RPO Adam Bodnar w wystąpieniu generalnym do ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego pyta go, jak chce poprawić sytuację uczniów z tzw. podwójnego rocznika. Według niego „obecna trudna dla wielu uczniów sytuacja nie miała swojego precedensu w latach poprzednich”.
Zdaniem ministra edukacji rzecznik praw obywatelskich swoje pytania w tej sprawie powinien kierować nie do niego, tylko do władz samorządowych, gdyż to one są odpowiedzialne z rekrutację do szkół.
Jest to ponowne wystąpienie generalne RPO do ministra edukacji w sprawie tzw. kumulacji roczników. W związku z wprowadzaniem reformy edukacji - wydłużeniem o dwa lata nauki w szkołach podstawowych i likwidacją gimnazjów - w tym roku o miejsca w szkołach średnich ubiega się pierwszy roczników absolwentów 8-letniej szkoły podstawowej i ostatni rocznik gimnazjalistów.
RPO przypomniał, że w poprzednim wystąpieniu do ministra zawracał uwagę, że kumulacja roczników "będzie stanowić ogromne wyzwanie dla organów samorządu terytorialnego, nie tylko w kontekście zapewnienia wystarczającej liczby miejsc dla uczniów w szkołach średnich, ale także w związku z potrzebą ponoszenia kosztów tej reformy (pogorszenie warunków nauczania i sytuacji kadrowej w szkołach), co w efekcie przełoży się negatywnie bezpośrednio na sytuację uczniów i ich prawa".
Przywołał fragmenty odpowiedzi wiceministra edukacji Macieja Kopcia na pierwsze wystąpienie, w którym wiceszef MEN podkreślił, że "rozwiązania systemowe w edukacji zapewniają każdemu uczniowi (bez wyjątku) bezpłatną realizację obowiązku nauki w szkole, znajdującej się w siedzi szkół publicznych". Jednocześnie zaznaczył, że obowiązujące przepisy – w kontekście rekrutacji do szkół ponadpodstawowych – nie dają gwarancji, że osoba zainteresowana zostanie przyjęta do wybranej szkoły. Następnie wskazał, że "duża konkurencja do szkół najwyżej notowanych w rankingach nie jest związana z reformą oświaty, ponieważ jest to zjawisko znane od wielu lat”.
Rzecznik praw obywatelskich w ponownym wystąpieniu do MEN powołując się na informacje podawane przez media zwrócił uwagę, że "obecna trudna dla wielu uczniów sytuacja nie miała swojego precedensu w latach poprzednich". "Okazuje się bowiem, że uczniowie – nawet ci, którzy uzyskali wysokie wyniki kończąc szkołę podstawową lub gimnazjum – nie dostali się do żadnej z wybranych szkół. Taka sytuacja jest nieakceptowalna i w sposób oczywisty prowadzi do naruszenia do gwarantowanego konstytucyjnie (art. 70 Konstytucji RP) prawa do nauki uczniów. Pomimo zapewnień Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz kuratorów oświaty, że przebieg rekrutacji do szkół średnich nie daje powodów do obaw, w ostatnich dniach codziennie otrzymuję informacje o uczniach, którzy nadal nie wiedzą, czy polskie szkoły są w stanie zagwarantować im edukację na miarę ich potrzeb, ambicji i możliwości" - napisał Bodnar.
Według niego, duża liczba uczniów, którzy na tym etapie rekrutacji do szkół średnich nadal nie wie, w jakiej szkole będzie się uczyć, gdyż w pierwszym naborze nie dostali się do żadnej "niewątpliwie powoduje ogromny stres uczniów i ich rodziców w momencie, w którym powinni oni właśnie korzystać z prawa do wypoczynku po trudnym roku szkolnym, zakończonym poważnymi egzaminami".
RPO odniósł się także do danych podanych przez MEN, które wskazują na zgodność liczby miejsc uczniów i miejsc w szkołach. "Nie uwzględniają one jednak zupełnie komfortu nauki, atmosfery w szkole, dostępu do zajęć pozalekcyjnych, pomocy szkolnych, bazy sportowej, czy też – co jest niezwykle istotne – czasu i uwagi nauczyciela czerpiącego satysfakcję ze swojej pracy" - napisał.
"Ignoruje się ponadto fakt, że środki finansowe z budżetu państwa, przeznaczone na przygotowanie szkół do zmian, stanowiły tylko część wydatków poniesionych przez samorządy. Władze samorządowe podjęły działania w celu przygotowania się do przyjęcia podwójnego rocznika uczniów, ale w wielu miejscach nie uda się zapewnić jakości edukacji na poziomie porównywalnym do lat poprzednich, co potwierdza bardzo krytyczny wobec reformy oświaty raport Najwyższej Izby Kontroli z 20 maja 2019 roku. Można zgodzić się z twierdzeniem MEN, że rozwiązania systemowe w edukacji nie dają gwarancji, że osoba zainteresowana zostanie przyjęta do wybranej jednostki. Należy jednakże podkreślić, że w latach poprzednich nie dochodziło do sytuacji, w których uczniowie, którzy otrzymali świadectwa z wyróżnieniem, nie zostali przyjęci do żadnej z wybranych szkół i musieli czekać na rozstrzygnięcie drugiego etapu rekrutacji" - wskazał rzecznik.
W jego ocenie, w szczególnie trudnym położeniu znajdują się także uczniowie pochodzący z małych miejscowości, którzy do tej pory mogli skorzystać z zakwaterowania w bursach. "Liczba miejsc noclegowych nie uległa podwojeniu, co powoduje konieczność wynajęcia pokoju w cenach rynkowych, na co nie wszyscy mogą sobie pozwolić. Dodatkowe koszty mogą łączyć się także z dojazdami do szkół, w których uda się znaleźć miejsce. W niektórych przypadkach kwestie finansowe mogą spowodować, że uczeń zrezygnuje z korzyści, jakie daje nauka w dużym mieście, takie jak bogata oferta kulturalna, zmiana środowiska, lepsze możliwości zdobycia dodatkowych kwalifikacji i przygotowania się do edukacji na wyższej uczelni" - napisał.
"Negatywne skutki reformy oświaty mogą zatem znacząco wpłynąć na dalsze plany życiowe uczniów urodzonych w konkretnych rocznikach i rzutować na ich ocenę funkcjonowania państwa. Mogą także spowodować pogłębienie się różnic społecznych, podczas gdy jednym z celów systemu oświaty wymienionych w art. 1 ustawy z dnia 14 grudnia 2016 r. Prawo oświatowe ma być zmniejszanie różnic w warunkach kształcenia, wychowania i opieki między poszczególnymi regionami kraju, a zwłaszcza ośrodkami wielkomiejskimi i wiejskimi" - zaznaczył..
"Wierzę, że dzięki działaniom samorządów, przy dostatecznym wsparciu władz centralnych, wszyscy uczniowie ostatecznie dostaną się do takiego typu szkół, jakie uznali dla siebie za najlepsze. Zgadzam się jednak z oceną, że obecna sytuacja jest dla nich krzywdząca, a wyjaśnienia przedstawiane przez osoby odpowiedzialne za funkcjonowanie systemu oświaty nie biorą pod uwagę wszystkich aspektów kumulacji roczników (...)" - napisał.
Zwrócił się do ministra edukacji "z prośbą o potraktowanie skarg młodzieży z największą powagą oraz przedstawienie informacji o działaniach podejmowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w celu poprawy położenia uczniów i odbudowy ich zaufania do polskiej szkoły".
MEN ma 30 dni, by odpowiedzieć na wystąpienie rzecznika praw obywatelskich.
W czwartek na konferencji prasowej minister edukacji pytany był o zarzut RPO, że sytuacja, w której uczniowie, którzy uzyskali wysokie wyniki kończąc szkołę podstawową lub gimnazjum – nie dostali się do żadnej z wybranych szkół, narusza konstytucyjne prawo do nauki. "Po pierwsze trzeba przypomnieć, że prawo do nauki gwarantuje prawo do tego, że uczeń będzie mógł kontynuować naukę, natomiast nie mówi o tym, że dostanie się do konkretnej szkoły. Panu rzecznikowi - myślę, że warto o tym przypomnieć, i żeby czytał prawo ze zrozumieniem, a jest chyba prawnikiem z tego, co pamiętam" - powiedział Piontkowski.
Odpowiadając zwrócił uwagę na to, że pytany jest o wystąpienie na konferencji, podczas której razem z samorządowcami przedstawiał informacje o tym jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o rekrutację do szkół. Minister zapewniał na niej, że samorządy przygotowały łącznie w całym kraju ponad 100 tys. więcej miejsc niż jest absolwentów. Jak mówił pokazuje to, że każdy uczeń w Polsce znajdzie miejsce w szkole. Uczestniczący w konferencji samorządowcy zapewniali zaś, że są dobrze przygotowani do przyjęcia podwójnego rocznika i nie mają żadnych problemów z rekrutacją.
"Po drugie: my pokazaliśmy tylko niewielką liczbę przedstawicieli samorządów. Nie chcieliśmy zwoływać tutaj setek osób, które mogłyby przyjechać i opisać to w taki sam sposób jak państwo, którzy są tutaj z nami (...). Chciałem pokazać, że samorządy, jeśli poważnie do sprawy podeszły to były w stanie bez problemu przygotować się na zwiększoną rekrutację. Szkoda, ze część samorządów tego po prostu nie zrobiła" - powiedział minister.
"Po trzecie: pan rzecznik powinien pytać przede wszystkim np. prezydenta Warszawy, prezydent Gdańska i innych samorządów, które są odpowiedzialne za rekrutacje i przygotowania organizacyjne - o czym przedstawiciele samorządów dzisiaj mówili - dlaczego tego nie zrobili. Proszę zapytać pana rzecznika dlaczego takich pytań nie kieruje do prezydentów miast" - dodał Piontkowski. (PAP)
Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka
dsr/ mhr/