Nauczyciele zostali przeszkoleni z nowej podstawy programowej - zapewnił w środę wiceminister edukacji Maciej Kopeć na posiedzeniu sejmowych komisji dotyczącym wdrażania reformy edukacji. Zaapelował, by zgłaszać do kuratoriów przypadki nieprawidłowości w szkołach.
Zgodnie z wprowadzaną od września 2017 r. reformą edukacji uczniowie klas I, IV i VII szkoły podstawowej uczą się zgodnie z nową podstawą programową kształcenia ogólnego. Podstawa to rozporządzenie ministra edukacji, w którym opisano, co uczeń powinien umieć z danego przedmiotu na danym etapie edukacji. Nauczyciel ma obowiązek zrealizowania w pracy z uczniami wszystkich treści zawartych w podstawie, a programy nauczania i podręczniki muszą być z nią zgodne.
Przedstawiając na posiedzeniu połączonych sejmowych Komisji Edukacji Nauki i Młodzieży oraz Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej informację na temat wprowadzania reformy Kopeć poinformował m.in., że wprowadzenie nowej podstawy poprzedziły szkolenia dla nauczycieli. Jak podał, do 31 sierpnia 2017 r. publiczne placówki doskonalenia nauczycieli przeprowadziły 4554 szkoleń dla nauczycieli z nowej podstawy programowej, w których uczestniczyło ponad 170 tys. nauczycieli.
Posłanki opozycji mówiły, że są problemy z nową podstawą, oceniając m.in., że jest ona przeładowana. "Zgłasza się do nas wielu rodziców, zwłaszcza rodziców siódmoklasistów" - powiedziała Elżbieta Gapińska (PO). Jak mówiła, według rodziców dzieci te ciągle się uczą - mają więcej godzin nauki w szkole i więcej czasu poświęcają na naukę w domu, w której muszą im pomagać rodzice. "Są przeciążeni" - oceniła.
Urszula Augustyn (PO) zaznaczyła, że bierze się to z braku ciągłości między starą podstawą programową, zgodnie z którą uczyli się oni do klasy VI włącznie, a nową podstawą, zgodnie z którą uczą się teraz w klasie VII. Jak mówiła, w efekcie uczniowie ci w zależności od przedmiotu uczą się jeszcze raz tego, co już mieli wcześniej, albo muszą nadrabiać to, czego nie poznali. Dodała, że w tej sprawie głos zabierał też rzecznik praw dziecka Marek Michalak. "Niedługo będziemy rozmawiali o tym, jak złe zjawiska zachodzą wśród nastolatków, którzy nie mogą sobie poradzić z tym, co dzisiejsza szkoła im narzuca. To wielka krzywda, jaką robicie tym uczniom" - oświadczyła Augustyn.
Dorota Łoboda z ruchu "Rodzice przeciwko reformie edukacji" także krytykowała nową podstawę. Mówiła m.in., że podstawa programowa do VII klasy jest taka, jak dla klasy II gimnazjum, przy czym siódmoklasiści nie mają wiedzy z zakresu klasy I gimnazjum, a którą uczniowie uczący się w zgodnie z nową podstawą mają poznać w młodszych klasach. Podała także, że podstawa do geografii dla klasy VII jest tożsama z podstawą dla klasy III gimnazjum.
Na problemy z przeładowaną podstawą zwrócił uwagę też Lech Sprawka (PiS). Według niego, konstruując nową podstawę z chemii powielono błąd, który zrobiono, gdy wprowadzano podstawę programową za rządu PO-PSL: znalazły się tam treści, które wcześniej były w podstawie do liceum. "Podam przykład autora podstawy programowej z chemii - on ze szczerością powiada, że całość podstawy programowej z gimnazjum przesunął do VII i VIII klasy, ba, nawet dodaje, że w niektórych przypadkach te treści rozszerzył" - powiedział Sprawka. "Zachował wszystkie wady, które powstały w 2009 r." - ocenił poseł PIS.
Odnosząc się do problemu przeciążenia nauka uczniów klas VII wiceminister Kopeć podkreślił, że MEN stara się reagować na wszystkie zgłaszane głosy dotyczące nieprawidłowości w szkołach, jeśli dotyczą one konkretnych szkół i konkretnych problemów. "Jest bardzo wiele interwencji kuratorów. One wszystkie potwierdzają, że tak naprawdę działania w szkołach w zasadzie są prowadzone zgodnie z przepisami prawa. Wszystkie te kontrole są przeprowadzane bardzo wnikliwie" - powiedział. Jak mówił, ma dokumenty - ankiety, pokazujące, że sprawdzane było m.in., ile ważą tornistry i jak wyglądają prace domowe. "Będziemy starali się dalej interweniować, gdy takie głosy będą do nas docierać" - zapewnił.
Odnosząc się zaś do kwestii realizacji podstawy programowej zauważył, że z badań Instytutu Badań Edukacyjnych wynika, że "najczęściej nauczyciel realizuje podręcznik". "Z tym sięganiem (bezpośrednio) do podstawy bywa różnie. Jest też pytanie, na ile mówimy o podstawie programowej, na ile nauczyciele i w jaki sposób konstruują programy nauczania, w jaki sposób powstają na tej podstawie rozkłady zajęć dopasowane do liczby godzin i jak nauczyciele formułują wymagania wobec uczniów" - zaznaczył wiceminister. Dodał, że z badań wynika, że nauczyciel jest przekonany, że zadane przez niego zadanie uczeń zrobi znacznie szybciej, niż deklaruje uczeń. "Różnica jest dość spora między tym, co się wydaje nauczycielowi, a tym, co realnie deklaruje uczeń. Na pewno są to, rzeczy, które trzeba brać pod uwagę w analizie" - dodał Kopeć.
Przywołał też wyniki badań międzynarodowych TIMSS, PIRLS i PISA, z których wynika, że polski uczeń jest tym, który wśród swoich rówieśników z innych krajów najbardziej nie lubi szkoły. "Z badania PIRLS wynika, że zadanie domowe musi być kreowane z rozsądkiem, nie może być zadane, ani za dużo, ani za mało (...). Nie może być zadawane ani codziennie, ani nigdy" - powiedział.
Przypomniał, że z badania PISA wynika, że polscy 15-latkowie w 2003 r. na prace domowe przeznaczali średnio nieco ponad 8 godzin tygodniowo, przez średniej dla krajów OECD około 6 godzin; zaś w 2012 polscy uczniowie na prace domowe poświęcali 6,6 godzin, a średnia dla innych krajów wynosiła około 5 godzin. "W ostatniej edycji badania brano pod uwagę nie tylko zadania domowe, ale i czas zajęć dodatkowych ucznia. Średnia dla krajów OECD wyniosła 17,1 godzin, a polskiego ucznia 18,4 godziny, ale gdy spojrzymy na poszczególne przedmioty, to w przedmiotach przyrodniczych polski uczeń pracował tyle samo co jego rówieśnicy, w matematyce - mniej, w języku ojczystym - mniej" - mówił Kopeć. Według niego różnice biorą się z tego, ile czasu polski uczeń poświęca na naukę języka obcego i to nie tylko, jeśli chodzi o prace domowe, ale i zajęcia dodatkowe. "Myślę, że jest to świadomy wybór rodziców" - ocenił.
Mówiąc o obciążeniu uczniów nauką Kopeć przypomniał, że uczeń w gimnazjum przygotowywał się do egzaminu gimnazjalnego, na którym była sprawdzana jego wiedza z 9 przedmiotów. "Natomiast w tej chwili tak naprawdę biorąc pod uwagę, że faktycznie mamy różną podbudowę ucznia, który realizuje podstawę programową w klasie VII i VIII, musimy wziąć to pod uwagę. Stąd na egzaminie (ósmoklasisty) będą teraz tylko trzy przedmioty" - powiedział Kopeć.
Uczniowie, który obecnie uczą się w klasie VII, VI i V, uczą się lub będą się uczyć zgodnie z nową podstawa programową dopiero od VII klasy, dlatego na egzaminie na zakończenie VIII klasy będą mieli tylko trzy przedmioty: polski, matematykę i język obcy. Uczniowie, którzy są obecnie w IV klasie, którzy - tak jak obecni siódmoklasiści - uczą się zgodnie z nową podstawą, będą mieli na egzaminie sprawdzaną wiedzę z jeszcze jednego przedmiotu - do wyboru: z biologii, chemii, fizyki, geografii lub historii.
Kończąc swoją wypowiedź jeszcze raz podkreślił, że MEN i kuratoria są gotowe na to by reagować na każdy sygnał, że w danej szkole dzieje się coś niedobrego. "Czym innym być może jest to, co jakby sugerował pan poseł Sprawka, czy część wypowiedzi na temat podstawy programowej, programu, podręcznika i doskonalenia nauczycieli" - zaznaczył. Dodał, że program dotyczący doskonalenia jest przygotowywany w MEN. (PAP)
autor: Danuta Starzyńska-Rosiecka
dsr/ jw/