W Międzynarodowym Dniu Pamięci o Zagładzie Romów przedstawiciele władz samorządowych oraz instytucji publicznych złożyli kwiaty i zapalili znicze przed Kuźnią Romów w Łodzi – miejscem pamięci na terenie dawnego obozu cygańskiego utworzonego podczas okupacji w Litzmannstadt Getto.
"Dorobek cywilizacyjny, który obserwujemy w postaci nowoczesności, technologii i rozwoju, mógł dać nam wszystkim poczucie, że nigdy już nie wydarzy w historii taki zakręt, w którym znów będzie działa się krzywda. Od lutego tego roku widzimy, że historia się nie skończyła, a nasza cywilizacja nie jest doskonała. (…) Dlatego tak ważne jest, aby wspominać te wydarzenia, które miały miejsce 80 lat temu" - powiedział podczas obchodów wiceprezydent Łodzi Adam Wieczorek.
Obóz Cygański (tzw. Zigeunerlager) funkcjonował w Litzmanstadt Getto zaledwie dwa miesiące - od listopada 1941 r. do stycznia 1942 r. Władze niemieckie zamknęły w nim ponad 5 tys. Romów i Sinti pochodzących z Bungerlandu i Styrii na pograniczu austriacko-węgierskim. Z powodu makabrycznych warunków - w obozie nie było łaźni, latryn, wody i kuchni - oraz panującej epidemii tyfusu plamistego w ciągu trzech miesiący zmarło ponad 700 więźniów.
Wśród śmiertelnych ofiar choroby był też komendant obozu SS-Oberscharfuehrer Eugen Jansen, który zaraził się podczas inspekcji. Jego śmierć i obawa przed rozprzestrzenieniem się tyfusu na aryjską stronę spowodowały, że władze niemieckie podjęły decyzję o likwidacji obozu. Dla Romów i Sinti oznaczało to śmierć.
Pozostałych przy życiu od 5 do 12 stycznia 1942 r. hitlerowcy wywieźli, a następnie zagazowali w niemieckim obozie zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem. Byli tam mordowani w tzw. "samochodach - komorach gazowych" - średniej wielkości ciężarówkach, do których wnętrza odprowadzano gazy spalinowe. Z całego obozu cygańskiego nie przeżył nikt.
Miejscem przypominającym o kaźni więźniów Zigeunerlager jest dawna kuźnia, będąca obecnie oddziałem Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi; w ubiegłym roku otwarto w niej wystawę stałą.
"Porajmos (z romskiego - "pochłonięcie"; słowo oznaczające eksterminację Romów przez III Rzeszę - przyp. PAP) to słowo mało znane. Tak samo jak mord na ludności cygańskiej. Bardzo często po 1945 roku, to właśnie mord na tej grupie był w cieniu Holokaustu. To, że pamiętamy jest w gruncie rzeczy zasługą ostatnich 15 lat. Ludność cygańska nie dostała do dziś żadnego odszkodowania ze stron niemieckiego oprawcy, ale uzyskała jedno, czyli pamięć" - powiedział przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi Marcin Gołaszewski.
Jak ocenił, przypominanie o zagładzie Romów jest konieczne nie tylko z szacunku dla ofiar, lecz też jako przestroga dla przyszłych pokoleń.
"To, że wydarzył się mord na ludności cygańskiej i żydowskiej było efektem nienawiści, która była obecna w społeczności niemieckiej od wieków. Jeżeli prawo staje się bezprawiem, to nie ma wtedy miejsca na szacunek dla drugiego człowieka. To wydarzyło się w latach 30. i 40. XX wieku w Niemczech, jednak może się powtórzyć, bo zło jest banalne. Spotykając się tutaj, oddajemy hołd pomordowanym, w tym także ludności naszego miasta. Musimy jednak myśleć też o przyszłości, by takie bezprawie i taki mord nigdy się nie powtórzył" - podkreślił.(PAP)
Autorka: Agnieszka Grzelak-Michałowska
agm/ pat/