Paweł Pawluczuk z Hajnówki (Podlaskie) w kategorii krajowej, zaś Mikołaj Abramow z Moskwy - w międzynarodowej, zajęli pierwsze miejsca na Międzynarodowym Festiwalu Cerkiewnego Dzwonienia, który w niedzielę zakończył się w Supraślu k. Białegostoku.
To jedyna taka impreza w kraju. Jej celem jest przede wszystkim kultywowanie ginącej w Polsce, a unikatowej, tradycji i twórczości cerkiewnego dzwonienia.
W tym roku odbyła się szósta edycja festiwalu, a wzięło w nim udział blisko 20 osób z Polski, Białorusi i Rosji. Tradycyjnie odbywa się on tydzień po świętach wielkanocnych, które w tym roku przypadały w Cerkwi w tym samym czasie, co u katolików. Zgodnie z dawnym obyczajem, właśnie w okresie wielkanocnym każdy mógł wejść na dzwonnicę i dzwonić "na chwałę Pana”.
Głównym organizatorem festiwalu pod hasłem "Obwieszcza, wychwala, nawołuje", jest Muzeum Ikon w Supraślu, oddział Muzeum Podlaskiego w Białymstoku. Muzeum Ikon znajduje się w budynkach męskiego prawosławnego klasztoru Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny w Supraślu, na którego dzwonnicy uczestnicy prezentowali swoje umiejętności.
Jurorzy festiwalu oceniający technikę, melodyjność czy duchowość występów poszczególnych osób zwracali uwagę, że na tych samych dzwonach można usłyszeć różne rodzaje rytmu i różne brzmienia. Widzowie nie tylko słyszeli dzwony (słychać je było też daleko od klasztoru), ale technikę gry poszczególnych uczestników mogli też zobaczyć na telebimie, który był ustawiony na klasztornym dziedzińcu.
W tym roku po raz pierwszy rywalizowano w dwóch kategoriach: krajowej i międzynarodowej. Oddzielna kategoria krajowa ma aktywizować osoby dzwoniące w polskich parafiach prawosławnych, które dotąd nie czuły się na siłach, by stanąć do rywalizacji z dzwonnikami z Białorusi czy Rosji, gdzie jest specjalne kształcenie osób grających na cerkiewnych dzwonach.
Kierownik Muzeum Ikon w Supraślu Krystyna Stawecka zwraca uwagę, że festiwal to nie tyle rywalizacja, co możliwość kształcenia się i wymiany doświadczeń. W jej ocenie, biorąc pod uwagę kolejne edycje imprezy, widać progres wśród polskich dzwonników. "Trzeba się nawzajem słuchać. Polacy słuchają gości z zagranicy, oni sami słyszą się nawzajem i myślę, że to jest bardzo inspirujące" - dodała.
Podkreśliła, że organizatorom najbardziej zależy właśnie na tym aspekcie edukacyjnym, a festiwal ma tylko mobilizować, dawać możliwość dowartościowania tej gry. "To ma być coś, co spowoduje, że tym młodym ludziom będzie się chciało cały czas grać na tych dzwonach, rozwijać się" - dodała Stawecka.
W odróżnieniu od dzwonów w Kościele katolickim, w dzwonach cerkiewnych poruszają się nie całe kielichy, a jedynie ich serca. Ich dźwięk ma bardzo duże znaczenie, są bowiem, oprócz głosu ludzkiego, jedynym instrumentem, który można wykorzystywać w cerkwi. Służą do nawoływania wiernych do modlitwy, słychać je też w najważniejszych momentach nabożeństw.
Na XVIII-wiecznej dzwonnicy, usytuowanej w bramie monasteru w Supraślu, jest obecnie dziesięć dzwonów. Jeszcze przed pierwszą wojną światową w monasterskiej dzwonnicy znajdowały się cztery. Największy z nich ważył prawie 2,5 tony, a ich głos było słychać w oddalonym o 14 km Białymstoku. Zaginęły jednak bezpowrotnie, a ich los nie jest znany.
Obecne pochodzą z różnych okresów (w tym jeden z okresu międzywojennego) i z różnych źródeł zostały ufundowane. Dwa mniejsze dołączyły do innych ośmiu dwa lata temu. (PAP)
rof/ jbr/