Polscy katolicy w Atenach od lat obchodzą Wielkanoc wraz z prawosławnymi, którzy stanowią zdecydowaną większość mieszkańców kraju. W tym roku święto przypada wyjątkowo późno, w niedzielę 5 maja.
W dziesięciomilionowej Grecji liczba katolików szacowana jest na ok. 50 tys. Posługujący czwarty rok w Atenach ojciec Marcin Baran opowiada PAP, że o pozwolenie na obchodzenie Wielkanocy w innym terminie, razem z Kościołem prawosławnym, zwrócili się do papieża Pawła VI greccy biskupi po soborze watykańskim II.
Prośba była umotywowana względami ekumenicznymi, ale też praktycznymi. "To ma sens, wszyscy mamy wolne, razem świętujemy" - przyznaje o. Baran z Rzymskokatolickiej Parafii Serca Chrystusa Zbawiciela w Atenach.
"Jesteśmy częścią Kościoła katolickiego w Grecji. Jest to parafia diecezji ateńskiej i w jej ramach działa duszpasterstwo polskojęzyczne. Większość katolików uczęszczających (na nabożeństwa) jest polskojęzyczna, greckojęzycznych jest garstka" - dodaje jezuita.
W kościele odprawiane są nabożeństwa w języku polskim, a na niedzielnej mszy pojawia się od 500 do 800 osób - informuje duszpasterz Polonii.
W roku 2019 w Atenach i okolicach miasta żyło ok. 4 tys. Polaków. "Mamy wrażenie, że jest coraz mniej Polaków, że odpływają powoli m.in. z uwagi na warunki ekonomiczne" - podkreśla ksiądz.
Kościół prowadzony jest przez jezuitów, obecnych w tej parafii od końca lat 80. "Zostali oni poproszeni przez ojców greckich o to, by zajęli się Polakami. Koniec lat 80., lata 90., a nawet początek 2000. - wtedy były tu dziesiątki tysięcy Polaków" - opowiada o. Baran.
"Myślę, że to, że Polacy tu przychodzą, jest objawem pewnej tęsknoty. Wspólnota polska to miejsce, gdzie czują się u siebie. Może nie mówią tak wprost o tęsknocie, ale świadczy o tym fakt, że tu są..." - przyznaje ksiądz.
Kościół mieści się przy ulicy Michail Voda. "Kiedyś było w tej dzielnicy bardzo dużo Polaków. Teraz jest ich o wiele mniej, nasi rodacy przesuwają się w inne miejsca" - zaznacza o. Baran. W okolicy mieszka wielu imigrantów i uchodźców. "Dla niektórych z wyglądu ta dzielnica wydaje się niebezpieczna. Ale ja tu mieszkam cały czas i wydaje mi się, że nie jest aż tak niebezpieczna. Nie ma co się bać" - ocenia ksiądz.
Nieopodal kościoła działa polski sklep "Orzeł". Jego właściciel, pan Mariusz, mówi PAP, że Polacy w Grecji kupują przed świętami to samo co w Polsce - wędliny, zakwas do żuru, słodkości. Przyznaje, że zabrakło tylko cukrowych baranków, bo ze względu na dużą różnicę w terminie obchodzenia świąt w polskich hurtowniach już się skończyły.
"Świętujemy zawsze z Grekami. W tym roku wyjątkowo późno. Na razie nie mam żadnych planów, bo właśnie zamykam sklep..." - podkreśla w rozmowie z PAP pani Dorota, która od siedmiu lat prowadzi polską księgarnię "Novum" znajdującą się naprzeciwko kościoła. "Niestety księgarnia się zamyka: Polonia wyjechała, okolica bardzo się zmieniła... kryzys dał się również nam we znaki" - podkreśla rozmówczyni PAP, która w Grecji mieszka od 30 lat. W księgarni można było kupić polską prasę, książki, kosmetyki, kalendarze.
"Księgarnia się zamyka, ale zostaję w Grecji. Po 30 latach nie wiem, czy odnalazłabym się w polskiej rzeczywistości" - dodaje Polka.
Przy wejściu do księgarni wylegują się koty. "To Maciek i Maniek, to Marysia, o, a tam jest Mania. Dziewczyny z kościoła zaoferowały, że będą za nimi doglądać i będą się nimi opiekować. Nie ma innego wyjścia..." - mówi pani Dorota. (PAP)
ndz/wr/