W centrum świętowania Bożego Narodzenia powinna być osoba Jezusa Chrystusa, który stał się człowiekiem, bo to jest tajemnica nocy betlejemskiej i tajemnica świąt Bożego Narodzenia – podkreślił w wywiadzie dla PAP sekretarz generalny KEP bp Artur Miziński.
PAP: Co jest główną istotą świąt Bożego Narodzenia i w jaki sposób powinniśmy je przeżywać, aby nie zatracić ich wartości?
Bp Miziński: Obserwując dzisiejsze życie wspólnot, w których żyjemy, niejednokrotnie mówi się o świętach Bożego Narodzenia w osnowie zewnętrznej dekoracji, które pojawiają się już na początku adwentu w sklepach, na ulicach miast. Wszyscy mówią o przygotowaniu do świąt, a niejednokrotnie odpowiedź dotyczy porządku, sprzątania, zakupów, może wyjazdów w tym okresie, natomiast zatraca się to, co najbardziej istotne, czyli jak mamy świętować coś, jakieś wydarzenie, które stoi w centrum tego świętowania. Więcej, gdy chodzi o narodzenie Pańskie, to w centrum stoi osoba Jezusa Chrystusa, który stał się człowiekiem. To tajemnica nocy betlejemskiej, tajemnica świąt Bożego Narodzenia.
Dla nas ludzi wierzących to jest prawda, którą mamy celebrować zarówno w liturgii, jak i w naszym życiu, na różnych jego wymiarach, tzn. przygotowania duchowego, przeżywania rekolekcji, spowiedzi bożonarodzeniowej, przemiany naszego życia, troski o to, aby te wartości, które Chrystus poprzez swoje narodzenie jako człowiek przyniósł na świat, miały miejsce w naszym codziennym życiu.
Do tego przeżywania wewnętrznego i modlitewnego włączamy przeżycie liturgiczne, które w okresie poprzedzającym święta Bożego Narodzenia nam towarzyszą, które podkreślają charakter tego czasu oczekiwania na spotkanie z Nowonarodzonym, aby usłyszeć w noc betlejemską głosy aniołów, które zwiastują Dobrą Nowinę, że to Bóg, który jest miłością i z miłości do człowieka, stał się człowiekiem, aby przywrócić człowiekowi utraconą przez grzech godność dziecka Bożego i sprawić, by mógł na nowo wrócić do wspólnoty z Bogiem Ojcem.
Dlatego też smutkiem napawają dni poprzedzające czas Bożego Narodzenia, kiedy niektórzy próbują te święta jakoś świętować, nawet bez wspomnienia tajemnicy Bożego Narodzenia – opłatek bez opłatka, bez śpiewu kolęd, które tę prawdę nam przybliżają, które mają być spotkaniami bardziej przyjacielskimi, towarzyskimi z jakiejś okazji. Tylko pytamy, jaka to okazja, bo okazji może być wiele do świętowania. Natomiast Boże narodzenie ma określony charakter, który celebrujemy.
Stąd też moim pragnieniem i życzeniem dla wszystkich jest to, aby odkryć treść, osobę, która rodzi się dla nas, bo dopiero wtedy te święta i świętowanie będzie miało sens, będzie miało wartość, będzie mogło wpłynąć na nasze życie, jeśli spotkanie z Nowonarodzonym dokona się nie tylko, kiedy Go zobaczymy złożonego w żłóbku i rozczulimy się, jak było Mu zimno, nie myśląc o tym, jak dzisiaj jest Mu zimno, kiedy ludzkie serca są zamknięte, oddalają Go, nie chcą Go przyjąć w nasze serca.
Dlatego też tajemnica Bożego Narodzenia i tych świąt, to przede wszystkim wezwanie do tego, aby zapytać się, czy dzisiaj nie w stajence betlejemskiej, ale w moim sercu jest miejsce dla Boga i chcę przyjąć Chrystusa, Emanuela – Boga z nami, który chce być w życiu, pragnie mieć coś do powiedzenia w tym życiu, pragnie określonego stylu życia. Czy chcę Go przyjąć i czy Go przyjmuję? Jeśli Go przyjmę, to spełnią się też życzenia aniołów, którzy mówią: "Chwała Bogu na wysokości, a na ziemi pokój ludziom". Jeśli ten pokój zagości w naszych sercach, jeśli Chrystus w nich zagości, bo On jest pokojem, On jest miłością, to nada radość i sens naszemu życiu.
PAP: Chrystus przyszedł do nas jako dar od Boga, przyszedł ubogi i rozpoznali Go prości ludzie, pasterze. Czy te święta w jakiś sposób powinny nas otworzyć na ludzi biednych, ubogich i cierpiących?
Bp Miziński: Tajemnica Bożego Narodzenia dokonuje się w świecie ludzi ubogich. Boży Syn nie rodzi się w królewskim pałacu, w przepychu. Nie jest tym, który po ludzku chce rządzić i królować swoją potęgą i mocą, ale uniżył się – jak mówi Pismo Święte – przyjął postać sługi, narodził się w betlejemskiej szopie. Sam potem powie, uwielbiając Boga Ojca, że objawił tę prawdę prostaczkom, a nie tym, którzy uważają się za wielkich, za mądrych, bo oni w swojej pysze niejednokrotnie żyją tak, jakby Boga nie potrzebowali.
Dlatego też solidarność Boga z człowiekiem, szczególnie z człowiekiem ubogim, jest zawsze w centrum życia Kościoła. Przyjmowanie Chrystusa najpełniej objawia się w tajemnicy pochylania się nad człowiekiem potrzebującym. W ostatnich latach papież Franciszek, niezmiernie wrażliwy i uwrażliwiający nasze serca zarówno w swoim nauczaniu, jak i postawą przez swojego jałmużnika, wychodzi do tych najbardziej ubogich i potrzebujących, przywracając w jakiś sposób Kościołowi to zadanie na nowo bycia z ubogimi, bycia Kościołem ubogich dla ubogich. A więc nie w przepychu, nie w dostatku, bo wtedy jest ryzyko pokładania naszej nadziei w tym, co posiadamy i kim jesteśmy, ale odkrywanie prawdy, że Chrystus urodził się jako Dziecię, a więc dany na łaskę czy niełaskę człowieka. Urodził się w szopie betlejemskiej, a nie w innym miejscu, gdzie Go oczekiwali, ale objawiając się, można by rzec, wyrzutkom społeczeństwa, którymi byli pasterze.
Oni są pierwszymi, którzy odkrywają Jego boskość, to im aniołowie zwiastują jako pierwszym Dobrą Nowinę. To oni stają się pierwszymi apostołami. Dlatego też nie tylko w czasie Bożego Narodzenia mamy przeżywać prawdę o naszym odkrywaniu oblicza Chrystusa w ubogich, potrzebujących, cierpiących, doświadczonych losem, Ten okres jest nam dany, żeby przypominać nam, że tą prawdą mamy żyć każdego dnia naszego życia, kiedy będziemy odkrywać oblicze Chrystusa w najbardziej potrzebujących i miłować Go w konkretny sposób, nie słowem, nie odsyłając go do miejsc, gdzie mogą znaleźć noclegownię, czy do miejsc, gdzie dostaną ciepły posiłek, lecz wychodząc do nich, przyjmując ich, opiekując się nimi, stając się dla nich braćmi, tak jak Chrystus uniżył samego siebie, stając się bratem dla nas.
PAP: Dlaczego nie odkrył narodzenia Chrystusa król Herod, a odkryli Go Mędrcy ze Wschodu, idąc za Gwiazdą Betlejemską, złożyli Mu pokłon, składając dary i uwierzyli w Boga. Czy przyjście Mędrców jest symbolem ewangelizacji?
Bp Miziński: Tajemnica Mędrców jest piękną lekcją wielowymiarową dla Kościoła, dla każdego z nas. Po pierwsze, prawdziwa mądrość, która wynika z wiedzy i otwartości na obecność Boga i Jego działanie w naszym życiu sprawia, że najpierw odczuwamy potrzebę szukania Boga, a Mędrcy są tego potwierdzeniem. Jeżeli w prawdzie staniemy wobec rzeczywistości, w której żyjemy, i będziemy uczciwie poznawać, to dojdziemy wcześniej czy później do poznania Boga, do spotkania z Nim, jeśli będziemy mieć otwarte serce, bo On jest w swoim stworzeniu i objawia się poprzez dar swojej obecności.
Druga rzecz z tym związana, to stawianie postawy Mędrców przeciw postawie Heroda, który mając wszystkie dane ku temu, księgi, które to potwierdziły, Mędrców, którzy mu tę prawdę przypomnieli, nie rozpoznał wydarzenia, bo był zamknięty na Boga. I to jest dla nas przestroga, abyśmy żyjąc w tym świecie, łudząc się czasami, że jesteśmy ludźmi wierzącymi, nie mieli zamkniętych serc na Boga, który przychodzi w Chrystusie i jest obok nas, żeby Go rozpoznać, bo zamknęliśmy się w naszym świecie, który sami sobie stworzyliśmy – Boga na naszą modłę, na nasz sposób, na naszą miarę. Tymczasem On się objawia takim, jakim jest. I trzeba wielkiej pokory – pokory Mędrców i trzeba uporu, wytrwałości i uczciwości Mędrców, by tego Boga spotkać, poznać, umiłować i przyjąć.
Przyjąwszy tak jak uczą nas Mędrcy, wracając, by Dobrą Nowiną dzielić się z innymi. I to jest to, co powinien czynić każdy z nas. Kościół uczy nas od zawsze, a przypomniał to Sobór Watykański II, a potem papieże, że Kościół Jezusa Chrystusa jest z natury misyjny, czyli nie jest Kościołem dla siebie, zamkniętym, jakimś Kościołem elit, jakiejś określonej wspólnoty zasklepionej w sobie. Tam jest Kościół Jezusa Chrystusa, gdzie jest misja głoszenia Dobrej Nowiny – tej, którą On przyniósł światu, którą On objawił w swojej osobie, aby dotarła po krańce ziemi i była głoszona po wszystkie czasy aż do Jego powtórnego przyjścia.
Rozmawiał Stanisław Karnacewicz (PAP)
skz/ joz/