Zapomniane już obrzędy towarzyszące niegdyś obchodom Zielonych Świątek można w niedzielę zobaczyć na festynie etnograficznym w Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej. To pierwszy w tym sezonie taki festyn w podbiałostockim skansenie.
Zielone Świątki to ludowa, potoczna nazwa święta Zesłania Ducha Świętego; przypada ono 50 dni po niedzieli wielkanocnej.
W kulturze ludowej to symboliczne zakończenie okresu zimowego i początek lata. Etnografowie zwracają uwagę, że źródłem wielu zwyczajów - kultywowanych przez wieki na podlaskiej wsi - były przedchrześcijańskie obchody święta wiosny oraz towarzyszące im pradawne obrzędy agrarne i pasterskie.
Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej w podbiałostockim Wasilkowie od ponad dziesięciu lat przypomina zielonoświątkowe tradycje ludowe, które zostały już zapomniane. To przede wszystkim tradycja "chodzenia z królewną", która w regionie zaniknęła w okresie międzywojennym, ale została opisana przez etnografów i jest stale przypominana podczas widowisk obrzędowych w skansenie.
W ubiegłym roku impreza nie odbyła się w związku z sytuacją wywołaną przez pandemię koronawirusa.
Podczas niedzielnego festynu archeologicznego "Zielone Świątki w skansenie", który potrwa do późnego popołudnia, jest też przegląd kapel i śpiewaków ludowych oraz kiermasz rękodzieła i tradycyjnej żywności. Przygotowano również warsztaty ziołowe, plecionkarskie czy pszczelarskie, można zwiedzać stałe wystawy i zobaczyć pokazy sokolnicze.
Dyrektor Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej Artur Gaweł przypomina, że ważną rolę podczas Zielonych Świątek odgrywał właśnie kolor zielony symbolizujący odrodzenie. Liście tataraku rozsypywano w izbach, a budynki dekorowano zielonymi gałązkami, najczęściej brzozy. Wierzono, że uchroni to dom przed urokami, a także zapewni urodzaj.
Powszechne było też strojenie krów wiankami lub wstążkami (chodziło o zapewnienie większej płodności i mleczności) oraz palenie zielonoświątkowych ognisk, które miały chronić - jak pisze Gaweł w książce "Rok obrzędowy na Podlasiu" - przed czarownicami. Wierzono bowiem, że potrafią one, stosując różne magiczne praktyki, spowodować nieurodzaj.
Zaprezentowana podczas festynu tradycja "chodzenia z królewną" polegała na tym, że na Zielone Świątki kobiety wybierały spośród siebie najmłodszą i najładniejszą dziewczynę, której zakładano na głowę wianek i ubierano w biały strój, następnie wraz z mężczyznami (marszałkami) obchodziły z nią pola. Miało to chronić uprawy przed klęską nieurodzaju, gradobiciem i innymi zniszczeniami. Od gospodarzy korowód dostawał poczęstunek.
We wschodniej części regionu, we wsiach zamieszkanych przez prawosławnych, "chodzenie z królewną" nazywane było "wodzeniem kusta". Kust to po białorusku krzak, gałązka. Gałązkami (liśćmi, najczęściej klonu) przyzdabiano biały strój dziewczyny, która na głowie miała - podobnie jak "królewna" - wianek. "Kusta" wodzono po wsi od domu do domu, życząc gospodarzom dobrych plonów.
Muzeum przypomina też, że w okolicach Bielska Podlaskiego i Tykocina w Zielone Świątki obchodzono tzw. wołowe wesele. Przystrojone zwierzę, ze słomianą kukłą na grzbiecie, pędzone było przez wieś w towarzystwie orszaku młodzieży i muzykantów, a każda taka wędrówka kończyła się w karczmie huczną zabawą.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ pad/