Premier Mateusz Morawiecki wielokrotnie mówił, że w wielu dziedzinach musimy próbować wrócić do normalności. Tak samo jest w szkołach. W tej chwili jest to zdecydowanie najważniejsze zadanie – wskazuje w rozmowie z PAP minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski.
Jednocześnie zaznacza, że przygotowano przepisy, zgodnie z którymi tam, gdzie będzie zwiększone zagrożenie epidemiczne, gdzie może być zagrożone zdrowie uczniów i nauczycieli, tam będzie można przejść na kształcenie na odległość bądź na system mieszany.
PAP: Miniony rok szkolny był szczególny. W związku z epidemią COVID-19 przez kilka miesięcy uczniowie uczyli się zdalnie. Wszystko wskazuje, że rozpoczynający się rok szkolny 2020/2021 też będzie wyjątkowy, bo koronawirus nadal z nami jest. Jaki to będzie rok szkolny, jak będzie wyglądać nauka w szkołach?
Dariusz Piontkowski: Dostosowujemy się do szczególnych okoliczności. One dotyczą całego naszego życia, nie tylko i wyłącznie szkoły. Obecnie, zgodnie ze wskazaniami ministra zdrowia i głównego inspektora sanitarnego wydaje się, że można wrócić do nauczania stacjonarnego w szkołach. Dlatego przygotowaliśmy przepisy, które wyraźnie mówią, że większość szkół w Polsce wróci do stacjonarnych zajęć, a tam gdzie będzie zwiększone zagrożenie epidemiczne, gdzie może być zagrożone zdrowie uczniów, nauczycieli i ich rodzin, tam będzie można przejść na kształcenie na odległość bądź na system mieszany.
PAP: W jakich okolicznościach będzie można przejść na nauczanie hybrydowe, bądź tylko zdalne?
Dariusz Piontkowski: Wyraźnie w przepisach mówimy o tym, że decyzja będzie należała i do dyrektora, i do organu prowadzącego, i przede wszystkim do powiatowego inspektora sanitarnego – to jest ta służba, która jest przygotowana profesjonalnie do tego, by działać w stanach epidemicznych i oceniać stopień zagrożenia. Ponieważ sytuacje mogą być bardzo różne, nie przyjęliśmy jednego wskaźnika, np. liczby zachorowań, tylko dajemy pewną swobodę powiatowemu inspektorowi sanitarnemu. To on określi, czy dana liczba zachorowań, która powoduje, że powiat staje się strefą żółtą lub czerwoną, z automatu nakazuje przejście na nauczanie zdalne lub hybrydowe czy też nie.
Sam fakt pojawienia się kilku czy kilkunastu zachorowań, np. w domu pomocy społecznej, czyli w zamkniętym środowisku, nie oznacza, że wszystkie szkoły w powiecie są zagrożone. I w takim powiecie, nawet jeśli ze względu na liczbę zachorowań znajdzie się on strefie żółtej, nie ma powodu do automatycznej rezygnacji z prowadzenia zajęć stacjonarnych w szkole. W takim przypadku, na wszelki wypadek, trzeba będzie nosić maseczki czy wprowadzić dodatkowe obostrzenia, ale nie trzeba od razu przechodzić na kształcenie zdalne.
Główny inspektor sanitarny wypracował już pewien schemat działania dla powiatowych inspektorów sanitarnych w przypadku pojawienia się zachorowań na terenie powiatu czy szkoły. W rozporządzeniu nie da się opisać wszystkich możliwych sytuacji. Gdybyśmy próbowali to robić, byłyby one bardzo obszerne, nieczytelne, a być może czasami można by znaleźć bardziej optymalne rozwiązania.
PAP: Czyli inne będą zasady postępowania, gdy mamy określone ogniska zakażenia, a inne, gdy wirus jest rozproszony? Co będzie z nauką, gdy wirus będzie rozporoszony?
Dariusz Piontkowski: Gdy będzie duża liczba zakażonych, główny inspektor sanitarny wskaże wręcz dyrektorowi, że powinien przejść na nauczanie mieszane bądź zdalne.
PAP: A co w sytuacji, gdy dany powiat nie jest w strefie żółtej lub czerwonej, a okaże się, że w szkole jest chory uczeń lub kilkoro uczniów, albo jest nauczyciel lub kilkoro nauczycieli, u których stwierdzono zakażenie?
Dariusz Piontkowski: To też przewidzieliśmy w przepisach. W takiej sytuacji państwowy inspektor sanitarny będzie prowadził dochodzenie epidemiologiczne, na którego podstawie określi zagrożenie. Na przykład jeśli nauczyciel lub uczeń zachorował, a jeszcze nie wrócił do szkoły, bo są wakacje, czyli jeszcze nie miał kontaktu z innymi nauczycielami lub uczniami, nie ma podstaw do tego, by przechodzić na zajęcia zdalne.
Jeżeli podczas dochodzenia epidemiologicznego okaże się, że krąg osób, które kontaktowały się z takim pracownikiem lub uczniem jest ograniczony do jednej czy dwóch klas, to wówczas te klasy na pewno znajdą się na kwarantannie, a być może pozostała część szkoły będzie mogła funkcjonować nadal w trybie stacjonarnym bądź w trybie mieszanym. Jeżeli postępowanie epidemiologiczne wskaże, że liczba zakażonych jest duża i mogła objąć większą liczbę uczniów, to wtedy państwowy inspektor sanitarny wyda zalecenie, by przejść na kształcenie zdalne.
PAP: Jak będzie wyglądało nauczania, gdy uczniowie i nauczyciele będą objęci kwarantanną?
Dariusz Piontkowski: Kwarantanna to sytuacja, w której chory lub ktoś podejrzewamy o to, że ewentualnie został zakażony, izolowany jest od kontaktów z osobami z zewnątrz. Osoba objęta kwarantanną to nie osoba ciężko chora, lecz taka, która może normalnie funkcjonować, ale z powodu ewentualnego zakażenia wirusem nie powinna kontaktować się z innymi, zdrowymi osobami, by nie roznosić dalej choroby. Jeżeli nie ma objawów chorobowych, dobrze się czuje, to może uczestniczyć w zdalnym nauczaniu.
Inaczej jest, gdy chodzi o osobę chorą, która będzie miała gorączkę, będzie źle się czuć. Taka osoba nie powinna pracować, prowadzić zdalnego nauczania. Osoba chora jest na zwolnieniu lekarskim.
PAP: Ta sama zasada dotyczy uczniów, kwarantanna nie zwalnia z nauki, choroba tak?
Dariusz Piontkowski: Tak, dokładnie tak samo.
PAP: Czy bierze pan pod uwagę, że w danej szkole kwarantanna będzie dłuższa niż 10 dni, bo w czasie jej trwania zakażą się kolejne osoby z tej szkoły?
Dariusz Piontkowski: Może być taka sytuacja. Jeżeli powiatowy inspektor sanitarny zbada sytuację epidemiczną i uzna, że trzeba kwarantannę wydłużyć, wydłużyć okres zdalnej nauki, to powinien taką decyzję wydać.
PAP: A czy bierze pan pod uwagę sytuację, gdy zagrożenie epidemiczne nie będzie dotyczyło poszczególnych szkół czy poszczególnych powiatów i trzeba będzie wprowadzić zdalne nauczanie w całym województwie czy w całym kraju?
Dariusz Piontkowski: Tak, przewidzieliśmy to w przepisach. W takim wypadku minister edukacji nadal zachowuje prawo do tego, aby nakazać ograniczenie funkcjonowania szkół i przejście na kształcenie na odległość na obszarze całego województwa, kilku województw, bądź nawet całego kraju, jeżeli minister zdrowia i główny inspektor sanitarny wskażą, że jest taka potrzeba. Przypomnę, że minister edukacji formalnie taki krok może wykonać, ale przecież nie jest epidemiologiem, dlatego kieruje się opinią właściwych resortów i służb.
PAP: Co jeśli sytuacja kształcenia na odległość będzie trwała dłużej w szkole, powiecie, województwie czy w kraju? Czy brane są pod uwagę pewne zmiany dotyczące ramowych planów nauczania czy podstawy programowej tak, by w tych innych warunkach uczyć trochę inaczej?
Dariusz Piontkowski: To także przewidzieliśmy w przepisach. W rozporządzeniu, które mówi, w jaki sposób realizować kształcenie na odległość, zapisaliśmy m.in., że dyrektor szkoły wraz z nauczycielami powinien po pierwsze: przejrzeć programy nauczania i zdecydować, czy zmodyfikować go tak by np. w trakcie kształcenia na odległość realizować łatwiejsze partie materiału, jeśli oczywiście będzie to możliwe. Po drugie: dyrektor szkoły wraz z nauczycielami powinien zastanowić się, czy nie należy ograniczyć w ogóle zakresu treści w okresie zdalnego nauczania, a uzupełniać je po powrocie do kształcenia stacjonarnego.
Chodzi nam o to, aby można było ewentualnie zmniejszyć zakres wiadomości przekazywanych uczniom w okresie kształcenia na odległość, bo wiemy, że ta forma nauczania ma pewne ograniczenia.
Jeżeli będzie potrzeba dalszego modyfikowania przepisów, to zrobimy to. Zakładamy, że część przepisów może się zmieniać np. w zależności od sytuacji epidemicznej. Tak już się dzieje, widać to np. po przepisach wydawanych przez ministra zdrowia czy głównego inspektora sanitarnego, które są dostosowywane do sytuacji.
PAP: Są wytyczne sanitarne dotyczące szkół i przedszkoli. Czy będę specjalne wytyczne dotyczące szkół specjalnych i prowadzenia nauki dzieci z niepełnosprawnościami, ze względu na specyfikę pracy z nimi?
Dariusz Piontkowski: Pytaliśmy GIS, czy jest potrzeba wydania takich wytycznych. Dostaliśmy odpowiedź, że wytyczne dla szkół są na tyle elastyczne, że można je dopasować do specyfiki szkół specjalnych i poradni psychologiczno-pedagogicznych. Trzeba też pamiętać, że w tych szkołach są dużo mniej liczne klasy, a zajęcia w poradniach często są prowadzone indywidualnie.
Jednocześnie minister zdrowia i GIS zwracają uwagę, by w przypadku dzieci o specjalnych potrzebach i dzieci najmłodszych, jak najpóźniej wprowadzać nauczanie na odległość. Według specjalistów, w stosunku do tych grup dzieci, uczniów taka forma nauczania ma szczególnie dużo ograniczeń.
PAP: Na chwilę zapomnijmy, że mamy pandemię. Gdyby przed nami był 1 września taki jak w latach ubiegłych, gdyby uczniom i nauczycielom nic nie groziło, co dla pana w nowym roku szkolnym 2020/2021 byłoby ważne, najważniejsze?
Dariusz Piontkowski: Koncentrujemy się teraz głównie na uregulowaniu pracy szkół w trybie stacjonarnym, który powinien być normalnym trybem, a który wszyscy traktują dziś jako nadzwyczajny. Zmieniła się nasza percepcja i sposób patrzenia na rzeczywistość. Pan premier wielokrotnie mówił, że w wielu dziedzinach musimy próbować wrócić do normalności. Tak samo jest w szkołach. W tej chwili jest to zdecydowanie najważniejsze zadanie.
Niezależnie od tego nauczyciele powinni realizować swoje podstawowe obowiązki: jak najbardziej efektywnie uczyć uczniów, przekazywać im swoją wiedzę i umiejętności, starać się wychowywać ich na dobrych obywateli, dobrych ludzi i nie zapominać o wychowaniu patriotycznym.
Rozmawiała: Danuta Starzyńska-Rosiecka (PAP)
Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka
dsr/ joz/ mhr/