W latach 70. treści ideologiczne obumierały w polskim kinie, a serial „Janosik” jest tego dobrym przykładem – powiedział dr Łukasz Jasina z Muzeum Historii Polski.
26 lipca mija 41. rocznica emisji pierwszego odcinka popularnego serialu „Janosik” w reż. Jerzego Passendorfera.
PAP : Czy w „Janosiku” jest zawarty przekaz socjalistyczny?
Dr Łukasz Jasina: Tak, bo inaczej tego serialu nie można było zrealizować w latach 70. Ale na pewno nie położono tak dużego nacisku na treści ideologiczne, jak w innych produkcjach. Niemniej mamy tam chłopów prześladowanych przez pana, jest szlachta żyjąca z pracy rąk ubogich wieśniaków, jak i wyzysk dokonywany przez państwo austro-węgierskie. No i jest Janosik.
PAP : Czyli kto?
Dr Łukasz Jasina: Nie jest on zwykłym chłopakiem, który z ciupagą ugania się za dziewczynami, jak go sportretowała lata później Agnieszka Holland w swoim filmie. Tu jest kimś naprawdę wyjątkowym.
To nie chłop z chłopa. Mówi zupełnie innym językiem, niż jego ziomkowie. Jest wykształcony, posługuje się bardzo literacką polszczyzną. Nawet w wersji pełnometrażowej, w której wszyscy mówią gwarą góralską, to jednak on wysławia się jakoś inaczej.
Można więc powiedzieć, że serialowy Janosik jest kimś w rodzaju początkującego, młodego polskiego marksisty, przyszłego rewolucjonisty z XIX wieku. Jest on nadzieją biednych i brutalnie eksploatowanych wieśniaków.
Dr Łukasz Jasina: W tamtym czasie już też nie kładziono tak silnego nacisku na polityzowanie kina, jak to jeszcze miało miejsce za Władysława Gomułki. W latach 70. społeczeństwo by już tego nie kupiło. Przecież wszyscy wiedzieli, jak się w socjalizmie żyje. Zresztą, o ile jeszcze naród był podatny na jakieś treści antyniemieckie, to nigdy nie przejmował się propagandą socjalistyczną, nie mówiąc już o proradzieckiej.
PAP : Bardzo to wszystko łopatologiczne...
Dr Łukasz Jasina: Zgadza się, całkowicie brak tu misterności. A wynikało to z tego, że w latach 70. - po 30 latach życia w PRL - twórcy nauczyli się już, jak spłacać dług wdzięczności względem władzy. Dlatego Jerzy Passendorfer, reżyser serialu, wpisał w fabułę te socjalistyczne aluzje.
PAP : Czyli nie były one do końca zamierzone?
Dr Łukasz Jasina: Nie, absolutnie. Ten film – odmiennie od np. „Krzyżaków” Aleksandra Forda – nie miał już mocnego politycznego założenia. Również telewizja – producent serialu - którą kierował wtedy Maciej Szczepański, nie starała się na siłę zrobić z niego serialu politycznego. To była epoka Edwarda Gierka, było dużo pieniędzy na realizacje telewizyjne i zdecydowano się po prostu zrobić przygodowy serial, opowiadający historię legendarnej postaci. W tamtym czasie już też nie kładziono tak silnego nacisku na polityzowanie kina, jak to jeszcze miało miejsce za Władysława Gomułki.
PAP : Dlaczego?
Dr Łukasz Jasina: W latach 70. społeczeństwo by już tego nie kupiło. Przecież wszyscy wiedzieli, jak się w socjalizmie żyje. Zresztą, o ile jeszcze naród był podatny na jakieś treści antyniemieckie, to nigdy nie przejmował się propagandą socjalistyczną, nie mówiąc już o proradzieckiej.
Ale to nie był tylko problem postaw społecznych. Również władza się zmieniła. Pokolenie, które rządziło Polską za Gierka, to już nie byli ortodoksyjni komuniści z poprzednich lat. Dla nich głównym celem była władza. Tym ludziom kompletnie już na komunizmie nie zależało.
PAP : Czy można więc powiedzieć, że w popkulturze filmowej zaczyna się od lat 70. uwiąd treści socjalistycznych?
Dr Łukasz Jasina: Zdecydowanie tak. Władza też zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, że najlepsze powstające w Polsce kino, to jednak filmy krytyczne. Nie jest przypadkiem, że właśnie w latach 70. powstał nurt tzw. kina moralnego niepokoju, z którym Partia chciała walczyć, ale ostatecznie musiała się z nim pogodzić. Zrozumiała, że jest to kino dobre, w odróżnieniu od zideologizowanych wydmuszek.
W tym czasie realizowano już w Polsce mnóstwo popularnych filmów pozbawionych jakichkolwiek politycznych treści. Nie próbowano wprowadzać żadnej ideologii np. do serialu kryminalnego „Kobra”, czy teatru telewizji. No i za Gierka do Polski szerzej niż wcześniej wchodziła zachodnia popkultura.
Ale – trzeba to powiedzieć – nie wszyscy przyjmowali te zmiany do wiadomości. W latach 80., w okresie stanu wojennego, władza sponsorowała cały szereg socjalistycznych w treści filmów, które pokazywały „prawdziwą” wersję wydarzeń związanych z działalnością „Solidarności”. Ale to już była totalna klęska - nikt na te filmy nie chodził i nie chciał ich oglądać.
Rozmawiał Robert Jurszo (PAP)
jur/ rda/