Dokonania oraz przesłanie wiary i miłości, które nam pozostawił św. o. Maksymilian Kolbe mają wymiar uniwersalny, poruszający ludzkie serca i umysły - napisał w liście skierowanym do uczestników warszawskiej premiery filmu o życiu o. Kolbe pt. "Dwie korony" prezydent Andrzej Duda.
W uroczystej premierze filmu Michała Kondrata, która odbyła się w poniedziałek wieczorem w stołecznym Multikinie Złote Tarasy, wzięli udział m.in. szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski, minister edukacji narodowej Anna Zalewska, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin.
"Jego dokonania oraz przesłanie wiary i miłości, które nam pozostawił, mają wymiar uniwersalny, poruszający ludzkie serca i umysły, a jednocześnie tak wiele mówią o naszej Ojczyźnie, o kraju, w którym ojciec Kolbe urodził się, wychowywał się, o ludziach i miejscach, które ukształtowały jego osobowość i religijne skupienie" - napisał prezydent w liście odczytanym przez Szczerskiego.
Jak zaznaczył prezydent, film jest nowym portretem postaci "wybitnej, wielowymiarowej, niezwykłej". "Człowieka wielkiej wiary i prawdziwego tytana pracy, mistyka, duszpasterza i misjonarza na dalekim Wschodzie, twórcy wydawnictwa prasowego i książkowego oraz pioniera nowoczesnych mediów elektronicznych, gorącego patrioty i wnikliwego komentatora przemian cywilizacyjnych XX wieku. A nade wszystko bohatera, który idąc w ślady nauczyciela z Nazaretu w pełni świadomie i dobrowolnie oddał swoje życie, aby uratować innego człowieka" - podkreślił Duda.
Reżyser filmu powiedział PAP, że zależało mu na tym, żeby ukazać nieznane dotąd fakty z życia o. Maksymiliana Kolbe, które ukazują "jego fenomen". "Przesłaniem tego filmu jest to, żebyśmy nie stawiali sobie granic, tylko dobrze rozeznawali rzeczy, do których naprawdę jesteśmy powołani, a wtedy, jeżeli będziemy je wykonywać to będziemy uzdatnieni przez Boga do rzeczy właśnie niemożliwych dla innych, rzeczy, które wydają się nieosiągalne" - podkreślił Kondrat.
Pytany o oskarżenia, że św. o. Maksymilian Kolbe był antysemitą, odpowiedział: "Ten antysemityzm, który został przez kogoś przyklejony ojcu Kolbe, nie jest kompletnie prawdziwy, ponieważ ojciec Maksymilian Kolbe przechował w klasztorze kilkaset rodzin żydowskich, którym zapewnił nawet przeżywanie świąt swoich żydowskich, dzieci żydowskie na te święta otrzymywały nawet prezenty od zakonników i to pokazuje wielkość ojca Kolbe".
"Rzeczywiście, przed wojną ta dyskusja wtedy publiczna była ostra, po wszystkich stronach, również po stronie żydowskiej, natomiast w obliczu wojny o. Maksymilian Kolbe był tym, który udzielił im pomocy, więc ocenianie go przez pryzmat tego, co dokonali SS-mani jest niesprawiedliwe" - zwrócił uwagę reżyser.
Odtwórca głównej roli Adam Woronowicz powiedział PAP, że możliwość wcielenia się w postać o. Maksymiliana była dla niego "dużym zaszczytem".
Jak mówił, "może po to jest ten film, żeby nigdy się coś takiego jak Auschwitz nie powtórzyło". "Ten film jest o postaci wyjątkowej, która przekracza granice, która pokazuje, że człowiek może na samym dnie być człowiekiem, chociaż stoi na przeciwko drugiego człowieka, który zgotował mu ten los, takie piekło, to jest paradoks" - powiedział przed premierą Woronowicz.
"Bardzo się cieszę, że mogłem wziąć w tym udział. (...) Żyjemy w czasach obrazu, współczesny człowiek jest bombardowany obrazem, więc to dobrze, że coś powstaje, bo wtedy przychodzi i pojawia się refleksja. Ten film będzie też po to, żeby odkryć tę postać i w paru miejscach myślę, że widzowie będą zaskoczeni tą osobą" - zaznaczył aktor.
"Dwie korony" to fabularyzowanym dokument przedstawiający całe życie Maksymiliana Kolbego - od dzieciństwa, przez m.in. działalność misyjną w Japonii, po śmierć w Auschwitz. Film ukazuje także nieznane dotąd powszechnie fakty z życia zakonnika m.in. to, że zaprojektował pojazd do przemieszczania się między planetami.
W filmie oprócz Woronowicza występują także m.in. Cezary Pazura, Maciej Musiał, Antoni Pawlicki, Artur Barciś, Dominika Figurska oraz Sławomir Orzechowski.
Zdjęcia dokumentalne zostały zrealizowane w Polsce, Japonii i we Włoszech.
Film wchodzi do kin 13 października.
Maksymilian Kolbe, właśc. Rajmund Kolbe, urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. Jego rodzice, Juliusz i Marianna, byli tkaczami. Szukając pracy, krótko przebywali w Łodzi, potem zamieszkali w Pabianicach, gdzie Rajmund spędził dzieciństwo. Kiedy Rajmund miał około 10 lat, objawiła mu się Najświętsza Maryja Panna, która trzymała w rękach dwie korony: białą (symbol czystości) i czerwoną (symbol męczeństwa).
Marianna Kolbe tak opisywała tamto wydarzenie: "Byłam niespokojna, czy czasem nie jest chory, więc pytałam się go: +Co się z tobą dzieje? Zaczęłam więc nalegać. Mamusi musisz wszystko opowiedzieć+. Drżący ze wzruszenia i ze łzami mówi mi: +Jak mama mi powiedziała, co to z ciebie będzie, to ja prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mnie będzie. I potem, gdy byłem w kościele, to znowu ją prosiłem. Wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Z miłością na mnie patrzała i spytała, czy chcę te korony? Biała znaczy, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i zniknęła+".
W 1910 r. Rajmund Kolbe wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.
We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem - 28 maja 1941 r. - do Auschwitz.
O. Maksymilian po deportacji otrzymał obozowy numer 16670. Jak opisywała historyk z Muzeum Auschwitz Teresa Wontor-Cichy, początkowo trafił on do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium. Potem o. Kolbe dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska. W Babicach losy zakonnika zetknęły go z Tadeuszem "Teddym" Pietrzykowskim, przedwojennym wicemistrzem Polski w boksie, również więźniem. Któregoś dnia dostrzegł on nadzorcę, który okrutnie znęcał się nad Kolbem. Pięściarz postanowił dać oprawcy nauczkę. Zaproponował esesmanom, że stanie z nim do walki na pięści. Niemcy zgodzili się, po chwili nadzorca leżał na ziemi powalony ciosem. Pobity Kolbe zaczął wtedy prosić "Teddy'ego", by nie bił mężczyzny.
W Auschwitz o. Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Więźniowie zaczęli otaczać go opieką. "Gdy poczuł się lepiej, wręcz wypchnięto go ze szpitala w obawie, by nie został w nim uśmiercony" - opisywała Wątor-Cichy. Później o. Kolbe trafiał do lżejszych prac, początkowo w pończoszarni, gdzie reperowano odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.
Gdy pod koniec lipca 1941 r. z obozu uciekł więzień, za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch zarządził apel, wybrał 10 więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek.
Opisując w 1946 r. tzw. wybiórkę, Gajowniczek opowiadał: "Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami 'Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam' udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć".
Franciszkanin dobrowolnie wybrał śmierć głodową w zamian za Gajowniczka. Po dwóch tygodniach męki o. Kolbe wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.
Kilka tygodni przed śmiercią o. Kolbe powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: "Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość".
Maksymilian Kolbe stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny światowej, który został wyniesiony na ołtarze.
Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
edytor: Paweł Tomczyk
ksi/ pat/