Z dobrym przyjęciem amerykańskiej krytyki spotyka się film Lecha Majewskiego "Młyn i krzyż", który od piątku wyświetlany jest w studyjnym kinie Landmark's E Street Cinema w Waszyngtonie, a wcześniej wszedł na ekrany w innych miastach USA.
W swym weekendowym wydaniu "Washington Post" ocenił go jako "bardzo dobry" i polecił amatorom ambitnego kina.
Według recenzentki dziennika Stephanie Merry, film polskiego reżysera to "portret cierpienia i zniewolenia, który zmusza widzów do zastanowienia się nad otaczającym ich światem".
"Film Majewskiego jest urzekającym dziełem, które zainteresuje miłośników sztuki, nie mówiąc o fanach sztuki filmowej" - pisze autorka.
"Młyn i krzyż" jest filmowym "ożywieniem" słynnego obrazu Pietera Breugla starszego "Droga Krzyżowa" z 1564 r., przedstawiającego męczeństwo Chrystusa w scenerii XVI-wiecznej Flandrii, okupowanej wtedy przez Koronę Hiszpańską.
"Młyn i krzyż" jest filmowym "ożywieniem" słynnego obrazu Pietera Breugla starszego "Droga Krzyżowa" z 1564 r., przedstawiającego męczeństwo Chrystusa w scenerii XVI-wiecznej Flandrii, okupowanej wtedy przez Koronę Hiszpańską.
Rolę Rzymian-katów Chrystusa pełni u Breugla hiszpańska milicja w czerwonych tunikach Inkwizycji. Obraz obfituje w symbole - m.in. drzewa życia i śmierci oraz górujący nad całością młyn "mielący chleb przeznaczenia", w którym młynarz - jak wyjaśnia w filmie sam Breugel - przedstawia Boga.
Film Majewskiego - produkcja polsko-szwedzka - zyskał przychylne recenzje także w innych amerykańskich mediach.
Znany z renesansowej wszechstronności reżyser był jednocześnie współproducentem, współscenarzystą, współautorem muzyki i efektów specjalnych filmu.
Wychodzący w San Francisco "The Examiner" nazwał go "wspaniałym obrazem stworzonym w duchu alegorycznych panoram Breugla".
"Film prezentuje bogaty zestaw tematów, idei i technik wizualnych. Powstało w rezultacie ambitne, niezwykłe dzieło, które łączy w sobie historię, fantazję i jest wstrząsającą odą na cześć sztuki. Ze swoją oryginalnością i aspiracjami tak rzadkimi we współczesnym kinie, jest filmem zasługującym na obejrzenie" - pisze recenzent dziennika Anita Katz.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ fit/