Od nowego roku szkolnego zamknięta została szkoła podstawowa w Becejłach na Suwalszczyźnie, dotąd prowadzona przez fundację . Gmina nie zamierza prowadzić szkoły i proponuje, by dzieci uczyły się w pobliskiej Słobódce. Rodzice i uczniowie domagają się otwarcia szkoły.
W miejscowości Becejły, tuż przy granicy z Litwą uczyło się dotąd 30 dzieci, ale w sierpniu Fundacja "Edukacja Razem" wypowiedziała umowę gminie, zwolniła nauczycieli i wycofała się z prowadzenia szkoły. Szkoły nie chce prowadzić także wójt gminy Szypliszki Mariusz Grygieńć.
Kilkunastu uczniów oraz ich rodzice od poniedziałku przychodzą do zamkniętej na klucz szkoły, stoją przed budynkiem i "czekają" na jego otwarcie. Jak informują, zamierzają przychodzić tam codziennie, aż szkoła zostanie otwarta.
"Jeśli stowarzyszenie chce z prowadzenia szkoły zrezygnować, obowiązek ten wraca do samorządu" - powiedziała PAP Mariola Szczypiń, podlaski kurator oświaty.
Wójt Grygieńć powiedział z kolei, że szkoła w Becejłach nie zostanie otwarta, a 20 dzieci już uczy się w innej największej szkole gminnej w Słobódce. Jest tam w sumie 230 uczniów.
"Proponujemy rodzicom z Becejł, by ich dzieci uczyły się w szkole w Słobódce, która jest odpowiednio wyposażona, jest tam sala gimnastyczna i pracownia komputerowa. W Becejłach tego nie ma" - powiedział Grygieńć.
Według kurator fundacja, która prowadziła szkołę, miała 6-miesięczny okres na wypowiedzenie umowy i uprzedzenie rodziców i wójta o chęci zamknięcia szkoły, ale zrobiła to dopiero w sierpniu. Zdaniem Szczypiń za obecną sytuację odpowiadają fundacja i wójt.
Kurator oświaty złożyła skargę na wójta do wojewody, że ten nie przejął placówki do prowadzenia. "Wójt nie poinformował mieszkańców rzetelnie o sytuacji, tylko nakazał, by rodzice puścili dzieci do szkoły w Słobódce. To bardzo niejasna sytuacja" - dodała Szczypiń.
Z dyrektorką fundacji nie udało się PAP skontaktować, ponieważ przebywa ona na zwolnieniu lekarskim.
Jacek Buraczewski (PAP)
bur/ malk/