Platforma Obywatelska i Związek Nauczycielstwa Polskiego liczą, że uda się zebrać wystarczają liczbę podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum ws. reformy oświaty. We wtorek była minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska przekonywała, że referendum jest "ostatnią deską ratunku".
Według szacunków ZNP do niedzieli pod obywatelskim wnioskiem o przeprowadzenie referendum ws. reformy edukacji zebrano ok. 130 tys. podpisów. Aby można go było złożyć w Sejmie, potrzeba 500 tys. podpisów. Obok ZNP, w zbiórkę podpisów włączyła się m.in. PO.
"Skoro nie udało się przekonać (PiS i minister edukacji - PAP) w czasie debat (…), nie udało się przekonać prezydenta Dudy, żeby tej ustawy nie podpisywał, no to ostatnia deska ratunku i ostatni instrument, który można wykorzystać, to jest instrument referendalny" – mówiła Kluzik-Rostkowska we wtorek podczas konferencji w Katowicach.
Jak dodała, nie dziwi jej niechęć ze strony Prawa i Sprawiedliwości wobec pomysłu przeprowadzenia referendum, ponieważ wówczas partia rządząca musiałaby "skonfrontować własną opinię na temat likwidacji gimnazjów z opinią Polaków". "A PiS bardzo nie lubi konfrontować się z rzeczywistością" – mówiła Kluzik-Rostkowska.
Kluzik-Rostkowska argumentowała, że przeprowadzono jedynie "pseudokonsultacje" społeczne, koszt wprowadzenia zmian jest wysoki, prawdopodobna jest utrata pracy przez część nauczycieli, maleje poparcie Polaków dla likwidacji gimnazjów oraz że nie ma potrzeby wprowadzania tego typu zmian w szkolnictwie.
"Nie mam żadnych wątpliwości, że PiS za tę +reformę+ zapłaci politycznie bardzo wysoką cenę. Oczywiście to mnie nie martwi, natomiast martwi mnie to, że to jest cena, którą również zapłaci 5 mln dzieci i 600 tys. nauczycieli" – podkreśliła.
Jednocześnie Kluzik-Rostkowska zapewniła, że PO próbowało "zrobić wszystko", by tej reformy nie przeprowadzać, a jeśli już, to "nie w taki sposób".
W jej ocenie na reformie najwięcej stracą uczniowie, ich rodzice oraz nauczyciele, jednak w najtrudniejszej jej zdaniem sytuacji są dzieci, które obecnie chodzą do klasy szóstej. "Dlatego, że pójdą do klasy siódmej, a nie do pierwszej klasy gimnazjum i będą pracowały z nową podstawą programową, w związku z tym będą miały +dziury+" – mówiła.
Jako przykład podała m.in. matematykę. "Okazuje się, że pewne elementy matematyki w fizyce pojawią się wcześniej niż na lekcjach matematyki" – tłumaczyła.
Zdaniem szefa katowickiego oddziału ZNP Jerzego Szmajdy, reforma przyczyni się do utraty pracy przez część nauczycieli z powodu zmian podstawy programowej. "Nie jest prawdą, że będzie zwiększenie godzin (...). Alarmujemy społeczeństwo, że tak naprawdę godzin będzie mniej. A jeżeli godzin będzie mniej to wiadomo, że nauczycieli aż tyle nie będzie potrzebnych" - mówił podczas konferencji.
Pomysłodawcą referendum jest ZNP, a w skład komitetu wspierającego tę inicjatywę wchodzą przedstawiciele partii politycznych, stowarzyszeń, organizacji i ruchów społecznych.
O tym, czy referendum się odbędzie, zdecyduje Sejm. Pytanie, które chce zadać Polakom komitet referendalny brzmi: "Czy jest pan/pani przeciwko reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku".
Reforma edukacji, w ramach której zmieniona zostanie m.in. struktura szkół, rozpocznie się od roku szkolnego 2017/2018. W miejsce obecnie istniejących typów szkół zostaną wprowadzone stopniowo: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja mają zostać zlikwidowane.(PAP)
akp/ malk/