Wyroby z drewna, gliny, metalu, wikliny, szkła, regionalną żywność, tkaniny i pamiątki - to wszystko można było kupić w niedzielę w centrum Białegostoku, na XXI "Jarmarku na Jana". Nawiązuje on do tradycji z czasów hetmana Jana Klemensa Branickiego. To największa w roku taka impreza w mieście. Jarmark odwiedziło do południa kilka tysięcy białostoczan. Bardzo wiele osób robiło zakupy, słychać było dźwięk katarynek, uczestniczących w festiwalu katarynek odbywającym się w ramach trwających Dni Białegostoku.
Wczesnym popołudniem nad miastem przeszła jednak burza, co sprawiło, że po południu odwiedzających jarmark było już znacznie mniej.
Białostocki "Jarmark na Jana" nawiązuje do tradycji targowej zapoczątkowanej przez przywilej targowy nadany miastu 29 stycznia 1749 roku przez króla Augusta III Sasa. Przywilej ten zapisano w dokumencie potwierdzającym nadanie Białemustokowi praw miejskich.
Swoje wyroby przywiozło do Białegostoku ponad stu wystawców z Polski, Białorusi i Litwy. Przyjechali m.in. producenci mebli i innych wyrobów z wikliny, dębowych beczek, ceramiki, tkanin, narzędzi przydatnych do pracy w gospodarstwie (np. drewnianych sit czy grabi), rzeźbiarze (np. ptaków), kowale artystyczni. Można było kupić regionalną żywność: miody, zioła, pieczywo, wędliny, sery i ciasta.
Rzeźbiarz Zdzisław Błosiński z Zamkowej Woli (Świętokrzyskie) przyjechał na jarmark do Białegostoku po raz drugi. Specjalizuje się w drewnianej rzeźbie ludowej, malowanej. Prezentował m.in. anioły i różne postaci.
"Gdyby nie chińszczyzna, to zbyt byłby bardzo dobry. Osoby, które się znają, są nadal zainteresowane takim rękodziełem, ale są ludzie co patrzą jedynie na cenę. Może to być z plastiku, może być z gipsu, byle było tanie" - powiedział PAP. Dodał, że wielu kupujących w Białymstoku wysyła potem rzeźby za granicę. "Chodzi o to, żeby był to niepowtarzalny wzór, typowy z Polski" - podkreślił.
Głównym organizatorem jarmarku jest Muzeum Podlaskie w Białymstoku. Wojciech Kowalczuk, szef działu etnografii tego muzeum powiedział PAP, że ocena kondycji rzemiosła i twórczości ludowej jest trudna. Jego zdaniem, na przykładzie 21-letniej historii "Jarmarku na Jana" widać, że zmieniają się ludzie, więc zmienia się i rzemiosło.
Powiedział, że tworzy się nowa kategoria wytwórców, którzy robią wyroby dla odbiorcy miejskiego. Kowalczuk uważa, że zaczynamy mieć do czynienia z czymś, co nazwał "reprodukcją". "Pytanie na ile ona będzie pełna, z zachowaniem formy, kształtu, zdobniczych elementów" - dodał etnograf. Zwrócił też uwagę na konieczność edukacji odbiorcy twórczości ludowej i rzemiosła.
Białostocki "Jarmark na Jana" nawiązuje do tradycji targowej zapoczątkowanej przez przywilej targowy nadany miastu 29 stycznia 1749 roku przez króla Augusta III Sasa. Przywilej ten zapisano w dokumencie potwierdzającym nadanie Białemustokowi praw miejskich.
Zgodnie z nim jarmarki w Białymstoku miały się odbywać na Św. Jana, w dniu imienin hetmana Jana Klemensa Branickiego, fundatora miasta. Jarmark jest od lat elementem Dni Białegostoku. (PAP)
rof/ woj/