Rynek sztuki, kolekcje oraz partnerstwo publiczno-prywatne na przykładzie Towarzystw Zachęty Sztuk Pięknych były tematem piątkowej debaty w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. Spotkanie odbyło się w ramach Forum Debaty Publicznej.
Debatę "Brakujące ogniwo. Partnerstwo publiczno-prywatne na przykładzie Towarzystw Zachęty Sztuk Pięknych" zorganizowano w ramach Forum Debaty Publicznej w cyklu "Twórczość, dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze bogactwo Polski". Wśród gości była m.in. minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska.
"Tworzenie kolekcji sztuki to inwestycja w duchowość, to inwestycja w kreatywność współczesnych Polaków, inwestycja w przyszłe dziedzictwo Polski. Kolekcje to nie jedynie zbiór takich czy innych przedmiotów, to przede wszystkim sposób uczestnictwa w świecie. Dobre kolekcje są bogactwem kulturalnym kraju, świadczą o wrażliwości społeczeństwa i o jego świetnym przygotowaniu edukacyjnym" - powiedział otwierając piątkową debatę w Pałacu Prezydenckim podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Maciej Klimczak.
Przypomniał także, że inicjatorem programu zakładania kolekcji regionalnych był w 2004 r. Waldemar Dąbrowski, ówczesny minister kultury. "Główną ideą programu +Znaki czasu+ - tak się ten program nazywał - było przywrócenie i ożywienie relacji współczesny artysta - jego dzieło - obywatel. Celem było inspirowanie, wspieranie i promocja sztuki współczesnej oraz gromadzenie zbiorów" - przypomniał Klimczak.
W debacie skupiono się na przykładach trzech instytucji: kolekcji we Wrocławiu, Białymstoku i Lublinie. "Warto, byśmy w ramach tej debaty zastanowili się, jak można ulepszyć sposób kolekcjonowania dzieł sztuki w Polsce z myślą nie tylko o kolekcjach państwowych ale także prywatnych" - podkreślił podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta.
"We Wrocławiu Dolnośląska Zachęta powstała w 2004 r. w wyniku porozumienia między prezydentem miasta a ministrem kultury. Początki jej finansowania przebiegały według idei ministra Dąbrowskiego, idei +dwóch kieszeni+ - tyle, ile daje lokalne środowisko, tyle dokłada minister. W związku z tym możliwe były różnego rodzaju zakupy. Tak dobrze było do kryzysu, do 2008 r., gdy nastąpiły problemy z finansami publicznymi w całej Polsce, ale dziś też nie obowiązuje zasada +drugiej kieszeni+. Czym innym jest aplikowanie do środków ministerstwa, czym innym wkład własny" - powiedziała Dorota Monkiewicz z Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty we Wrocławiu.
W debacie skupiono się na przykładach 3 instytucji: we Wrocławiu, Białymstoku i Lublinie. "Warto, byśmy w ramach tej debaty zastanowili się, jak można ulepszyć sposób kolekcjonowania dzieł sztuki w Polsce z myślą nie tylko o kolekcjach państwowych ale także prywatnych" - mówił podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Maciej Klimczak.
Podkreśliła, że dziś kolekcje Zachęty finansowane są ze środków państwowych i samorządowych. "Kolekcja Dolnośląskiej Zachęty to obecnie ponad 120 artystów i 4000 jednostek inwentarzowych. To ogromna kolekcja, zdeponowana w Muzeum Współczesnym Wrocław" - dodała. Zwróciła także uwagę, że firmy międzynarodowe mają bardziej rozbudowane programy wspierania kultury niż ich polskie odpowiedniki.
Zbigniew Sobczuk, artysta, animator, kurator, szef lubelskiej Zachęty także podkreślał problem sponsoringu z sektora prywatnego. Jednym z największym sponsorów lubelskiej galerii był Janusz Palikot. "Po modelowym rozpoczęciu, w którym nie uczestniczyło miasto, nie pojawiła się już tego typu filantropijna aktywność. Przeszliśmy na model ministerialno-samorządowy. Kolekcja powstaje przy udziale środków z ministerstwa kultury i miasta Lublin" - powiedział.
"Kolekcja powstała w wyniku społecznych konsultacji. To piękne i wyjątkowe. Wnikamy w historię miasta - nasza kolekcja budowana jest na sztuce powstającej w Lublinie. U nas powstało założenie główne, właśnie w wyniku tego +wspólnego+ myślenia. Nazywamy to +sztuka idei - idea sztuki+, odwołując się do tradycji sztuki awangardowej. Interesuje nas poszukiwanie nowych obszarów w sztuce" - zaznaczył. "Kolekcja liczy aktualnie zaledwie 172 obiekty autorstwa 91 artystów. To niewielki zbiór, ale spójny" - dodał. Jak podkreślił, nie należy spodziewać się zbyt wiele po finansowaniu prywatnym.
Monika Szewczyk z białostockiej Galerii Arsenał i Podlaskiego Towarzystwa Zachęty podkreślała problem przestrzeni wystawienniczej. Galeria została powiększona o drugą siedzibę w elektrowni.
"To bardzo atrakcyjny budynek, choć nie na tyle duży, byśmy mogli zrezygnować z naszej dotychczasowej siedziby. Elektrownia jest bardzo ciekawą, ale trudną i niewyremontowaną przestrzenią. Dysponujemy częścią budynku, drugi należy do Zakładu Energetycznego. Minie trochę czasu zanim zdobędziemy środki na remont i gruntowną przebudowę i stworzenie ważnego elementu życia miasta. Przestrzeń elektrowni narzuca charakter wystawy. Widzę to jako coś pozytywnego - udało nam się przekuć trudne sytuacje na coś pozytywnego" - podkreśliła.
Zaznaczyła jednak, że w społeczeństwie wciąż pokutuje niechęć wobec sztuki współczesnej. "Dla potencjalnych sponsorów w województwie podlaskim, wspieranie galerii sztuki współczesnej widziane jest jako zagrożenie dla ich prestiżu, niż jego podniesienie".
Piątkowe spotkanie było drugą debatą poświęconą tematowi tworzenia kolekcji sztuki w Polsce.(PAP)
pj/ abe/