Rozsławiony przez Arkadego Fiedlera polski Dywizjon Myśliwski 303 może mieć swoją oddzielną półkę w każdej bibliotece: polskim lotnikom walczącym na Zachodzie (nie tylko w Wielkiej Brytanii) poświęcano wiele opracowań, również sami bohaterowie – ludzie barwni, wykształceni i nie pozbawieni literackich talentów pozostawili wspomnienia i notatki.
Książka mieszkającego w Wielkiej Brytanii Antoniego Aresa – anglisty, pedagoga i historyka jest świetnym syntetycznym kompendium przedstawiającym od indywidualnej strony losy polskich Asów lotnictwa, którym – „tak nielicznym - tak wielu zawdzięczało tak wiele”.
Wszystko zaczyna się przed wojną, głównie w szkole lotniczej w Dęblinie. Szkołą Orląt to „zasobnik” osobowości niepokornych, brawurowych i zdecydowanie wyróżniających się na tle stereotypowego myślenia o wojsku. Jej absolwentami byli najbarwniejsi polscy bohaterowie wojenni – bo za takich można uznać Jana Zumbacha („Johnny’ego”), Witolda Łokuciewskiego („Tolo”), Mirosława Fericia („Ox”). To ich i ich kolegów losy śledzimy w „303 wzlotach i upadkach” – najpierw wrzesień 1939, gdy używając P.11 teoretycznie jeszcze nie tak starych, ale nijak mających się do nowoczesnych niemieckich samolotów „robią co mogą”, brawurowo walcząc z messerschmittami (prędkość maksymalna tych ostatnich była wyższa o… 200 kilometrów na godzinę od samolotów polskich!). Potem pełne przygód i dramatycznych zwrotów drogi polskich lotników do Francji, gdzie w wielu przypadkach nie mogli się doprosić wcielenia do jakiejkolwiek jednostki i nie mogli wyjść ze zdziwienia „dziwną wojną”.
Po ewakuacji z Francji jest rok 1940, jesień i słynna Bitwa o Anglię. Polski Dywizjon zestrzelił łącznie 126 niemieckich maszyn. „Najskuteczniejszym Polakiem” był… Czech – Josef František, który stosując nieco kontrowersyjną taktykę odłączania się od kolegów, polował na niemieckich pilotów wracających bez amunicji do baz. Gdy zyskał sławę i czeski Dywizjon zachęcał go do włączenia się w swoje szeregi, František odparł, że jest już Polakiem, zyskując sympatię polskich (nie ustępujących mu w zwycięstwach) kolegów i rewanżując im się za taktykę, osłabiającą siłę bojowych szyków.
Skądinąd nie tylko „polski Czech” podawał się za Polaka: robili to także lotnicy angielscy: gdy Polacy stali się prawdziwymi idolami Brytyjczyków, gdy pisały o nich wszystkie gazety i mówiło BBC, podawanie się za żołnierza Dywizjonu 303 było najskuteczniejszym afrodyzjakiem, działającym na chcące wspierać wojenny trud Angielki.
Książka Antoniego Aresa niezwykle zręcznie podaje czytelnikowi dziesiątki anegdot, opisuje setki zdarzeń, opowieści o życiu w balansie na granicy śmierci, o adrenalinie, alkoholu, kobietach, o stresie i odwadze; to opowieści zabawne ale i smutne, z niewesołym finałem: po Bitwie o Anglię polscy bohaterowie i pamięć o nich jest na Wyspach „wyciszana”, by nie zaszkodzić relacjom Królestwa ze Stalinem. Bywa, że Polacy – niepokorni, dumni i waleczni, duszą się wręcz, jak wtedy, gdy bezskutecznie apelują do samego króla, by wysłał ich na pomoc Powstaniu Warszawskiemu. Na swoją telegraficzną depeszę nie otrzymują odpowiedzi. Później nie biorą udziału w paradzie zwycięstwa…
Po wojnie nieliczni wrócili do kraju, większość pozostała na Wyspach, lub wyemigrowała do USA i Kanady. Najsłynniejszy – Jan Zumbach został legendą: awanturnikiem na miarę Indiany Jonesa. Przemycał diamenty (to już w czasie wojny!), handlował zegarkami, kradł, by w końcu w Afryce stać się twórcą „sił powietrznych” Republiki Katangi.
„303 wzloty i upadki” mogą być punktem wyjścia dla młodych (i nie tylko) ludzi zainteresowanych historią polskich legendarnych lotników. Bibliografia i precyzyjne przypisy zachęcają, by po lekturze pasjonującej książki Antoniego Aresa sięgnąć przede wszystkim do niepowtarzalnych wspomnień jej bohaterów.
"303 wzloty i upadki. Awanturnicze losy bohaterów bitwy o Anglię", Wydawnictwo Czerwone i Czarne. Warszawa 2016.
PS
Źródło: MHP