Kopalnię soli w Wieliczce i Muzeum Żup Krakowskich zwiedzili krewni Ignacego Domeyki, filomaty, geologa i inżyniera górnictwa, który po Powstaniu Listopadowym wyemigrował na Zachód i ostatecznie osiadł w Chile.
Domeyko w 1885 r. odwiedził wielicką kopalnię; trasę, jaką wtedy przemierzył, chcieli poznać jego potomkowie: Paz Domeyko Lea-Plaza z Australii, Cecilia Domeyko z Waszyngtonu i Miguel Domeyko z Chile.
W zwiedzaniu trójce praprawnuków towarzyszył prof. Zdzisław Ryn, były ambasador RP w Chile i Argentynie, alpinista i podróżnik, autor książki o Domeyce (Ignacy Domeyko. Kalendarium życia, 2006).
"Zwiedzanie odbyło się w bardzo kreatywnej atmosferze, zwłaszcza że przywieźliśmy z Litwy egzemplarz nowej monografii o Domeyce pod red. Algimantasa Grigelisa, której jestem jednym ze współautorów" – powiedział PAP prof. Ryn. Jak wyjaśnił, powodem przyjazdu potomków Domeyki do Europy była zarówno międzynarodowa konferencja w Wilnie poświęcona Domeyce, jak i ich osobiste zainteresowanie tym, co prapradziadek dokonał w Polsce i w Europie.
Uzupełnieniem wileńskiej konferencji była dla potomków Domeyki podróż jego śladami po Litwie i Białorusi. Kolejnymi jej etapami była Warszawa, Kraków i Wieliczka. W najbliższych dniach planują jeszcze podróż do Oświęcimia, mszę w Katedrze Wawelskiej w intencji prapradziadka i spotkanie z krakowskim środowiskiem naukowym.
Goście po zwiedzeniu kopalni i podziemnej ekspozycji Muzeum Żup Krakowskich, w Zamku Żupnym omówili, na podstawie dostępnych materiałów, trasę jaką przeszedł w kopalni Domeyko. Analizowali też ówczesny wygląd kopalni.
"Ignacy Domeyko przyjechał do Wieliczki 18 sierpnia 1985 roku. To był jego pierwszy pobyt w Polsce po opuszczeniu kraju. Napisał o tym w swoim pamiętniku, wskazując, że zwiedzał kopalnię 54 lata po tym, jak opuścił Polskę, czyli w 1831 r." - powiedziała PAP dr Barbara Konwerska, zastępca dyrektora ds. naukowo-badawczych i główny inwentaryzator zbiorów w Muzeum Żup Krakowskich Wieliczka.
W swoim pamiętniku, cytowanym w jednej z prac, Domeyko napisał: "Byłem 18 sierpnia 1885 roku w dzień imienin cesarskich w Wieliczce. Po drodze powitalim kopiec Krakusa, a w kopalniach o sto kilkadziesiąt metrów pod ziemią widziałem tego dnia ognie sztuczne, rzęsistą iluminacyję, kaplice i potężne sale, jakim z wielkości z oświetlenia ogromnych pająków lśniących od soli (…)nie dorównują najzbytkowniejszym z królewskich zamków".
"W tych salach pierwszy raz po 54 latach mojego wyjścia z kraju ujrzałem mazurek tańczony przez krakowską młodzież, tęgo i rubasznie, a między tancerkami były i z Podola, i z Poznania, i Litwinki, wszystkie hoże i nadobne" – podkreślił.
Jak dalej wspominał: "Na tym podziemnym balu śpiewano i grano pieśni narodowe, a kiedy przy końcu wielkiej sali balowej zagrano +Boże coś…+ i poczęto nosić mnie i krzyczeć +Niech żyje+, to im też odpowiedziałem głośno +Gdzie Bóg tam wolność, gdzie Kraków tam Polska+ i zawołałem +Niech żyje cesarz, który Wam pozwala mówić i śpiewać i weselić się po polsku+".
Według historyków z muzeum, okoliczności zwiedzania przez Domeykę kopalni nie są trudne do ustalenia. "Wiemy dokładnie, jak to wyglądało, ponieważ mamy folderek z trasą turystyczną z 1885 r., a więc z roku wizyty Domeyki. Do dnia dzisiejszego zwiedza się tę część kopalni prawie tak samo. Tylko niektóre komory ze względu na stan bezpieczeństwa zostały wyłączone. Na pewno jednak Domeyko nie zwiedzał kaplicy św. Kingi, ponieważ tej kaplicy jeszcze nie było" – wskazuje dr Konwerska.
Według historyków z muzeum, okoliczności zwiedzania przez Domeykę kopalni nie są trudne do ustalenia. "Wiemy dokładnie, jak to wyglądało, ponieważ mamy folderek z trasą turystyczną z 1885 r., a więc z roku wizyty Domeyki. Do dnia dzisiejszego zwiedza się tę część kopalni prawie tak samo. Tylko niektóre komory ze względu na stan bezpieczeństwa zostały wyłączone. Na pewno jednak Domeyko nie zwiedzał kaplicy św. Kingi, ponieważ tej kaplicy jeszcze nie było" – wskazuje dr Konwerska.
Według jej relacji, do kopalni na pierwszy poziom Bono schodzono wtedy szybem Daniłowicza, bo od lat 70. XIX w. turyści albo schodzili schodami, albo mogli zapłacić za zjazd maszyną parową. "Czy Domeyko zapłacił, nie wiadomo. Potem była kaplica św. Antoniego, komora Łętów, szybik Antonia, komora Urszula Górna, komory Michałowice, Drozdowice, Saurau i inne. W komorze Steinhauser – niestety już niedostępnej – był przepiękny pokaz +zjazdu u liny+. Górnicy zjeżdżali na linie, śpiewali pieśni górnicze, a towarzyszyły temu pokazy sztucznych ogni, o których wspomina Domeyko" – opowiada Barbara Konwerska.
Jej zdaniem, jeżeli chodzi o opisywany przez Domeykę bal, to na pewno odbył się w komorze Łętów, zwanej też Salą Balową Łętów. "To było miejsce, gdzie organizowano spotkania taneczne z okazji wielkich uroczystości. W II poł. XIX wieku były to bale o charakterze polskim, narodowym. Podejrzewam, że wszyscy wiedzieli, że przyjeżdża Domeyko, stąd to noszenie na rękach, tańce. Z opisu wynika, że był traktowany jak bohater" – uważa wiceszefowa muzeum.
Jak wskazuje dr Konwerska, charakterystyczna dla wielickiej turystyki jest wzmianka o wizycie "w dniu imienin cesarza". "W kopalni było przyjęte, że trzy-, a niekiedy czterokrotnie w roku organizowano tzw. wielkie zjazdy do kopalni. Odbywały się one z ważnej okazji, np. w dniu imienin cesarza, i wtedy cena zwiedzania była niska, wszystkie atrakcje dostępne, a kopalnia rzęsiście oświetlona. W zwykłe dni zwiedzanie kopalni było podzielone na kilka klas i w zależności od tego, na jaką klasę się zdecydował turysta, takie miał atrakcje. Mógł np. iść tylko z lampką górniczą i oglądać ciemności, a mógł mieć pokazy sztucznych ogni i żyrandola na 300 świec w Michałowicach" – mówi Konwerska. Podczas tzw. wielkiego zjazdu kopalnię zwiedzało nawet 400 osób.
Domniemanie o wielkim zjeździe potwierdza relacja jednego ze świadków wizyty Domeyki w kopalni, opublikowana w czasopiśmie "Nowy Kraj". "Mnóstwo osób było wtedy, podczas tzw. wielkiego zjazdu, w kopalni, ale niewielu tylko wiedziało, że pomiędzy nami jest Ignacy Domejko (pisownia oryginału - PAP). Na sali Łętów dopiero rozeszła się radosna wieść, że tak drogi sercu gość w podziemiach się znajduje. Porwaliśmy go na ręce i nosili ponad cisnącym się zewsząd tłumem, który ostatniego filareta witał niemilknącymi długo okrzykami radości" – opisuje uczestnik balu.
Autor relacjonuje także, że na pytanie naczelnika kopalni, czy Domejko nie chciałby skorzystać z windy z trzeciego poziomu na pierwszy, ten odmówił i nie widać było po nim zmęczenia. Chciał także schodami wyjść na powierzchnię, ale na to już naczelnik saliny nie pozwolił. Podczas rozmowy u naczelnika "sędziwy starzec był bardzo wesół, opowiadał nam o życiu swem w Chile i o podróżach przebytych i o licznych kopalniach, które zwiedził" – relacjonował uczestnik spotkania.
O szczegółach tej wizyty mogli usłyszeć potomkowie Domeyki podczas wizyty na Zamku Żupnym w Wieliczce, będącym główną siedzibą muzeum.
Ignacy Domeyko urodził się 31 lipca 1802 w Niedźwiadce Wielkiej (w okolicach Nowogródka), zmarł 23 stycznia 1889 r. w Santiago w Chile. Był geologiem, mineralogiem, inżynierem górnictwa, badaczem Ameryki Południowej; był też pierwowzorem postaci Żegoty z III części "Dziadów" Adama Mickiewicza. Domeyko w Chile pozostał do końca życia, tworząc podstawy dla wielu dziedzin gospodarki państwa oraz szkolnictwo wyższe. U schyłku życia przyjechał do Europy na 4 lata, aby odwiedzić rodzinne strony na Litwie i podróżować po Polsce. Jesienią 1888 r. wrócił do Chile, gdzie potem zmarł. Dla uczczenia jego ogromnych zasług w świecie, UNESCO ogłosiło rok 2002 Rokiem Ignacego Domeyki.
Anna Pasek (PAP)
hp/ pru/