Różne uczelnie mają różną misję. Potrzebujemy i uczelni, które walczą o miano najlepszych w Europie, i uczelni kształcących na potrzeby rynku pracy - mówi w rozmowie z PAP Jarosław Gowin, wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego, podsumowując wyniki konkursu na Zintegrowane Programy Uczelni.
PAP: Do uczelni trafi niebawem spory zastrzyk finansowy. 28 szkół wyższych dostanie w sumie 250 mln zł.
Jarosław Gowin: Tak, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wyłoniło zwycięzców w jednej ze ścieżek konkursu na tzw. Zintegrowane Programy Uczelni. Dzięki tym środkom szkoły wyższe będą mogły dostosować programy nauczania do szybko zmieniających się potrzeb gospodarczych i społecznych. Duży nacisk będzie położony na zajęcia praktyczne – jak na przykład w przypadku Politechniki Koszalińskiej, która postawi na warsztaty, staże i praktyki dla studentów.
Uczelnie będą też mogły podnosić kompetencje kadry, zwiększać szanse absolwentów na rynku pracy, a także dopracować nową formułę studiów doktoranckich. Tu wystarczy wspomnieć Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, który uruchomi interdyscyplinarne studia doktoranckie. Ważnym elementem będzie też podnoszenie kwalifikacji administracji szkół wyższych od strony informatycznej, kompetencji językowych i wprowadzania na polskie uczelnie środowiska międzynarodowego. Takie podejście zapowiada m.in. Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie, która dzięki środkom z NCBR chce zapraszać do współpracy uznanych naukowców z zagranicy.
PAP: W ostatnim konkursie nie wszystkie uczelnie miały szanse na dostanie pieniędzy.
J.G.: Podzieliliśmy uczelnie na trzy grupy i do każdej z nich dostosowaliśmy odpowiednie ścieżki finansowania. Jeden z konkursów został rozstrzygnięty w grudniu ub.r. Dofinansowano dzięki niemu 10 największych uczelni, trafiło do nich 357 mln zł. Właśnie zostały też ogłoszone wyniki konkursu w ramach drugiej ścieżki, adresowanej do uczelni mniejszych oraz średniej wielkości - publicznych i niepublicznych. Osobna ścieżka konkursu NCBR - jeszcze nierozstrzygnięta - przeznaczona jest dla uczelni najmniejszych.
Chodzi o to, że różne uczelnie mają różne misje. Przez analogię sportową - one startują w różnych dyscyplinach. W lekkoatletyce zależy nam na tym, by mieć nie tylko świetnych sprinterów, ale i młociarzy. A w obszarze nauki i szkolnictwa wyższego chodzi nam i o to, by mieć uczelnie walczące o miano najlepszych w Europie - i o to, by systematycznie podnosić poziom kształcenia młodzieży w mniejszych ośrodkach.
PAP: Czy można powiedzieć, że pieniądze trafiły teraz do uczelni regionalnych?
J.G.: Tak, ale nie tylko do nich. Wśród beneficjentów są uczelnie z dużych ośrodków akademickich: aż sześć jest z Krakowa, cztery z Warszawy. Są też uczelnie z Gdańska, Poznania czy Wrocławia. Ale połowa nagrodzonych uczelni to tzw. uczelnie z mniejszych ośrodków akademickich - z Rzeszowa, Szczecina, Koszalina, Kielc, Gorzowa Wielkopolskiego, Białegostoku.
PAP: W tym konkursie mogły brać udział uczelnie, które na połowie prowadzonych u siebie kierunków studiów uzyskały niezbyt wysoką ocenę B. Co może oznaczać, że nie są to placówki wybitne pod względem poziomu badań naukowych...
J.G.: Konkurs adresowany był do uczelni, w których poziom badań naukowych sytuuje się na średnim poziomie. Jest rzeczą bardzo pożądaną, aby te mniejsze uczelnie pod względem naukowym nie traciły dystansu do największych i najlepszych polskich uczelni. Oczywiście nikt nie oczekuje, że Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach będzie we wszystkich obszarach nauki rzucał wyzwanie Uniwersytetowi Jagiellońskiemu. Ale na wszystkich uczelniach regionalnych są wyspy doskonałości naukowej. Warto wspierać tam znakomitych uczonych czy zespoły badawcze. Temu służą takie konkursy jak Zintegrowane Programy Uczelni.
PAP: Czy uczelniom słabszym będzie trudniej, kiedy w życie wejdzie nowa ustawa, Konstytucja dla Nauki, którą pan przygotowuje?
J.G.: Takie obawy rzeczywiście pojawiały się jakiś czas temu wśród uczelni. Jednak ostatnia wersja projektu spotkała się m.in. z pozytywnym przyjęciem tzw. Porozumienia Zielonogórskiego, które jednoczy średnie i mniejsze uczelnie. 23 z 25 tych uczelni podpisało się pod oświadczeniem popierającym projekt ustawy. We współpracy udało się nam wypracować rozwiązania, które w ocenie samych tych uczelni dają im możliwość rozwoju.
PAP: Zintegrowany Program Uczelni jest realizowany ze środków europejskich w ramach Programu POWER. Czy to jednorazowy zastrzyk finansowy?
J.G.: Łącznie z samego programu POWER w najbliższych trzech latach na wsparcie dla polskich uczelni przeznaczymy 2,5 mld zł.
PAP: Ale kiedy już skończą się fundusze strukturalne na lata 2014-2020, nadejdą dla nauki i uczelni lata chude.
J.G.: Mamy świadomość, że w następnych latach środków europejskich na naukę - i nie tylko - będzie mniej. Dlatego nasz rząd kładzie ogromny nacisk na przyspieszenie tempa rozwoju gospodarczego Polski. W ubiegłym roku to tempo było jednym z najwyższych w Europie i wyniosło 4,6 proc. We wszystkich krajach unijnych za sprawą zmniejszenia środków z budżetu europejskiego pojawi się wyrwa. Jeżeli chcemy tę wyrwę zapełnić, musimy robić wszystko, by zwiększenie tempa rozwoju gospodarczego było jeszcze szybsze.
PAP: Żeby jednak w sektorze nauki nie było tąpnięcia po tym, jak zabraknie nam funduszy strukturalnych, przydałby się tam wzrost krajowych nakładów. W projekcie ustawy 2.0 jest zapisana ścieżka dojścia do finansowania nauki i szkolnictwa wyższego na poziomie 1,8 proc. PKB w 2025 r. Czy Ministerstwo Finansów już zaakceptowało tę propozycję?
J.G.: Nie. Ze względów, które szanuję, Ministerstwo Finansów nie podchodzi do wzrostu nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe tak entuzjastycznie, jak nasz resort. No bo inna jest rola Ministerstwa Finansów, a inna Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Tutaj jednak decyzje muszą być strategiczne. I będą one zapadały na poziomie kierownictwa rządu i obozu politycznego. Liczę na to, że nasze argumenty - argumenty mojego ministerstwa oraz środowiska akademickiego - spotkają się tam ze zrozumieniem. Moim zdaniem strategia na rzecz odpowiedzialnego rozwoju bez takiego znacznego wzrostu nakładów będzie miała niewielkie szanse powodzenia.
PAP: A co, jeśli rząd nie zgodzi się na tak znaczne podniesienie nakładów na naukę i uczelnie?
J.G.: W polityce prawie nigdy nie osiąga się sto procent tego, czego się oczekuje. Ale zapewniam: będę twardo negocjował.
Rozmawiała: Ludwika Tomala
lt/ zan/