3 maja w 1951 r. stał się „normalnym” dniem pracy. Komunistyczne władze nie zamierzały świętować kolejnych rocznic uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Były one natomiast obchodzone przez opozycję, oczywiście (z wyjątkiem „solidarnościowego karnawału”) nielegalnie. Nie inaczej było też 35 lat temu, w 1982 r. Wówczas to doszło do szeregu burzliwych manifestacji, zakończonych w wielu przypadkach starciami z milicją. Tak było np. w Warszawie, gdzie doszło do kilkugodzinnej bitwy o Most Śląsko-Dąbrowski.
Utworzona w kwietniu 1982 r. Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” nie zdecydowała się na zorganizowanie niezależnych obchodów uchwalenia Konstytucji 3 Maja, podobnie jak władze niektórych regionów (np. Mazowsza czy Dolnego Śląska). Trudno powiedzieć czy zlekceważyły one ten dzień, czy też po prostu nie chciały rozpraszać energii społecznej przed planowanym na 13 maja „dniem protestu przeciwko przemocy i bezprawiu, dniem pamięci i hołdu dla tych, którzy w Grudniu ’81 oddali swoje życie za wolność”, czy też może uznały, że inne święto – 1 maja – jest ważniejsze. Nie powstrzymało to Polaków w wielu miastach i miasteczkach od wyrażenia swego sprzeciwu wobec komunistycznych władz.
Niewykluczone, że zachęciła ich do tego umiarkowana (zazwyczaj) reakcja władz na opozycyjne demonstracje w dniu 1 maja. Nie wiedzieli bowiem, że minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak, który przed kilkoma dniami zalecał swoim podwładnym, aby w celu godnego obchodzenia robotniczego święta reagowali spokojnie, nakazał przed kolejną rocznicą uchwalenia Konstytucji 3 Maja działać tym razem stanowczo i zdecydowanie, w tym rzucać w grupy demonstrantów ze śmigłowców granatami z gazem łzawiącym. Nic, zatem dziwnego, że na ulicach polskich miast doszło do gwałtownych walk, a gazy bojowe ścieliły się gęsto…
„Bogu ducha winne płyty chodnikowe latały w powietrzu, paliły się flagi, budowały się barykady, milicja dzielnie waliła, na razie w tarcze […] Miały miejsce potyczki na Moście Śląsko-Dąbrowskim, na stacji i w innych nie mniej ciekawych miejscach, jak na przykład koło Zamku, Sejmu i Domku Baby Jagi, czyli K[omitetu] C[entralnego] [PZPR]” – opisywała wydarzenia w stolicy w dniu 3 maja 1982 r. Dorota Suchorowska-Śliwińska w swych zapiskach z okresu stanu wojennego. Tego dnia niezależną manifestację w stolicy zorganizował (na Placu Zamkowym) Międzyzakładowy Robotniczy Komitet Solidarności. Według danych MSW, zapewne znacznie zaniżonych, miało w niej wziąć udział około 7 tys. osób. Przeciwko nim (w ramach operacji „Baszta”) rzucono potężne siły – około 6 tys. funkcjonariuszy Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej i Rezerwowych Oddziałów Milicji Obywatelskiej, a także 1300 kursantów ze szkół milicyjnych w Pile i Szczytnie. Byli oni wspierani przez Jednostki Nadwiślańskie MSW, Wojskową Służbę Wewnętrzną i żołnierzy warszawskiego Okręgu Wojskowego. Manifestantów zaatakowali zomowcy, którzy użyli gazów łzawiących, armatek wodnych, transporterów opancerzonych, a nawet śmigłowców. Walki uliczne objęły nie tylko Starówkę, ale praktycznie całe Śródmieście, a nawet przeniosły się na Pragę – w okolice Ronda Waszyngtona. Najcięższe toczyły się w rejonie Mostu Śląsko-Dąbrowskiego, który demonstranci zablokowali zatrzymywanymi autobusami MZK i budowanymi przez siebie barykadami z betonowych płyt. Ich efektem było zatrzymanie, według oficjalnych danych 271 osób, a wedle poufnych informacji MSW 289. Ponadto 20 manifestantów miało trafić do szpitala. Straty po stronie sił milicyjnych miały być również spore – 51 rannych funkcjonariuszy. Była również niestety jedna ofiara śmiertelna – 56-letni Mieczysław Radomski, który zasłabł podczas rozpędzania demonstracji i zmarł w drodze do szpitala. W reakcji na wydarzenia z 3 maja Prezydent Warszawy wprowadził ponownie godzinę milicyjną od 24.00 do 5.00, natomiast dla młodzieży do lat 18 – od 21.00 do 5.00…
Oczywiście Warszawa nie była jedynym miastem, gdzie doszło do gwałtownych starć z milicją. Nie inaczej działo się w szeregu miast – wszędzie tam, gdzie zwolennicy „Solidarności” wyszli na ulice. Według danych MSW najtłumniej w Krakowie (7 tys. osób), Gdańsku (5 tys.), Gdyni (4 tys.), Łodzi (3 tys.), Toruniu (2,5 tys.) i Radomiu (2 tys.). Demonstrowano również w Rzeszowie, Szczecinie, Katowicach, Lublinie i Elblągu. Niekiedy zresztą, jak np. w Szczecinie, manifestowano również dzień później. Wszędzie brutalnie interweniowała milicja. I tak np. w Gdańsku strzelano nawet pociskami z gazem łzawiącym do wiernych zgromadzonych w bazylice Mariackiej. „Gdy pochód był na ul. Grodzkiej, był bardzo silny atak ZOMO armatkami wodnymi. Wzięli nas w dwa ognie. Jechali przez sam środek ulicy i lali bardzo silnym strumieniem wody […] Dużo mówiło się później o tym, że w pobliżu placu Dominikańskiego jakiejś starszej kobiecie strumie wody wybił oko. Były też gazy” – wspominała 3 maja 1982 r. w Krakowie Małgorzata Słowik. Podobnie wyglądało „przywracanie spokoju” w innych miastach.
Praktycznie wszędzie również (według danych MSW, poza Gdynią) zatrzymywano uczestników demonstracji – najwięcej w Gdańsku (402 osoby), Szczecinie (249), Toruniu (194), Elblągu (174), Krakowie (63) i Łodzi (42). Jeśli uznać te dane za wiarygodne taki los spotkał mniej więcej co 40 osobę. Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć, że w Szczecinie była jedna ofiara śmiertelna. W nocy z 3 na 4 maja zmarł 43-letni Władysław Durda. Podczas starć na ulicach miasta nie wychodził z domu, ale jego mieszkanie było tak zagazowane, że zaczął się dusić. A milicja odmówiła jego żonie wezwania pogotowia…
Nie wszędzie organizowano nielegalne manifestacje. I tak np. w Białymstoku niewielka (według Służby Bezpieczeństwa 70-osobowa) grupa ograniczyła się do rozwinięcia flagi z napisem „NSZZ <<Solidarność>>” i zapalenia przy niej zniczy, a w Łapach pod jednym z krzyży stojących przy ulicy złożone wieniec z szarfami NSZZ „Solidarność”. Z kolei w Poznaniu kilkudziesięcioosobowe grupy składały kwiaty i paliły znicze pod Pomnikiem Ofiar Czerwca 1956. Natomiast w Nysie, po zakończeniu nabożeństwa majowego, przed katedrą zebrani (w ocenie MSW około 300 osób) rozwiesili szarfy z napisami „NSZZ <<Solidarność>>” i śpiewali pieśni religijne. W Kędzierzynie-Koźlu zaś niewielka, 25-osobowa, zorganizowana grupa „jedynie” złożyła kwiaty przed siedzibą oddziału związku w tym mieście.
Rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja świętowali również internowani, np. w Grodkowie, którzy – jak wynika za zapisów MSW – mieli „wznosić okrzyki i skandować wrogie hasła”, ich koledzy w Uhercach z kolei wywiesili flagę biało-czerwoną, podobnie kobiety internowane Gołdapi, które dodatkowo przepasały ją kirem.
Wydarzenia z początku maja 1982 r. okazały się, co najmniej w kilku przypadkach, brzemienne w skutki. Tym bardziej, że 3 maja manifestowano nie tylko niejednokrotnie bez wytycznych władz regionalnych podziemnej „Solidarności”, ale też niekiedy (np. w Gdańsku) nawet wbrew jej zaleceniom o uczestnictwo w mszach świętych, a następnie spokojne rozejście się do domów. Spowodowało to zresztą rozdźwięki, np. w Regionalnym Komitecie Strajkowym we Wrocławiu, gdzie zgodnie z wytycznymi RKS 3 maja nie manifestowano, doszło do wyłonienia się zdecydowanie bardziej radyklanej grupy Kornela Morawieckiego, która utworzyła później Solidarność Walczącą. W Warszawie wręcz przeciwnie sukces manifestacji z 1 i 3 maja (obok postępującej samoorganizacji podziemnej „Solidarności” na szczeblu zakładowym i międzyzakładowym) przyspieszył, wręcz wymusił stworzenie struktury regionalnej – Regionalnej Komisji Wykonawczej – w dniu 8 maja. Z kolei brutalna pacyfikacja manifestacji pierwszo- i trzeciomajowych w Toruniu spowodowała, że władze regionalne podziemnego związku w tym mieście zaniechały (wbrew zresztą zaleceniom TKK) organizowania manifestacji. Po prostu nie chciały narażać kolejnych osób na represje. A co warto przypomnieć tymi były nie tylko zatrzymania, ale też kierowanie uczestników nielegalnych demonstracji do obozów internowania, stawianie ich przed kolegiami ds. wykroczeń (gdzie do wyroku skazującego wiele osób wystarczał jeden i ten sam kamień oraz jeden funkcjonariusz MO lub ZOMO obecny w tym samym czasie w kilku miejscach), a nawet sądami i skazywani na kilkuletnie wyroki (np. Antoniego Dąbrowskiego, Andrzej Kurka i Kazimierza Kędzierskiego z Elbląga na 3,5 roku więzienia za „czynną napaść” na funkcjonariuszy, czyli rzucanie w nich kamieniami).
Jednak nawet surowość ludowych władz nie powstrzymała zwolenników „Solidarności” od organizowania kolejnych nielegalnych manifestacji, z których największe – i jak się później okazało niestety najkrwawsze – odbyły się w drugą rocznicę porozumień sierpniowych, 31 sierpnia 1982 r. Ale to już inna historia…
Grzegorz Majchrzak
Źródło: Muzeum Historii Polski