Przedmioty pochodzące sprzed wielu wieków, ślady dawnych osad żyjących wówczas ludzi można znaleźć nawet podczas prac polowych. O takich zjawiskach trzeba powiadomić np. miejscowe władze – informuje Narodowy Instytut Dziedzictwa.
Na współczesnych terenach rolniczych, szczególnie tam, gdzie ziemia jest żyzna, ludzie osiedlali się od tysięcy lat. W takich miejscach podczas pracy w polu można natrafić na ślady osad, cmentarzysk i obecności ludzkiej sprzed wielu wieków. Chcemy na to uwrażliwiać w ramach niedawno rozpoczętej kampanii „Zabytki to Twoje dziedzictwo. Nie pozwól niszczyć. Reaguj!" - poinformował PAP dyrektor Narodowego Instytutu Dziedzictwa Bartosz Skaldawski.
Przykładem jest niedawne znalezisko we wsi Krynica, gdzie operator kombajnu natknął się na polu kukurydzy na dziurę mającą około półtora metra średnicy i trzy metry głębokości. Jak wykazały oględziny, kryły się pod nią korytarze będące pozostałością kopalni skał wapiennych.
"Właściciel pola zachował się w tym przypadku wzorcowo - poinformował o tym przedstawicieli Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie, którzy przyjechali na miejsce, aby obejrzeć odkrycie i zdecydować, co dalej zrobić z tym znaleziskiem " - powiedział Skaldawski.
Dyrektor przypomniał, że ukrywanie czy zakopywanie czegokolwiek na własną rękę jest zabronione i zagrozi za to wysoka kara finansowa - kwestie te reguluje ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. "Nawet znalezisko, które pozornie wydaje nam się nieważne lub mało wartościowe, może okazać się bardzo cenne z historycznego punktu widzenia" - podkreślił.
Szef Instytutu przypomniał, że wszystkie zabytki archeologiczne, bez względu na sposób znalezienia, są własnością Skarbu Państwa, nie można ich sobie zatrzymać ani sprzedać. Grożą za to kary tak jak za kradzież, nawet kara pozbawienia wolności. Dodał, że warto jednak wiedzieć, że przypadkowemu znalazcy zabytku należy się nagroda Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Sportu, jeśli tylko zachował się zgodnie z przepisami. Wyjaśnił, że od lat są to nagrody finansowe, a procedurę uruchamia Wojewódzki Konserwator Zabytków po zgłoszeniu odkrycia. W wielu przypadkach odkrywcy są też dodatkowo nagradzani przez miejscowe samorządy - dodał.
Skaldawski tłumaczył, że odkrycie stanowiska archeologicznego wcale nie oznacza wizyty archeologów i wykopalisk, bowiem większość z nich pozostaje nienaruszona. Badania archeologiczne prowadzi się tylko w sytuacji, gdy w miejscu znaleziska planowana jest inwestycja, albo kiedy przemawia za tym szczególnie uzasadniony interes naukowy. Jeśli naukowcy zdecydują się na badania, muszą uzyskać zgodę właściciela terenu, któremu należy się też odszkodowanie za ewentualne straty, ale takie sytuacje zdarzają się rzadko.
Na obszarach wiejskich można spotkać stanowiska archeologiczne widoczne już na pierwszy rzut oka - grodziska i kurhany. Nie wolno ich rozkopywać ani niszczyć. Pobieranie piasku i wszelkie prace ziemne w takich miejscach wymagają pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków - zaznaczył.
Jak mówił, zdarzają się też przypadki nielegalnego poszukiwania zabytków. Bardzo często na polach i łąkach można zobaczyć osoby poszukujące pamiątek historycznych przy pomocy wykrywaczy metalu. Taka działalność wymaga uzyskania pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków, w innym przypadku jest przestępstwem. Konserwator nie wyda takiego pozwolenia, jeżeli rolnik nie udzieli zgody na prowadzenie poszukiwań na swojej ziemi. Oznacza to, że nikt nie może samowolnie wejść na cudzą ziemię ze sprzętem do poszukiwań - podkreślił szef Instytutu. (PAP)
autor: Anna Wysoczańska
awy/ drag/ pad/