Na rok więzienia w zawieszeniu na rok skazał we wtorek Sąd Okręgowy w Krakowie Joannę W.-M. i Mariusza M., oskarżonych o przywłaszczenie obrazu Maksymiliana Gierymskiego "Zima w małym miasteczku", dzieła z listy strat wojennych ministerstwa kultury.
Małżonkowie oskarżeni zostali o przywłaszczenie obrazu o wartości 800 tys. zł, stanowiącego "mienie o znaczącej wartości oraz dobro o szczególnym znaczeniu dla kultury". Zarzucono im także to, że "dokonali nieumyślnego uszkodzenia obrazu poprzez jego nieprawidłowe przechowywanie". Groziło im od roku do 10 lat pozbawienia wolności.
Sąd Okręgowy w Krakowie uznał Joannę W.-M. i Mariusza M. za winnych zarzucanych im czynów i wymierzył im karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok. Na oskarżoną nałożył również karę grzywny w wysokości 500 złotych, uzasadniając, że to na niej ciążył większy obowiązek zadbania o los obrazu, gdyż znajdował się on wśród rzeczy przez nią odziedziczonych. Na oskarżonych nałożono także obowiązek zwrotu wydatków i kosztów postępowania.
Dzieło, które figurowało jako strata wojenna na liście obiektów utraconych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zaginęło w 1945 r., a miejsce jego pobytu ujawnione zostało dopiero w ub.r. Okazało się, że znajdowało się ono w prywatnych rękach – Joanna W.-M. natrafiła na nie, przeglądając rzeczy swojej zmarłej w 2007 r. babci i przechowywała przez kolejne lata.
Jak podkreślił w uzasadnieniu sędzia Maciej Czajka, ten wyrok ma przede wszystkim "walor społeczny". "Chodzi o to, żeby w ten sposób uczulić ludzi na to, że dzieł sztuki, rzeczy cennych dla kultury nie można traktować w sposób niefrasobliwy (...). To jest przestępstwo (...) też przeciwko nam wszystkim, przeciwko – w pewnym sensie – Polsce, społeczeństwu. Ponieważ to jest nasze wspólne dziedzictwo. O to trzeba dbać w szczególny sposób" – powiedział sędzia.
Sędzia Czajka dodał, że "z punktu widzenia czysto ludzkiego, to jest sprawa, którą w zasadzie każdy mógłby osądzić na swój własny użytek". "Każdy z nas mógłby odkryć u swojej babci coś takiego i w pewnym sensie zostać trochę (w to – PAP) wplątany, wbrew swojej woli. Bo zawsze w takich sytuacjach mamy na myśli nieuczciwych handlarzy sztuką, paserów dzieł wojennych, ludzi, którzy są nastawieni na zysk, którzy są pazerni. A oskarżeni tacy nie są, bo – mimo że traktowali ten obraz jak swój – nie podejmowali żadnych kroków, aby go sprzedać, spieniężyć" – podkreślał.
Sędzia Czajka zaznaczył również, że działanie oskarżonych – którzy przynajmniej jeden raz rozwinęli obraz – "relatywnie w niewielki sposób wpłynęło na stan zadbania" tego dzieła. Z kolei uzasadniając niski wymiar kary, podkreślał, że oskarżeni nie byli do tej pory karani.
Jak mówiła Joanna W.-M. pod ogłoszeniu wyroku, nie było łatwo ustalić, czy znaleziony przez nią obraz naprawdę stanowił dzieło utracone. "Trzeba by było się w to wgłębiać, a człowiek stara się unikać takich sytuacji, odchodzić od problemów" – mówiła oskarżona dziennikarzom.
Z kolei jej obrońca Piotr Wierzbanowski zaznaczył, że decyzja o ewentualnej apelacji zostanie podjęta dopiero po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku.
"Rzeczywiście, z uzasadnienia sądu wynika, że starał się on wyważyć wszelkie okoliczności – i te podmiotowe, dotyczące oskarżonych, jak i te, które mają znaczenie dla społeczeństwa. Natomiast z drugiej strony, można mieć wątpliwości, czy wszelkie ustalenia zostały poczynione dogłębnie, dlatego też dopiero po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem podejmiemy decyzję, czy apelować w tej sprawie" – powiedział dziennikarzom Wierzbanowski.
Wyrok jest nieprawomocny.
Jak wynika z ustaleń prokuratury, obraz "Zima w małym miasteczku" w 1938 r. kupiło Muzeum Narodowe w Krakowie od antykwariusza Franciszka Studzińskiego. Po wybuchu wojny przejęli go Niemcy. W czasie okupacji przechowywany był w budynku Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, gdzie mieściła się siedziba Generalnego Gubernatorstwa. Wisiał w gabinecie oficera Kajetana Muehlmanna, który zajmował się zabezpieczaniem dzieł sztuki i skarbów kultury w Generalnym Gubernatorstwie. W 1945 roku Niemcy, wycofując się, podpalili budynek i ślad po obrazie zaginął.
Maksymilian Gierymski (1846-1874) był wybitnym pejzażystą wywodzącym się ze szkoły monachijskiej. Choć żył zaledwie 28 lat, namalował około 100 dzieł, a jego obrazy były chętnie kupowane za granicą. Według specjalistów część z nich może się wciąż znajdować w prywatnych kolekcjach w Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii, USA i w Ameryce Południowej. (PAP)
Autor: Nadia Senkowska
nak/ joz/