Godzinę jazdy samochodem od San Antonio, wśród pojedynczych kaktusów i szybów naftowych, położona jest Panna Maria, najstarsza polska osada w USA. Dumni ze swojego pochodzenia polscy Teksańczycy budują w niej Centrum Polskiego Dziedzictwa.
Otwarcie centrum o powierzchni ponad 1,5 tys. metrów kwadratowych planowano na jesień, ale z powodu epidemii koronawirusa budowa zakończy się z poślizgiem. Dla zwiedzających dostępne będą cztery stałe ekspozycje dotyczące historii Polski w latach 966-1854, imigracji do Teksasu, Polski w XX wieku oraz "polskiego odrodzenia" w Teksasie od 1966 roku. Znajdzie się tam też sala multimedialna na kilkadziesiąt osób.
Podjeżdżając pod centrum w oczy rzuca się położony naprzeciwko budynku biały kościół oraz stary rozłożysty dąb tuż przy świątyni. "Pod tym drzewem wszystko się zaczęło. Jesteśmy przywiązani do dębowego drewna" - mówi PAP nadzorujący budowę John Wojtasczyk. Z dumą pokazuje na dębową podłogę w głównej sali, w której trwają prace wykończeniowe.
Pod tym ponad 150-letnim drzewem o północy 24 grudnia 1854 roku polscy osadnicy ze Śląska wysłuchali pierwszej mszy świętej w Pannie Marii. Później, po nocy spędzonej pod dębowymi gałęziami zaczęli zakładać swoje domostwa, ucząc się jak uprawiać ziemię w Teksasie. Po dziewięciu tygodniach podróży przez ocean i ponad dwudziestu dniach marszu znad Zatoki Meksykańskiej ustanowiono tu pierwszą polską osadę w USA.
W poszukiwaniu lepszego życia w następnych latach do Panny Marii dołączały kolejne setki polskich osadników. Na przybyłych do Nowego Świata czekały trudności, których nie doświadczali w Europie - jadowite węże, upał oraz susze.
"Najgorsze, co może się przytrafić w południowym Teksasie to susza. Modlimy się o deszcz nawet jak jest powódź" - mówi Wojtasczyk. Tegoroczny maj i czerwiec były podobno łaskawe, a opady wystarczające. Świadczy o tym zielona dolina rzeki San Antonio, która często przybiera żółty kolor.
Osadnikom w XIX wieku trudności przysparzała nie tylko natura, ale i historia. Uciekających od konfliktów na Starym Kontynencie w kilka lat po ich przyjeździe do USA dotknęła wojna secesyjna. Polacy wcielani byli do wojsk Konfederacji, w trakcie konfliktu często jednak przechodzili na stronę Unii. Przez to po zakończeniu wojny na południu Stanów Zjednoczonych nie cieszyli się sympatią anglosaskich sąsiadów.
Oprócz sympatii politycznych różnili się od nich także religią, polscy osadnicy i ich potomkowie byli katolikami, a nie protestantami. Centrum ich życia do dziś stanowi kościół, to w nim tłumnie gromadzą się w niedziele i największe święta. "Jesteśmy przede wszystkim katolikami, na drugim miejscu Polakami - tak nas nauczano" - tłumaczy Wojtasczyk.
Polacy z Teksasu urodzeni w XIX wieku mówili głównie po polsku, rzadko po angielsku. Pokolenia z początku następnego stulecia karano za mówienie po polsku w amerykańskich szkołach. "Moi rodzice nie chcieli bym cierpiała tak jak oni, więc uczyli mnie angielskiego" - tłumaczy PAP Joyce Rives z polskiego ośrodka historycznego w Pannie Marii. Tak jak inni mieszkańcy osady mówi po angielsku z charakterystycznym teksańskim akcentem. "Mamy tutaj własną gwarę, mówimy po angielsku, ale wtrącamy polskie, śląskie i rzadziej hiszpańskie słówka" - wyjaśnia.
W budynku ośrodka można kupić mnóstwo suwenirów w biało-czerwonych barwach. "Wychowany w Teksasie, z korzeniami w Polsce" - to napis na jednej z koszulek. Przyjeżdżają tutaj głównie osoby o polskich korzeniach z północy USA; w ostatnich latach odnotowano jednak wzrost turystów z Polski.
By utrzymać się mieszkańcy hrabstwa nie potrzebują znacznych wpływów z turystyki. Dzięki rozwojowi technologii wydobycia od kilku lat w regionie istnieje możliwość wydobywania ropy naftowej na masową skalę. Hrabstwo Karnes, gdzie położona jest Panna Maria, to jeden z największych producentów tego surowca w Teksasie - sprzed kościoła w oddali widać palące się szyby naftowe.
"Niektórzy nieźle się dorobili" - przyznaje PAP jedna z mieszkanek osady. Mieszkańcy Panny Marii nie obnoszą się ze swoim bogactwem. "Jesteśmy skromni, nie pokazujemy naszych majątków. Z zarobionych pieniędzy wielu kupiło lepszy sprzęt rolniczy" - dodaje.
Część pieniędzy przekazywana jest na centrum kultury. Ośrodek o historii polskich osadników w Teksasie docelowo informować będzie w trzech językach - angielskim, hiszpańskim oraz polskim.
Mateusz Obremski (PAP)
mobr/ adj/ kgod/