Każdy uczeń znajdzie miejsce w polskiej szkole. Zawsze miejsc w szkołach średnich jest więcej niż absolwentów szkół podstawowych i gimnazjów, podobnie jest w tym roku - powiedział we wtorek minister edukacji Dariusz Pionkowski.
"Jest ponad 100 tys. miejsc więcej w szkołach średnich w skali całego kraju niż absolwentów gimnazjów i szkół podstawowych. Absolwentów jest nieco ponad 700 tys., miejsc w szkołach średnich ponad 800 tys., oczywiście różnie rozkłada się w różnych miastach i województwach - powiedział Piontkowski w TVP Info.
"To samorządy przygotowują miejsca w szkołach, one decydują o sieci szkół, czy przekształcić jakąś szkołę w szkołę innego typu. Większość gimnazjów ostatnio została przekształcona w szkoły podstawowe albo w szkoły średnie. To była dobra okazja, żeby zapewnić miejsca dla absolwentów ośmioletnich szkół podstawowych, które teraz zafunkcjonowały oraz dla wygaszanych gimnazjów. Rzeczywiście absolwentów obu tych szkół jest więcej niż w roku poprzednim czy w kolejnych latach, ale samorządy mogły się do tego przygotować. I większość samorządów tak zrobiła. Przygotowano dodatkowe oddziały, utworzono dodatkowe klasy. W większości dużych miast miejsc dla absolwentów jest więcej. To wynika z tego, że w dużych miastach uczą się również absolwenci z mniejszych, okolicznych miejscowości" - powiedział.
Minister wyraził nadzieję, że przypadki takie jak w Zielonej Górze, gdzie prezydent zadecydował, że w pierwszej kolejności przyjmie uczniów ze swojego miasta nie będą miały miejsca, a prezydent zdanie zmieni kierując się dobrem dzieci. Ministerstwo zwiększyło uprawnienia kuratora. "Jeszcze do niedawna samorządy samodzielnie określały arkusz organizacyjny, czyli m.in. liczbę przewidywanych oddziałów i miejsc w szkołach. Dziś kurator przynajmniej opiniuje ten arkusz organizacyjny" - powiedział. Dodał, że kurator interweniuje już w Zielonej Górze, żeby rozwiązać ten problem.
Podsumowując miniony rok szkolny minister odniósł się również do strajków nauczycieli. Stwierdził, że wakacje to dobry moment na prowadzenie rozmów z nauczycielami i związkami zawodowymi, żeby rozwiązać problemy. "Uważam, że niedobrze się stało, że ten strajk wybuchł dwa miesiące temu. Nauczyciele pod wpływem emocji dali się chyba poprowadzić szefowi jednego ze związków, który obiecał im bardzo dużą podwyżkę, nierealną do zrealizowania. Rząd w wyniku porozumień z Solidarnością oświatową z początku kwietnia zaproponował nauczycielom dodatkową dużą podwyżkę. Przypomnę, że już w styczniu tego roku miała miejsce podwyżka 5 proc., poprzednia jeszcze w 2018 r. i pod wpływem negocjacji z Solidarnością jeszcze dodatkowe 9,6 proc. we wrześniu. To łącznie da prawie 15 proc. podwyższonej pensji zasadniczej, nie tzw. pensji średniej w roku 2019" - powiedział.
"Nigdy jeszcze nauczyciele nie otrzymali tak dużej podwyżki. W czasach, kiedy Platforma chwaliła się, że dawała podwyżki nauczycielom, było to prawie dwa razy mniej" - dodał.
Piontkowski powiedział, że na przyszły tydzień zaprosił związkowców do rozmów.
Minister mówił również o specjalnym programie rządowym dotyczącym stołówek szkolnych. Podkreślał, jak ważne jest, żeby dzieci mogły zjeść ciepły posiłek w szkole. "Chcielibyśmy doprowadzić do tego, żeby w najbliższych latach we wszystkich szkołach podstawowych stołówki istniały. Ponad 3 tys. szkół otrzymało w tym roku dofinansowanie na ten cel z budżetu" - powiedział.
Zapewniał, że zajęcia z edukacji seksualnej nie będą wprowadzane w szkołach wbrew woli rodziców. „Te zajęcia powodują ogromne emocje. Jest ogromna część rodziców, jak sądzę zdecydowana większość, która nie życzy sobie, żeby zwłaszcza malutkie dzieci były już poddawane edukacji seksualnej" - powiedział.(PAP)
Autorka: Monika Witkowska
mowi/ mhr/