Po raz 25. ulicami śródmieścia Włocławka w niedzielę przeszedł korowód grup zapustnych z okolicznych wsi. Pojawienie się przebierańców z maszkarami obwieszcza zakończenie karnawału i nadejście postu, pożegnanie zimy i powitanie wiosny.
Zaprezentowali się członkowie grup z Kaniewa, Lubrańca, Mikanowa, Olganowa, Ossowa, Probostwa Górnego, Śmiłowic, Świętosławia i Wichrowic, którzy w swych miejscowościach podobne przemarsze organizują w ostatni dzień karnawału.
Na włocławskich ulicach pojawiły się m.in. maszkary zwierzęce - koza, bocian, niedźwiedź i koń, postaci Cyganki i Żyda, a także diabeł i śmierć. Nie zabrakło "żywego umarłym", czyli mężczyzny w masce, trzymającego przed sobą kukłę umarłego. W przemarszu uczestniczyły wiejskie kapele i orkiestry dęte, których muzyka łączyła się z odgłosem dzwonków, trzaskaniem batów i kłapaniem szczęk zwierzęcych figur.
"Gdy w 1985 r. rozpoczęłam poszukiwania etnograficzne na Kujawach, zaskoczyła mnie skala zjawiska, niemal w każdej wsi wędrowano z kozą we wtorek zapustny. Wówczas zrodził się pomysł, aby przebierańców zapraszać do Włocławka. W 1986 r. pięć grup zapustnych wystąpiło na scenie muzeum, ale już w 1988 r. odbył się pierwszy przemarsz przez miasto" - powiedziała PAP szefowa Muzeum Etnograficznego we Włocławku Krystyna Pawłowska.
Kujawy są jednym z nielicznych regionów, gdzie w wielu miejscowościach ciągle kultywowana jest tradycja wędrowania po wsiach przebierańców, zwanego często chodzeniem z kozą. Zwyczaj miał wyrażać pragnienie opędzenia zimy i przywołania wiosny, a odwiedzane przez przebierańców domostwa miało spotkać szczęście i dostatek. Mówiono "gdzie koza przychodzi, tam żytko się rodzi", a często dodawano "i panna za mąż wychodzi".
"Gdy w 1985 r. rozpoczęłam poszukiwania etnograficzne na Kujawach, zaskoczyła mnie skala zjawiska, niemal w każdej wsi wędrowano z kozą we wtorek zapustny. Wówczas zrodził się pomysł, aby przebierańców zapraszać do Włocławka. W 1986 r. pięć grup zapustnych wystąpiło na scenie muzeum, ale już w 1988 r. odbył się pierwszy przemarsz przez miasto. Początkowo impreza odbywała się do dwa lata, a już od 1995 r. co roku" - powiedziała PAP szefowa Muzeum Etnograficznego we Włocławku Krystyna Pawłowska.
Podkreśliła, że zwyczaj przemarszów we wtorek zapustny jest ciągle żywy w wielu kujawskich wsiach, ale już zabawy, zwane tu podkoziełkiem nie mają już charakteru obrzędowego jak przed wojną.
"W zabawach mogły uczestniczyć panny na wydaniu, była to okazja od kojarzenia małżeństw. Na stole leżała wystrugana z brukwi czy ziemniaka figurka koziołka-naguska, zwanego też golcem, z męskimi atrybutami płodności. Prowadzący zabawę podprowadzał panny do stołu, a te rzucały drobne pieniądze na naguska i za to dostawały chłopaka od tańca. Dziewczyny, które miały dużo pieniążków mogły podchodzić do stołu kilka razy i wybierać sobie chłopaka" - powiedziała Pawłowska.
Przyznała, że w przypadku korowodów zapustnych przechodzących prze Włocławek obrzędowość schodzi obecnie na dalszy plan, mają one bardziej charakter widowiska czy parady.
"Nawet dawny groźny niedźwiedź jest dziś misiem przyjaznym dzieciom, a bocian paraduje z muszką i meloniku. To pozwala jednak przyswoić dawne zwyczaje, które nie zawsze są dziś znane i rozumiane. Jednak niezmienny jest zestaw podstawowych figur kozy, konia, bociana i niedźwiedzia, czy postaci Żyda i Cyganki. Nieraz nie ma symbolu odchodzącej zimy i nadchodzącej wiosny +żywego na umarłym+ czy symbolu prokreacji - +dziada na babie+" - dodała.
Jednak grupy zapustne wędrujące w ostatni dzień karnawału na wsiach starają się być wierne tradycji. Często przemieszczają się w niedużych przyczepach do przewozu żywego inwentarza, ciągniętych przez traktory, aby odwiedzić jak najwięcej miejsc. (PAP)
rau/ pz/