Zatrzaskiwanie drzwi przed Polańskim przez nas, społeczność jego Alma Mater, wydaje mi się być aktem skrajnie niestosownym- napisał w oświadczeniu rektor Szkoły Filmowej w Łodzi Mariusz Grzegorzek. Sobotnie spotkanie z Romanem Polańskim nie zostanie odwołane pomimo petycji grupy studentów.
O odwołanie zaplanowanego na sobotę spotkania z Romanem Polańskim w Szkole Filmowej w Łodzi zaapelowała do władz uczelni grupa studentów, pracowników i absolwentów uczelni.
W najbliższy piątek i sobotę Polański weźmie udział w 24. Forum Kina Europejskiego Cinergia w Łodzi. Podczas gali zamknięcia festiwalu odbierze statuetkę Złotego Glana, przyznawaną "niepokornym twórcom filmowym idącym pod prąd modom i trendom". Reżyser zaprezentuje również swój najnowszy film "Oficer i szpieg", który przyniósł mu Wielką Nagrodę Jury i Nagrodę FIPRESCI na tegorocznym festiwalu w Wenecji. W sobotę Polański ma także odwiedzić Szkołę Filmową w Łodzi.
Jego wizycie w uczelni sprzeciwiła się grupa studentów, pracowników i absolwentów. W internetowej petycji, skierowanej do władz Szkoły Filmowej w Łodzi i rektora prof. dr hab. Mariusza Grzegorzka, domagali się odwołania spotkania. Jak argumentowali, Szkoła Filmowa "tak jak każda inna placówka edukacyjna powinna być miejscem, w którym potępia się przemocowe zachowania seksualne". "Pan Roman Polański jest oskarżany o przynajmniej pięć tego rodzaju zachowań. Najmłodsza z domniemanych ofiar miała dziesięć lat. Nie do nas należy osądzanie, czy te oskarżenia są prawdziwe, czy nie" – czytamy w apelu.
Do sprawy odniósł się w oświadczeniu opublikowanym na stronie uczelni prof. Mariusz Grzegorzek, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L.Schillera w Łodzi. "Próbuję zrozumieć wątpliwości związane z wizytą reżysera na Targowej, jednak nie do końca podzielam punkt widzenia wielu oburzonych. Roman Polański jest wielkim artystą sztuki filmowej, naszym najwybitniejszym absolwentem. Wielokrotnie dawał wyraz ogromnego szacunku wobec naszej uczelni" - napisał.
Przypomniał, że dorobek i podkreślane przez reżysera konsekwentnie i wielokrotnie znaczenie Szkoły Filmowej w Łodzi w ukształtowaniu jego artystycznej drogi stały się niejako kamieniem węgielnym pozycji tej uczelni na arenie międzynarodowej. "Mamy wobec niego ogromny dług wdzięczności" - podkreślił. Wspomniał, że szkoła nadała Romanowi Polańskiemu tytuł doktora honoris causa — najwyższy akademicki tytuł honorowy.
"Nie do nas należy wydawanie wyroków w sprawach tak niejednoznacznych i skomplikowanych jak zarzuty ciążące na Romanie Polańskim" - dodał. Napisał, że wyrażanie oburzenia i zatrzaskiwanie przed drzwi przed Romanem Polańskim przez społeczność jego Alma Mater wydaje mu się być aktem skrajnie niestosownym. Dodał, że woli zaprosić zainteresowaną część studentów i pracowników (...) na rozmowę ze wspaniałym, doświadczonym artystą i mądrym człowiekiem, chętnym do merytorycznej rozmowy. Przypomniał również o zamkniętej formule spotkania.
Dodał, że on sam nie czuje, że ma jakiekolwiek prawo do moralnej oceny życia Romana Polańskiego. "Na jakiej podstawie miałbym ją sobie wyrobić? Rozdygotanych doniesień medialnych, stanowiska amerykańskiego organu sprawiedliwości, własnych intuicji?" - dodał. Poinformował, że priorytetem dla niego są wzajemny szacunek i ograniczona wiara w racje kreowane przez media, w tym media społecznościowe. "Namawiam Was do tego samego, kto nie czuje się przekonany, może przecież nie przychodzić" - zakończył.
Roman Polański (ur. 1933 r.) jest absolwentem Szkoły Filmowej w Łodzi. W tej uczelni powstały jego pierwsze etiudy m.in. "Dwaj ludzie z szafą" i "Gdy spadają anioły". Z pomocą przyjaciół poznanych podczas łódzkich studiów zrealizował swój debiutancki "Nóż w wodzie" (1962), który przyniósł mu m.in. Nagrodę Krytyków na festiwalu w Wenecji i nominację do Oscara w kategorii najlepszy film zagraniczny.
Kolejny obraz - "Wstręt" (1965) - Polański nakręcił w Paryżu, a produkcja ta zaowocowała Srebrnym Niedźwiedziem Berlinale. Potem była "Matnia" (1965) i Złoty Niedźwiedź w Berlinie. Po "Nieustraszonych łowcach wampirów" (1967) o Polańskiego upomniało się Hollywood, gdzie już rok później zrealizował "Dziecko Rosemary" (1968). Był to największy, obok mającego aż 11 nominacji do Oscara "Chinatown" (1974), komercyjny hit w jego karierze.
W 1977 r. reżyser został zaocznie uznany przez sąd w Los Angeles za winnego uprawiania seksu z nieletnią Samanthą Gailey (obecnie Geimer). Polański przyznawał, że doszło do seksu z Gailey, ale odbyło się to za jej przyzwoleniem. Amerykańskie prawo seks z nieletnią uznaje za gwałt. Przed ogłoszeniem wyroku reżyser potajemnie opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków zawartej z nim ugody.
W 1981 roku na krótko wrócił do Polski, by wystawić w warszawskim Teatrze na Woli "Amadeusza" Petera Shaffera. W połowie lat 80. reżyser ostatecznie związał się z Francją, gdzie powstały także kolejne jego filmy "Piraci" (1986), "Frantic" (1988), "Gorzkie gody" (1992). W 1994 roku przeniósł na ekrany sztukę Ariela Dorfmana "Śmierć i dziewczyna", a pięć lat później - "Dziewiąte wrota" oparte na powieści Artura Pereza-Revertego. Jednym z najważniejszych dzieł w dorobku Polańskiego pozostaje "Pianista" (2002), który przyniósł mu Złotą Palmę na 55. MFF w Cannes, siedem Cezarów oraz Oscara za reżyserię.
W ostatnich latach Polański został oskarżony o gwałt m.in. przez niemiecką aktorkę Renate Langer. Według kobiety, do przestępstwa doszło w lutym 1972 r., gdy była jeszcze niepełnoletnia. Również francuska aktorka Valentine Monnier oskarżyła Polańskiego, że zmusił ją do seksu. Jak powiedziała gazecie "Le Parisien", miało to miejsce w 1975 r. w domu reżysera w Szwajcarii. (PAP)
autor: Olga Łozińska
oloz/ wj/