Na ulicach Żywca Nowy Rok powitają jukace, kawalerowie w charakterystycznych strojach. Odwiedzą sylwestrowe zabawy, by złożyć życzenia. To jedna z najstarszych tradycji w mieście, która korzeniami sięga XVII w. – powiedział rzecznik magistratu Mariusz Hujdus.
Jukace zbiorą się w Sylwestra późnym wieczorem na placu przed dworcem kolejowym w Żywcu, który mieści się w dzielnicy Zabłocie. Kiedyś nie wolno było im przekraczać mostu na rzece Sole i wchodzić do centrum miasta, ale teraz jest inaczej. Zgodę otrzymają od burmistrza Antoniego Szlagora, który spotka się z nimi przy dworcu.
Zgodnie z tradycją jukace odwiedzą bale i przyjęcia. "Goniąc" po nich będą składali życzenia noworoczne, a następnie poproszą wybrane panny do tańca. Będą też trzaskali z bata. Tak minie im czas do rana.
W Nowy Rok przed świtem w kościele św. Floriana w Zabłociu odprawiona zostanie dla nich "msza dziadowska". Po jej zakończeniu jukace rozbiegną się w małych grupkach, by składać życzenia mieszczanom. Przed południem spotkają się przy drodze do Suchej Beskidzkiej.
Tradycja jukacy sięga czasów potopu szwedzkiego i związana jest z obecną dzielnicą Żywca, a dawniej osobną gminą – Zabłociem.
Jukacem może zostać tylko kawaler z Zabłocia. Odziani są oni w stroje, które odróżniają ich od tzw. dziadów, czyli kolędników z okolicznych wsi. Twarze skrywają pod maską wykonaną najczęściej z kawałka baraniego runa z wyciętymi otworami na oczy i usta. Na głowę wkładają czapę zwaną ciaką, która ma formę stożka i jest zwieńczona pomponem. Wypisany na niej jest nadchodzący nowy rok.
Do pasa jukace przypinają dzwonki. Mają też długi bat osadzany na drewnianym trzonku. Wykonują go z dętki, którą owijają bandażami i sznurkiem dla usztywnienia. Wieńczy go pętla, do której przywiązany jest z rzemień z doczepioną "strzelawką". Ta końcówka daje efekt trzasku, który przypomina huk wystrzału z broni palnej.
Wśród jukacy panuje hierarchia. Na czele stoi kasjer, który jako jedyny odziany jest w czerwony strój. Wybierany jest na zbiórce w pierwszym tygodniu grudnia. Wówczas ruszają przygotowania do "gonienia". Trening wymaga sporo wysiłku. Kilkuminutowe podskakiwanie i potrząsanie dzwonkami dopiętymi do pasa przy jednoczesnym trzaskaniu z bata wymaga doskonałej kondycji.
Kasjer ma do pomocy kilku poganiaczy, których można rozpoznać po lampasach na spodniach. Niżej w hierarchii jest dziad, który ma czapkę z rogami, a następnie kominiarz, diabełek i baba. Ci, którzy chcą awansować, muszą wykazać się stażem w byciu jukacem. Nie każdy zostanie jednak kasjerem.
Dawniej jedną ze ściśle przestrzeganych reguł było, że w miejscach publicznych pod żadnym pozorem jukac nie mógł zdradzić swojej tożsamości. Za złamanie zasady groziło zdzielenie przez poganiacza batem. (PAP)
autor: Marek Szafrański
edytor: Paweł Tomczyk
szf/ pat/