Polska nadal poszukuje blisko 63 tys. dzieł sztuki utraconych w wyniku II wojny światowej. Wciąż czekamy na powrót "Madonny" Cranacha czy "Portretu młodzieńca" Rafaela – mówi Elżbieta Rogowska, naczelnik Wydziału Strat Wojennych w MKIDN.
PAP: 70 lat po wojnie wciąż poszukujemy dzieł sztuki zagrabionych, wywiezionych; odzyskujemy je lub ich nie odzyskujemy. Jak wygląda obecnie bilans strat wojennych, jeśli chodzi o utracone dobra kultury, co odzyskaliśmy, a co jest przedmiotem starań państwa i społeczeństwa polskiego?
Elżbieta Rogowska: Na wstępie warto zwrócić uwagę na fakt, że poszukiwanie i odzyskiwanie start wojennych nie ulega przedawnieniu, to temat aktualny, nadal podejmowany nie tylko przez dyplomację, instytucje państwowe, ale także przez organy ścigania.
Procent odnajdywanych strat wojennych jest bardzo niewielki w stosunku do liczby poszukiwanych dzieł sztuki. Niemniej, w każdym takim przypadku niezwłocznie podejmujemy działania mające na celu odzyskanie obiektu. Bez względu na jego wartość materialną czy artystyczną angażowane są wszystkie siły i środki. Z taką samą determinacją walczymy o miniaturkę wycenianą na kilka tysięcy dolarów, co o dzieło warte miliony. Dzięki temu w ostatnich latach do kraju powróciło 30 zabytków. Obecnie prowadzimy 56 postepowań w ośmiu krajach.
PAP: A jak się zorientować czy obraz, wytworny zabytkowy mebel, stary zegar, piękna porcelana są stratami wojennymi?
Elżbieta Rogowska: Niezwykle istotne jest aby osoby czy instytucje, które dysponują dobrem kultury miały świadomość, iż niektóre aspekty związane historią obiektu lub jego wyglądem powinny zwrócić szczególną uwagę. Alarmujące powinny być znaczące luki w losach zabytku, zwłaszcza w okresie wojennym, lub znaki własnościowe czy niezidentyfikowane numery na odwrocie.
W takich przypadkach należy skontaktować się z Wydziałem Strat Wojennych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego pracownicy ustalą czy dzieło jest stratą wojenną. Warto też zapoznać się ze stroną internetową www.dzielautracone.pl , na które publikowane są najbardziej poszukiwane dzieła sztuki. W przypadku dzieł sztuki, które mają trafić na rynek antykwaryczny pozwoli to zarówno sprzedającemu, jak i kupującemu uniknąć wielu komplikacji.
Elżbieta Rogowska: W ostatnich latach powraca coraz więcej dzieł sztuki. Nie sposób wymienić wszystkich. Jedną z najgłośniejszych spraw było odzyskanie w 2011 r. „Pomarańczarki” Aleksandra Gierymskiego. Niedługo potem mieliśmy przyjemność ponownie włączyć do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie „Murzynkę” Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej, dwa obrazy Juliana Fałata „Naganka na polowaniu w Nieświeżu” oraz „Przed polowaniem w Rytwianach”.
PAP: Kto prowadzi poszukiwania i akcje restytucyjne?
Elżbieta Rogowska: Poszukiwanie zaginionych obiektów należy do naszych obowiązków. Regularnie monitorujemy międzynarodowy rynek dzieł sztuki. Bardzo często informacje o odnalezieniu straty wojennej pochodzą też od muzealników, konserwatorów, kolekcjonerów i pasjonatów, którzy wykonując swoją pracę lub realizując pasję natrafiają na poszukiwane zabytki. Do nas należy również prowadzenie postępowań restytucyjnych.
W pierwszym etapie kluczowe jest zgromadzenie materiałów dokumentujących pochodzenie obiektu oraz okoliczności jego utraty. Jednocześnie należy potwierdzić tożsamość zabytku. Dalsze postępowanie uzależnione jest od postawy strony przeciwnej oraz okoliczności odnalezienia. Współpracujemy z polskimi placówkami dyplomatycznymi. Korzystamy z pomocy prokuratury, krajowych i zagranicznych organów ścigania. W szczególnie trudnych przypadkach angażowane są kancelarie prawne.
PAP: A jakie instytucje prowadzą badania proweniencyjne?
Elżbieta Rogowska: Badania proweniencyjne dotyczą pochodzenia obiektu od momentu powstania do czasów współczesnych. Z reguły prowadzone są przez instytucje, będące właścicielami zbiorów, takie jak muzea czy biblioteki.
PAP: Czy jest jakieś zobowiązanie prawne, aby takie pochodzenie dzieła ustalać?
Elżbieta Rogowska: Powinność przeprowadzania badań proweniencyjnych uwzględniona została w Kodeksie Etyki ICOM. W wymiarze międzynarodowym konieczności wykonywania i publikowania wyników takich badań była jednym z postanowień konferencji waszyngtońskiej z 1998 r.
PAP: Co ostatnio ze strat wojennych udało się odzyskać?
Elżbieta Rogowska: W ostatnich latach powraca coraz więcej dzieł sztuki. Nie sposób wymienić wszystkich. Jedną z najgłośniejszych spraw było odzyskanie w 2011 r. „Pomarańczarki” Aleksandra Gierymskiego. Niedługo potem mieliśmy przyjemność ponownie włączyć do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie „Murzynkę” Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej, dwa obrazy Juliana Fałata „Naganka na polowaniu w Nieświeżu” oraz „Przed polowaniem w Rytwianach”. W marcu tego roku udało się odzyskać dla Muzeum Narodowego we Wrocławiu obraz Jacoba Jordaensa „Św. Iwo wspomaga biednych”, kilka dni temu powrócił do Łazienek Królewskich rokokowy stolik z kolekcji Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Szczególnym sukcesem jest odzyskanie z Niemiec obrazu Francesco Guardiego „Schody Pałacowe". Obraz został zakupiony do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie w 1925 r. od kolekcjonera Leona Kranza i do wybuchu II wojny światowej był eksponowany w galerii malarstwa obcego. Na przełomie listopada i grudnia 1939 r. płótno zostało zarekwirowane i przewiezione do składnicy w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, a w 1943 r. trafiło do siedziby Hansa Franka na Wawelu; rok później, podczas ewakuacji Urzędu Generalnego Gubernatora, przewieziono je do zamku w Sichowie na Dolnym Śląsku.
Dalsze wojenne losy obrazu pozostają nieznane. Został odnaleziony 24 grudnia 1945 r. w Bawarii przez wojska amerykańskie i przekazany do składnicy dóbr kultury w Wiesbaden, a następnie do Central Collecting Point w Monachium. Ponieważ nie ustalono jego proweniencji, trafił na Uniwersytet w Heidelbergu jako obiekt o nieznanym pochodzeniu. W latach 1958-1959 trwały próby ustalenia właściciela, zakończone jednak niepowodzeniem. W związku z tym, płótno przekazano uczelni, która zobowiązała się do kontynuowania poszukiwań. W 1980 r. podjęto decyzję o przekazaniu "Schodów pałacowych" w depozyt Kurpfaelzische Museum w Heidelbergu, a następnie do Galerii Państwowej w Stuttgarcie.
Prawdziwe pochodzenie dzieła zostało ustalone w wyniku badań proweniencyjnych prowadzonych przez dr. Uwe Hartmanna. We wrześniu 2010 r. Departament Dziedzictwa Kulturowego przygotował wniosek restytucyjny obejmujący 300 stron, który za pośrednictwem Muzeum Narodowego w Warszawie przekazano Galerii Państwowej w Stuttgarcie. Starania prowadzone przez Ministerstwo Kultury przy wsparciu Ministerstwa Spraw Zagranicznych doprowadziły do przełomu w stanowisku strony niemieckiej, która w styczniu 2014 r. podjęła decyzję o zwrocie obrazu. Został on przekazany stronie polskiej 31 marca 2014 r.
PAP: Jaka dokumentacja znalazła się na tych 300 stronach?
Elżbieta Rogowska: Dokładny opis zabytku wraz z opisem jego cech charakterystycznych, kopie dokumentów archiwalnych tj. inwentarzy, kart naukowych obiektów potwierdzających prawo własności oraz wszelkie spisy i informacje dotyczące okoliczności utraty i przemieszczeń dokonywanych szczególnie w okresie II wojny światowej zachowane wizerunki zabytku, literatura, w której odnaleźć można wzmianki na temat obiektu.
PAP: Ostatnio odzyskano stolik Stanisława Augusta, czy to istotny akt odzyskania niewielkiego rękodzieła?
Elżbieta Rogowska: Ogromne znaczenie ma każde postępowanie restytucyjne zakończone sukcesem. Odzyskany stolik do gry w karty pochodził z kolekcji mebli króla Stanisława Augusta. Przed 1939 r. znajdował się na pierwszym piętrze Pałacu na Wodzie. W czasie wojny Łazienki podzieliły los wielu rezydencji. Były wielokrotnie grabione, a następnie niemal zupełnie zniszczone. Z oryginalnego wyposażenia zachowało się niewiele. Akt ten jest istotny jeszcze z jednego powodu, jest to bowiem jeden z nielicznych przykładów odzyskania dobra kultury z Niemiec na drodze restytucji sądowej.
PAP: Czy zagrabione dzieła sztuki bywają odkupowane?
Elżbieta Rogowska: Nie. Nigdy nie odkupujemy strat wojennych. Pamiętać jednak należy, że czynnikiem niejednokrotnie utrudniającym odzyskanie zabytku jest jego skomplikowana sytuacja prawna oraz niekorzystne prawodawstwo chroniące, w większości systemów prawych, nabywcę w dobrej wierze. Niestety wiele dzieł sztuki od czasu wojny wielokrotnie zmieniło właściciela, a kolejni nabywcy nie byli świadomi jego pochodzenia.
W nielicznych przypadkach, przy skrajnie negatywnej postawie strony przeciwnej i po wykorzystaniu wszystkich metod prawnych, zawieramy ugodę, na mocy której obecnemu posiadaczowi wypłacana jest niewielka rekompensata. Sytuacja taka jest niezwykle rzadka, a koszty związane z wypłatą rekompensaty pochodzą ze środków sponsorów, a nie budżetu Państwa.
PAP: Czy zmiany polityczne i społeczne po roku 1989 r. wpłynęły na sposób, jakość i tempo odzyskiwania dzieł zagrabionych w czasie II wojny światowej? Jak to było tuż po wojnie, za czasów PRL-u, a jak jest teraz?
Elżbieta Rogowska: Tuż po zakończeniu działań wojennych w maju 1945 r. powołano Biuro Rewindykacji i Odszkodowań, które podlegało Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków funkcjonującej w strukturach Ministerstwa Kultury. Biuro prowadziło działania rewindykacyjne we wszystkich czterech strefach okupacyjnych Niemiec i Austrii. Do najważniejszych obiektów odzyskanych wówczas należą: arrasy wawelskie, kolekcja widoków Warszawy Canaletta, skarbce katedry poznańskiej i gnieźnieńskiej czy obraz Leonarda da Vinci „Dama z Gronostajem".
Rozmowy na poziomie rządowym zaowocowały zwrotem z ZSRR ponad 12 tys. dzieł sztuki, przewiezionych w dwóch etapach w 1946 r. i 1956 r. Do kraju powróciły wówczas m.in kolekcje obrazów Muzeum Narodowego w Warszawie i w Poznaniu, ale również „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga czy kolekcja antycznych waz z Gołuchowa.
Na początku lat. 50. rozwiązano Biuro Rewindykacji Odszkodowań. Restytucja przestała być przedmiotem zainteresowania państwa. Ostatnim epizodem powojennej rewindykacji było sprowadzenie z Kanady w 1961 r. skarbów wawelskich składających się z największej na świecie kolekcji 136 tapiserii, insygniów koronacyjnych polskich królów, bezcennych wyrobów ze srebra, złota, hetmańskich buzdyganów i kolekcji broni.
Elżbieta Rogowska: Kultura jest tym, co nas kształtuje, czyniąc grupę ludzi tego samego kręgu kulturowego wspólnotą. Przepadek części materialnego wyrazu tej wspólnoty jest wydarzeniem zawsze smutnym i bolesnym. Utrata dziedzictwa kulturowego oznaczała nie tylko fizyczną stratę obiektów kultury, ale de facto brutalnie nadwerężała ciągłość historycznego i kulturowego doświadczenia.
PAP: I tak trwało do roku 1989 r. ?
Elżbieta Rogowska: Na początku lat 90. powrócono do tematyki restytucyjnej na poziomie państwowym. Powołano działającego w ramach Ministerstwa Kultury Pełnomocnika Rządu ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą. Na nowo rozpoczęto prace związane z katalogowaniem strat wojennych. Podejmowano starania o zwrot odnalezionych zabytków. Początkowo bazowano na pracach powojennego Biura Rewindykacji i Odszkodowań, które z kolei bazowało na dokonaniach Polskiego Rządu na Emigracji. Jeszcze w czasie wojny polscy muzealnicy z narażeniem życia gromadzili i przesyłali do Londynu dane na temat strat poniesionych w kulturze.
Po roku 90. informacje weryfikowano i uzupełniano przy pomocy muzeów, Regionalnych Ośrodków Studiów i Ochrony Środowiska Kulturowego oraz grupy współpracowników. W ten sposób, w bazie dóbr kultury utraconych w wyniku II wojny światowej, udało nam się zgromadzić 63 tysiące rekordów - w przetłaczającej większości są to dzieła sztuki których się nadal poszukujemy. Praca ta jest kontynuowana.
PAP: Ile strat wojennych odzyskano z Rosji, ile z Niemiec?
Elżbieta Rogowska: Polskie straty wojenne odzyskiwane są nie tylko z Rosji i Niemiec. Dzieła zostały rozproszone po całym świecie. Pojawiają się w Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii, Francji, Austrii, Wielkiej Brytanii czy Turkmenistanie. Jak już wspomniałam w ostatnich latach udało się odzyskać 30 zabytków. Spośród nich zaledwie siedem wróciło z Niemiec. Z Rosji udało się odzyskać na początku lat 90. jeden obraz „Apollo i dwie Muzy” Pompeo Batoniego. Ponadto stronie rosyjskiej przedstawiliśmy 20 wniosków restytucyjnych, które jeszcze nie doczekały się pozytywnego rozpatrzenia.
PAP: A co najbardziej leży na sercu polskiemu ministerstwu kultury i za czym najbardziej tęsknią polscy muzealnicy?
Elżbieta Rogowska: Myślę, że za przywróceniem przedwojennego kształtu kolekcji. Chcielibyśmy, aby do polskich muzeów powróciły dzieła rodzimych artystów takich jak Matejko, Wyspiański, Malczewski Gierymski, Gerson, Pankiewicz, Boznańska; obrazy Brueghla, van Dycka, Cranacha, Rubensa, Picassa czy słynny „Portret młodzieńca” Rafaela.
PAP: O stratach wojennych mówi się, że to straty niepowetowane, nie do odrobienia.
Elżbieta Rogowska: Kultura jest tym, co nas kształtuje, czyniąc grupę ludzi tego samego kręgu kulturowego wspólnotą. Przepadek części materialnego wyrazu tej wspólnoty jest wydarzeniem zawsze smutnym i bolesnym. Utrata dziedzictwa kulturowego oznaczała nie tylko fizyczną stratę obiektów kultury, ale de facto brutalnie nadwerężała ciągłość historycznego i kulturowego doświadczenia.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
abe/ ls/