22.10.2019–22.10.2019
We wtorek, 22 października, o godz. 18 w Sali Odczytowej Biblioteki Rolniczej w Warszawie (ul. Krakowskie Przedmieście 66) odbędzie się premiera książki „Ignacy Matuszewski. Pisma wybrane” pod redakcją Sławomira Cenckiewicza, t. 1: „Nie ma wolności bez wielkości”, t. 2: „O Polskę całą, wielką i wolną”.
Spotkanie organizują Instytut Pamięci Narodowej, Wojskowe Biuro Historyczne oraz Wydawnictwo LTW.
Udział wezmą:
- dr hab. Sławomir Cenckiewicz – redaktor naukowy książki i autor wprowadzenia biograficznego
- prof. Mirosław Supruniuk – UMK w Toruniu
- prof. Maciej Urbanowski – UJ w Krakowie
Mateusz Drozda przeczyta fragmenty wierszy Jana Lechonia i Kazimierza Wierzyńskiego.
Prowadzenie: Tomasz Zapert
Oddajemy do rąk czytelników opowieść o pułkowniku Ignacym Matuszewskim (ur. 10 września 1891 r. – zm. 3 sierpnia 1946 r.) – niepospolitej i niezwykłej postaci polskiej polityki kilkudziesięciu zaledwie lat pierwszego półwiecza XX w. Niezwykłej, bo renesansowej, w dodatku niepodpartej pełną edukacją akademicką, ale ulepionej z gliny wielu kompetencji i zainteresowań, od poezji, prozy, muzyki, teatru i malarstwa, przez sport, ezoterykę, wojskowość i tajne służby, aż po ekonomię, historię, dyplomację, geopolitykę i politykę.
To retrospektywna ze świadomie zaburzoną chronologią opowieść o wznoszeniu się tego niepospolitego człowieka na szczyt, począwszy od lat szczenięcych aż po śmierć nad Hudsonem. Bo każdy człowiek, a zwłaszcza polityk, powinien mieć swój szczyt; jakieś apogeum, zwieńczenie wysiłków, niekoniecznie zresztą zakończonych sukcesem. A szczytem Matuszewskiego była Ameryka – te pięć spędzonych w Nowym Jorku lat (1941–1946), kiedy stał się tam kimś na miarę Ignacego Paderewskiego w czasie I wojny światowej i jak wielki pianista dał program i kierunek polityczny Polonii amerykańskiej i był jej faktycznym przywódcą.
Jest jednak między obu postaciami jedna „drobna” różnica: Matuszewski w odróżnieniu od Paderewskiego nie znalazł w Ameryce poparcia wśród elit amerykańskich, które zamiast go wspierać, rzuciły przeciw niemu wielką państwową machinę, by go zniszczyć. Amerykańską scenę znalazł sobie sam, bo sceny dla swojej politycznej ekspresji w gruncie rzeczy nigdy nie dostał. Także w międzywojennej Polsce.
Z wprowadzenia Sławomira Cenckiewicza
Źródło: Wydawnictwo IPN