Zwyczaj odwiedzania domów przez grupy kolędnicze na małopolskiej wsi jest ciągle żywy. Forma przedstawień uległa jednak na przestrzeni lat sporym przekształceniom – uważa etnograf z Małopolskiego Centrum Kultury Sokół Benedykt Kafel.
„Kolędnicy to akwizytorzy szczęścia. Są jakby wysłannikami z innej krainy, bo ubierają się w dziwne stroje. Nie można ich rozpoznać, chociaż mieszkają w naszej wsi. Przynoszą gospodarzom dobrą nowinę” – opowiadał PAP etnograf i zaznaczył, że zwyczaj odwiedzania gospodarzy na przełomie starego i nowego roku wywodzi się jeszcze z czasów przedchrześcijańskich.
W zależności od regionu, są różne zwyczaje kolędnicze. Popularne w całej Polsce i ciągle żywe na południu Polski jest chodzenie z turoniem - na Podhalu nazywanym capem, na Orawie kozą.
Turoń to osobliwe odwzorowanie głowy dzikiego tura – zwierzęcia już wymarłego, który symbolizował siłę, dostatek. „W czasach przedchrześcijańskich od chałupy do chałupy chodzono z żywym domowym zwierzęciem: capem, kozą, cielakiem lub owcą - co miało symbolizować dostatek w nowym roku. Później ten zwyczaj przerodził się w chodzenie z symboliczną maszkarę przypominającą zwierzę” – wyjaśnił Benedykt Kafel.
„Kolędnicy to akwizytorzy szczęścia. Są jakby wysłannikami z innej krainy, bo ubierają się w dziwne stroje. Nie można ich rozpoznać, chociaż mieszkają w naszej wsi. Przynoszą gospodarzom dobrą nowinę” – opowiadał PAP etnograf z Małopolskiego Centrum Kultury Sokół Benedykt Kafel. Zwyczaj odwiedzania gospodarzy na przełomie starego i nowego roku wywodzi się jeszcze z czasów przedchrześcijańskich - dodał.
Kolędowanie z turoniem czy też kozą lub capem ma w różnych regionach podobny przebieg. Maszkarę na powrozie do izby wprowadza dziad, Cygan lub Żyd i próbuje go sprzedać gospodarzowi. Przy tym prowadzone są komiczne sceny i rozmowy. Turoń pada martwy i odbywają się nad nim zabiegi magiczne, aby go wskrzesić. W końcu turoń wstaje zaczyna psocić, straszy panny. To symboliczne ożywienie oznacza, że przyroda po zimie ponownie ożyje. Turoń oznacza dobrobyt stąd kolędnicy śpiewają: „Kany turoń chodzi tam się owies rodzi, kany jego stopy tamok będą kopy”. Kolędników z turoniem chętnie wpuszczano do izby, bo wierzono, że to pobudzi urodzaj.
W Małopolsce znane i ciągle żywe są też inne formy odwiedzin grup kolędniczych. Popularne są widowiska zwane Herodami. „Herody to przedstawienie opierające się na ewangelicznej scenie opisującej rzeź niewiniątek i śmierć króla Heroda. Obok Heroda w dramacie występuje anioł i diabeł – którzy obrazują walkę dobra ze złem. W finale przedstawienia Herod skazany jest na śmierć, a diabeł zabiera jego duszę” – wyjaśnił etnograf.
Żywe tradycje kolędnicze są także na Podhalu, gdzie w szczątkowym kształcie zachowała się archaiczna forma kolędowania. Jaślikarze pod Tatrami pojawili się wraz z przybyciem tu grup kolędniczych ze Słowacji najprawdopodobniej w XVIII wieku. Tekst takiego przedstawienie spisał w latach 20-tych XX wieku założyciel Muzeum Tatrzańskiego Juliusz Zborowski, ale wówczas już zauważył, że teksty oryginalne zostały nieco „spolszczone”.
Młodzi górale zaadoptowali słowackie przedstawienie i rozpowszechnili na Podhalu. To kolędowanie, w którym występuje baca z trzema juhasami o obcobrzmiących imionach: Fedor, Ivan i Stach oraz dziad i anioł z szopką. Ta forma kolędniczych odwiedzin jest współcześnie praktykowana pod Tatrami.
Oryginalne dialogi wymawiane przez bohaterów to łamana Słowacczyzna. Nie jest to ani czysty język Słowacki ani Polski, dlatego niektóre zwroty są zupełnie niezrozumiałe. Góralscy kolędnicy przywdziewali tekturowe nakrycia głowy i tekturowe pasy, malowali twarze, aby ich nie rozpoznano.
Bohaterowie góralskiej szopki odgrywają komiczne przedstawienie śpiewając przy tym pastorałki. Najbardziej komiczną postacią jest tu dziad, który swoimi figlami rozbawia publiczność. Dziad też zbiera na koniec przedstawienia datki do puszki, dlatego od niego zależy hojność gospodarzy.
W Małopolsce grupy kolędnicze chodziły też z gwiazdą przystrojoną bibułą lub szopką. Takie grupy kolędnicze chodziły od chałupy do chałupy śpiewając pastorałki.
Dawniej tak zwanymi odwiedzinami po kolędzie zajmowali się tylko chłopcy. Współcześnie do grup włączane są dziewczynki, co nie jest zgodne z tradycją. Czas kolędniczych odwiedzin trwał od 26 grudnia - dnia świętego Szczepana do święta Trzech Króli. Kolędnicy zawsze chętnie byli przyjmowani przez gospodarzy, bo przynosili życzenia i rozbawiali domowników.(PAP)
szb/ dym/