłość.
Na Boże Narodzenie w chłopskich chatach na Kielecczyźnie bielono izby, a w kąty wtykano gałązki jedliny. Dekorowano święte obrazy kwiatami z bibuły i gałązkami. Bardzo ważną czynnością było wykonywanie ozdób przez kobiety i dzieci.
U powały izby wisiała podłaźniczka lub wiecha, czubek jodły, świerka lub sosnowa gałąź, poprzedniczka współczesnej choinki. Podłaźniczkę zdobiono orzechami, jabłkami, ciasteczkami, głównie piernikami, kolorowymi wstążkami i różnymi ozdobami z bibuły oraz tzw. światami, czyli krążkami opłatka w różnych kolorach.
"Podłaźniczka nazywana także wiechą spełniała symbolikę wiecznie zielonego drzewa dającego nadzieję na odrodzenie i życie" – zaznaczył w rozmowie z PAP kierownik działu badań etnograficznych w Muzeum Wsi Kieleckiej dr Krzysztof Karbownik.
Ozdoby wykonywano w adwent. "W Wigilię powstrzymywano się od wykonywania różnych +zbędnych+ czynności. Wierzono, że jaka Wigilia taki cały rok" - powiedział.
Chłopskie chaty były wyścielone słomą. "Symbolika siana i słomy jest obecnie utożsamiana ze stajenką, w której narodził się Chrystus. W kulturze chłopskiej nie do końca tak było. Słoma i siano w pewnym sensie nawiązywała do narodzenia Chrystusa w stodółce, ale przede wszystkim słoma i siano była powiązana z duchami osób zmarłych. Wierzono w to, że w źdźbłach siana czy słomie mogą przebywać ich dusze" – dodał etnograf.
Z samą wieczerzą wigilijną wiązało się wiele wierzeń, zwyczajów, a także zakazów i nakazów. Miały one chronić od złego, przewidzieć rzeczy przyszłe, pogodę, zapewnić urodzaj, powodzenie w miłości, obdarzyć w siłę i płodność ludzi, zwierzęta i rośliny na cały nadchodzący rok. "Słomę, którą wyścielona była izba, rzucano na belki stropu. Im więcej jej się tam zatrzymało, tym lepiej wróżyło to na przyszłość" – powiedział.
Osoby, które zasiadały do wigilijnego stołu, najpierw zdmuchiwały siedzisko, po to, aby nie usiąść na duszę, która mogła już zająć wybrane miejsce. "Bardzo uważano na te potencjalne odwiedziny i szanowano je. Dusze mogły przynieść powodzenia, ale mogły też zaszkodzić, jeśli się je zdenerwowało" – zaznaczył.
Z tego powodu, w niektórych domach chowano wszelkie ostre przedmioty. "W ten sposób unikano rozcięcia dusz osób zmarłych, które przebywały w domach. Ubieranie choinki w jabłka, w orzechy czy grzyby też było pewnym aktem oddania - pozostawieniem poczęstunku dla przybyszów zza światów" – dodał.
Określonemu porządkowi podlegało zasiadanie przy wigilijnym stole. "Pilnowano tego, aby najpierw miejsca zajmowały osoby najstarsze. Miało to symbolizować kolejność, w jakiej domownicy będą odchodzić ze świata" – powiedział.
Kolacja wigilijna była postna. Obowiązkowymi składnikami potraw wigilijnych na wsi kieleckiej była kasza, groch i siemię lniane. Dwanaście potraw bardzo rzadko występowało w domach chłopskich. Głównymi daniami były zupy. "Na kielecczyźnie popularny był barszcz z grzybami, zagęszczany kaszą lub podawany z grubą pajdą chleba. Dodatkową zupą był tzw. garus, czyli zupa owocowa, następnie owoce przecierano na sitku i gotową miazgę łączono z wywarem. Powstawała słodka gęsta zupa".
Kolejną z zup, był "siemieniec". "Siemię lniane, rozcierano w tzw. makutrze – dużej glinianej misie za pomocą specjalnej pałki. Do tego dodawano mleko, wodę kaszę. Powstawała bardzo sycąca potrawa" – powiedział etnograf.
Na stole zawsze pojawiała się kapusta z grochem i sam groch, który był podawany bez żadnych dodatków. "Często pojawiały się paluszki z mąki pszennej posypywane makiem. W bogatszych domach wiejskich były dodatkowo polewane miodem".
Typową potrawą świętokrzyską był tzw. zmicorz, czyli placuszki powstające z połączenia startych i ugotowanych ziemniaków z dodatkiem jajka cebuli i przypraw. "Ta potrwa łamie nieco stereotyp, że na kieleckiej wsi nie jedzono ziemniaków" – zaznaczył.
Co ważne potrawy nie były mocno przyprawiane. "Podczas wigilii starano się nie doprawiać potraw pieprzem – co również wiązał się z wróżbami – wierzono, że jeśli wieczerza wigilijna będzie pikantna, to również kolejny rok będzie piekł, będzie zły".
Opłatek z pieprzem podawano natomiast psom. "Miało to sprawić, że pies będzie dobrze pilnował domostwa, będzie zawsze czujny".
Siano znajdujące się pod obrusem używane było do wróżb w celach matrymonialnych. Po spożytej wieczerzy wyciągano źdźbła siana i jeśli trafiło się żółtawe czy podeschnięte to należało jeszcze poczekać na zamążpójście, zielone i zdrowe oznaczało powodzenie.
Od pierwszego dnia świąt rozpoczynały się przepowiednie pogody. "Przez kolejnych dwanaście dni codziennie zapisywano, jaka jest pogoda. Później wróżono, że każdy dzień zapowiada pogodę w kolejnych miesiącach nowego roku" – wyjaśnił etnograf. (PAP)
Autor: Wiktor Dziarmaga
wdz/ mhr/