Rząd zaproponował 667 mln złotych z budżetu na podwyżki dla nauczycieli, to potężna suma – podkreśliła w poniedziałek wicepremier Beata Szydło. Dodała, że nawet gdyby rząd teoretycznie znalazł więcej pieniędzy, to za rok temat podwyżek wróci, bo trzeba zmienić system wynagradzania nauczycieli.
W poniedziałek w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" odbyło się kolejne nadzwyczajne posiedzenie Prezydium Rady Dialogu Społecznego o sytuacji w oświacie.
Podczas spotkania wicepremier Beata Szydło w imieniu rządu przedstawiła związkom zawodowym pięć propozycji. Są to: podwyżka od września tego roku (początkowo była ona planowana na 2020 r.), dodatkowe środki dla młodych nauczycieli rozpoczynających pracę, przyspieszenie możliwości awansu zawodowego nauczycieli, określenie minimalnej, kilkusetzłotowej stawki dodatku za wychowawstwo i zmiany w systemie oceniania nauczycieli.
Po spotkaniu wicepremier poinformowała, że cztery z pięciu punktów, które rząd zaproponował, zostały zaakceptowane przez strony. Wskazała, że chodzi m.in. skrócenie stażu nauczycieli stażystów, zmiany w systemie oceniania nauczycieli i ograniczenie biurokracji.
W Polsat News Szydło podkreśliła z kolei, że oferta rządu jest "bardzo poważna". Zauważyła też, że "667 mln złotych (na wrześniowe podwyżki dla nauczycieli – PAP), które zostało położone w tej chwili na stole, to jest naprawdę potężna suma. Gdyby chcieć zrealizować oczekiwania ZNP, to musielibyśmy tych pieniędzy wygospodarować w tym roku 17 mld złotych" – dodała.
Wicepremier oceniła również, że "nawet jeżeli w tej chwili (...) wszyscy zgodzimy się na te podwyżki, które są proponowane, nawet gdybyśmy teoretycznie znaleźli więcej pieniędzy, za rok czy dwa ten temat wróci, ponieważ trzeba zmienić system (wynagradzania nauczycieli)".
W poniedziałek prezydent Andrzej Duda poinformował, że zaproponował minister finansów Teresie Czerwińskiej, żeby koszty uzyskania przychodu dla nauczycieli były takie jak dla nauczycieli akademickich i twórców, czyli żeby wynosiły 50 proc.
Zapytana o to Beata Szydło odparła, że "przede wszystkim musi porozmawiać z minister Czerwińską". Dodała, że "zapewne jest to jeden z pomysłów do rozwiązania problemów". "Moim zdaniem powinniśmy się porozumieć i przyjąć pięć postulatów przygotowanych przez rząd. Możemy jeszcze rozmawiać ewentualnie o pewnych zmianach, korektach – jutro rano jesteśmy umówieni" – podkreśliła.
Szydło powiedziała też, że apeluje do partnerów społecznych o wypracowanie wspólnego stanowiska, bo "jeżeli podpisane zostanie porozumienie tylko z jednym związkiem, to inne i tak będą podtrzymywały wolę strajku".
Podczas poprzedniego posiedzenia Prezydium Rady Dialogu Społecznego wicepremier Szydło zwróciła się do strony związkowej, aby doprecyzowała oczekiwania i by centrale związkowe w miarę możliwości uzgodniły swoje stanowiska. W odpowiedzi ZNP i FZZ w piśmie do Szydło podtrzymały żądania zgłoszone w ramach sporów zbiorowych.
ZNP i FZZ domagają się wzrostu wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, innych pracowników pedagogicznych oraz pracowników administracji i obsługi o tysiąc złotych z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 r.
Z kolei oświatowa "Solidarność" domaga się wzrostu płac wszystkich pracowników pedagogicznych objętych przepisami ustawy Karta nauczyciela w wysokości 15 proc. od 1 stycznia br. Wcześniej "S" domagała się wzrostu wynagrodzeń: od 2019 r. o 15 proc., a od 2020 r. o kolejne 15 proc. "S" podtrzymuje również postulat zmiany systemu wynagradzania nauczycieli w oparciu o przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej, a także oceny pracy nauczyciela oraz awansu zawodowego nauczycieli na zasadach obowiązujących przed 1 września 2018 r. (PAP)
Autor: Dorota Stelmaszczyk
dst/ joz/