„Wczoraj cały wieczór opowiadałem Jerzemu [Błeszyńskiemu] o mojej działalności okupacyjnej. Słuchał mnie z rozdziawioną gębą. Wszystko było dla niego kompletną nowością… Jerzy twierdzi, że powinienem coś napisać na ten temat. Ja się z nim nie zgadzam: inni powinni o tym pisać” – zapisał Jarosław Iwaszkiewicz w styczniu 1959 r. w dzienniku.
Jarosław Iwaszkiewicz (1894-1980) to poeta, prozaik, dramatopisarz, tłumacz i eseista. W PRL był wieloletnim prezesem Związku Literatów Polskich. Jest autor m.in. powieści „Sława i chwała”, „Czerwone tarcze”, „Kochankowie z Marony”, a także opowiadań „Panny z Wilka”, „Brzezina” oraz licznych wierszy, listów, wspomnień i biografii muzyków.
W swojej książce Beata Izdebska-Zybała przypomniała natomiast okupacyjną działalność Jarosława Iwaszkiewicza, a także jego żony – Anny. Pisarz zaangażował się w działalność konspiracyjną, działał w strukturach państwa podziemnego, a w Stawisku – domu i gospodarstwie rolnym, który jego żona otrzymała od ojca Stanisława Wilhelma Lilpopa – pomoc uzyskało wiele osób.
Oddzielną kartę dokonań Iwaszkiewiczów w czasie wojny stanowi pomoc udzielana żydowskim współobywatelom. „Pomagali ukrywać się – z narażeniem własnego życia i życia rodziny – żydowskim przyjaciołom i znajomym, a także Żydom z sąsiedztwa w Podkowie Leśnej , a także z pobliskiego Brwinowa i Milanówka” – wskazała autorka książki.
W międzywojniu Iwaszkiewicz miał rozległe przyjaźnie w środowisku inteligencji polskiej żydowskiego pochodzenia, a z w wieloma osobami był zżyty. Istnieją świadectwa mówiące o tym, że Iwaszkiewicz chciał ich chronić, zwłaszcza ludzi pióra, teatru i muzyki. Dlatego też wspólnie z żoną zaangażował się niesienie im pomocy.
Beata Izdebska-Zybała wskazała, że Iwaszkiewiczowie pomogli pisarce i feministce Irenie Krzywickiej, dyrektorowi Teatru Polskiego w Warszawie Arnoldowi Szyfmanowi, a także prawnikowi, publicyście i krytykowi teatralnemu „Wiadomości Literackich” Emilowi Breiterowi, śpiewakowi operowemu Tadeuszowi Plucer-Sarnie, pianiście Adolfowi Goldfederowi oraz Aleksandrowi Landauowi oraz malarzowi Romanowi Kramsztykowi.
Razem z żoną pomagał również osobom z sąsiedztwa, m.in. profesorowi Ludwikowi Wertensteinowi, światowej sławy fizykowi, który wraz z rodziną mieszkał w pobliżu Stawiska – w Turczynku. „Mieszkali tam potomkowie zamożnego rodu Toeplitzów, z którego wywodziła się żona Wertensteina, Matylda Meyer. Pomoc okazał także jego asystentce Anieli Neufeld (Nowickiej), jej rodzicom – państwu Muszkatom oraz jej córce Janinie” – czytamy w książce. Iwaszkiewiczowie pomagali także rodzinie brwinowskiego przedsiębiorcy Jankiela Karwassera, od którego kupowali węgiel. Przez część okupacji opiekowali się ponadto Andrzejem i Ireną Kramsztykami oraz ich córką Joanną. „Pomagali także ludziom, którzy byli dla nich raczej anonimowi. Maria Iwaszkiewicz wymieniała handlarzy Pinkusa czy Abramka (Abrama Lewkowicza z Podkowy Leśnej)” – podkreśliła autorka książki.
Iwaszkiewicz uważał Zagładę za atak na Polskę oraz polską kulturę. Beata Izdebska-Zybała uważa, że „dlatego tak silnie angażował się wraz z żoną Anną w pomoc Żydom”.
„Dzieje małego chłopca i jego rodziny podczas straszliwych lat okupacji faszystowskiej w Polsce zobrazowane są w tym dzienniku z całą prostotą dziecinnego stylu, tym większe też czynią wrażenie. To, co opisuje Dawidek, może się wydać dziś komuś niezrozumiałym koszmarem – jest jednak obrazem rzeczywistości, przez którą musiały przejść miliony ludności polskiej i żydowskiej w tamtych ciężkich latach. Musimy pamięć o tamtej epoce przechowywać pieczołowicie. Takie utwory, które dyktowała sama rzeczywistość, mają wartość dokumentu i ostrzeżenia. Każdy, kto przeczyta proste słowa i proste zdania małego cierpiącego, a jakże sympatycznego chłopca – powie sobie na pewno +nigdy więcej!+. Nigdy więcej czasy pogardy, epoka pieców nie mogą się powtórzyć” – napisał Jarosława Iwaszkiewicza we wstępie do książki „Pamiętnik Dawida Rubinowicza”
Zdaniem Beaty Izdebskiej-Zybały, przy pomocy Żydom „istotny był również czynnik ich [Jarosława i Anny – PAP] humanizmu, empatii z cierpiącymi”. „Pomoc traktowali jako swoiste doświadczenie człowieczeństwa, jego wartości i doniosłości” – zaznaczyła autorka. Oceniła także, że Iwaszkiewiczowa traktowali pomaganie Żydom jako zachowanie naturalne. „Nie traktowali tego w sposób szczególny. Nie pozostawili dokładnych opisów zdarzeń” – dodała.
Jarosław Iwaszkiewicz chciał później ożywiać w swoich dziełach literackich przyjaciół, którzy odeszli. „Tworzył, aby zamordowanym dać życie na kartkach swoich książek. Pragnął, aby – jak pisał w jednym z powojennych wierszy – mogli +jeszcze pożyć trochę+, +mówiąc jego językiem, pisząc jego długopisem, całując jego wargą+” – czytamy.
Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie zostali pośmiertnie – w 1991 r. - uhonorowani przez izraelski Instytut Yad Vashem medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Sami za życia nie zabiegali o to wyróżnienie. Jak zaznaczyła autorka książki, „to córka Maria Iwaszkiewicz-Wojdowska (1924–2019) (…) przygotowała wymaganą dokumentację”. „Uważała, że skoro w Stawisku powstało muzeum ich imienia, to należy upamiętnić w tym miejscu również ich działalność związaną z pomocą Żydom. Medal i dyplom znajdują się w Stawisku na biurku w gabinecie pisarza” – można przeczytać w książce. Do wymaganej dokumentacji Iwaszkiewicz-Wojdowska dołączyła świadectwo ocalenia Joanny Kramsztyk-Prochaski sporządzone 6 stycznia 1987 r.
Książka „Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie. Sprawiedliwi wśród Narodów Świata” ukazała się nakładem Wydawnictwa Akademickiego SEDNO.
Anna Kruszyńska (PAP)