Prezydent Andrzej Duda z małżonką Agatą Kornhauser-Dudą uczestniczył w czwartek w Zakopanem w koncercie muzyków ludowych grających na dudach. Górale zaprosili prezydenta na „Dudaski Tłusty Czwartek” już po raz drugi.
Prezydent w swoim wystąpieniu podkreślił, że bardzo lubi folklor, zwłaszcza góralski.
„Najbardziej się cieszę, kiedy widzę muzykującą młodzież, dzieci i tych którzy ich uczą. Ta tradycja jest skrzętnie, z niezwykłą pieczołowitością przenoszona tu na Podhalu z ojca na syna" - zaznaczył.
„Folklor, który cechuje góralszczyznę przenika i buduje także polską tradycję i z tak wielką siłą, nie tylko pod Tatrami, ale i za oceanem, gdzie polskie rodziny wyjechały, jest kontynuowany. U was na Podhalu ta tradycja i ten krzyż na Giewoncie są tak głęboko wpisane właśnie w góralską duszę, w was i proszę, żebyście się nie zmieniali nigdy” – apelował prezydent.
Dudaski Tłusty Czwartek to impreza cykliczna odbywająca się co roku w Zakopanem. To spotkanie muzyków grających na różnych odmianach dud z Polski i z zagranicy. Każdego roku spotkanie jest poświęcone innemu historycznemu dudziarzowi z Podhala. W tym roku wspominano zmarłego pięć lat temu Władysława Trebunię-Tutkę, który znany był głównie jako artysta malarz i muzyk, ale również dudziarz – kontynuator wielopokoleniowej rodzinnej tradycji muzykowania na dudach.
Prezydenta przywitali najmłodsi dudziarze zakopiańscy uczący się tej sztuki w Tatrzańskim Centrum Kultury „Jutrzenka”. Para prezydencka podziwiała również grę na dudach z wielkopolskiej Biskupizny – mikroregionu, w którym wytworzyły się odrębne tradycje muzyczne, gwara i stroje ludowe. Tradycje biskupiańskie zostały wpisane w ubiegłym roku na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kultury.
„Folklor, który cechuje góralszczyznę przenika i buduje także polską tradycję i z tak wielką siłą, nie tylko pod Tatrami, ale i za oceanem, gdzie polskie rodziny wyjechały, jest kontynuowany. U was na Podhalu ta tradycja i ten krzyż na Giewoncie są tak głęboko wpisane właśnie w góralską duszę, w was i proszę, żebyście się nie zmieniali nigdy” – apelował prezydent.
Do Zakopanego przyjechali także grający na okazałych kozłach białych muzycy ze Zbąszynia. Gościem specjalnym wydarzenia był żyjący od kilku pokoleń w Stanach Zjednoczonych Tom Osentowski, który mimo, że nie mówi w ojczystym języku, pielęgnuje polskie tradycje i zgromadził pokaźną kolekcję dud polskich i prezentuje ją w różnych miejscach na świecie. Przed publiczności prezentowali się także dudziarze z Beskidu Śląskiego i Żywiecczyzny.
Prowadzący wydarzenie dudziarz i budowniczy instrumentów Szymon Bafia powiedział, że jeszcze w XVIII wieku na dudach grano niemal w całej Polsce. „Instrument był niegdyś bardzo rozpowszechniony w całym kraju. Grała na nim także szlachta, a od dudziarzy pobierano nawet podatki. Zachowało się wiele nazw geograficznych związanych z dudami oraz popularne nazwisko Duda, które oznaczało właśnie muzykującego na dudach” – zaznaczył.
Dudy podhalańskie w okresie międzywojennym był nawet wprowadzone do reprezentacyjnej orkiestry wojskowej pułku Strzelców Podhalańskich.
Niemal każdy europejski kraj posiada swoje odmiany dud - są różnie zbudowane i strojone w różnych tonacjach. Wszystkie mają wspólne cechy: zbiornik powietrza najczęściej wykonany z koziej skóry, piszczałkę melodyczną, na której wygrywa się melodie, jedną lub kilka piszczałek basowych. Najbardziej znane na świecie są dudy szkockie, które są nieodłącznym symbolem Szkocji.
W Polsce występuje siedem odmian tego instrumentu, nazywanego też w zależności od regionu gajdami lub kozą. Na południu Polski gra się na dudach podhalańskich, żywieckich i gajdach śląskich. W Wielkopolsce i ziemi lubuskiej na koźle białym i czarnym oraz na dudach rawicko-gostyńskich i bukowsko-kościańskich.
Dudy nazywane na Podhalu kozą zostały błędnie nazwane kobzą. Ten błąd jako pierwszy najprawdopodobniej popełnił etnograf Oskar Kolberg, a później był wielokrotnie powtarzany m.in. przez Jana Kasprowicza w poemacie zatytułowanym "Kobziarz Mróz".
Umiejętność wytwarzania dud podhalańskich i praktyka gry na tym instrumencie zostały w 2015 roku wpisane na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kultury jako pierwszy instrument muzyczny na tej liście. Dudy podhalańskie ze wszystkich innych dud polskich mają najbogatsze brzmienie, gdyż posiadają cztery głosy (stroiki). Pozostałe dudy są dwugłosowe.
Dudy podhalańskie były do połowy XIX w. wiodącym instrumentem w kapeli góralskiej, później zastąpiono je skrzypcami. To instrument silnie związany z kulturą pasterską. Dudy podhalańskie mają podobną budowę do innych dud z kręgu kultury karpackiej i bałkańskiej.
Dudziarzy na tatrzańskich halach opisywali już pierwsi badacze Tatr, m.in. Wincenty Pol i Seweryn Goszczyński, a także twórca stylu zakopiańskiego Stanisław Witkiewicz.
Badający góralską kulturę muzyczną Adolf Chybiński twierdził, że "każda prawdopodobnie wieś większa na Podhalu i w okolicach tej ziemi posiadała swego grajka na dudach, uważającego grę na tym instrumencie za swój główny zawód".
Dudziarze, kapele dudziarskie dołączały także do wędrownych żniwiarzy, którzy najmowali się do pracy u majętnych rolników również w Królestwie Węgierskim. Według przekazów i ikonografii dudziarze przygrywali także bandom zbójnickim.
Na przełomie XIX i XX w. dudy zaczęły znikać z muzycznego pejzażu podhalańskich wsi. Ostatnim bacą, który faktycznie grał na tatrzańskich halach przy wypasie owiec, był Józef Galica z Olczy. Jego następcą był Tomasz Skupień z zakopiańskich Kuźnic, nauczyciel współczesnego pokolenia podhalańskich dudziarzy.
Od ośmiu lat w Tatrzańskim Centrum Kultury "Jutrzenka" w Zakopanem działa szkółka dudziarska, która podtrzymuje najstarsze tradycje muzyczne w Tatrach.(PAP)
szb/ par/