O japońskim konsulu w Kownie, który w czasie wojny pomagał ratować tysiące Żydów, jedynym Sprawiedliwym wśród Narodów Świata z Kraju Kwitnącej Wiśni, pisze naukowiec - lekarz, pasjonat historii, który przygotował cykl wydawnictw poświęconych pamięci żydowskich rodzin przedwojennego Krakowa.
Losy uratowanych dzięki odwadze Sugihary, który wystawiał wizy polskim i litewskim Żydom, współpracując z honorowym konsulem Holandii Janem Zwartendijkem i Tadeuszem Romerem, polskim ambasadorem w Japonii – są pasjonujące. Warto przypominać, że na podstawie wystawionych przez Sugiharę dokumentów na Daleki Wschód przybyły tysiące żydowskich uchodźców z terenów okupowanych. Nie zdawali sobie nawet sprawy, że japoński konsul wydaje im te wizy wbrew stanowisku własnego rządu.
Sam Sugihara, który z pomocą żony systematycznie przez wiele godzin dziennie ręcznie owe wizy wypisywał, długo nie był pewien, czy dokumenty te będą respektowane przez urzędników japońskich – czytamy. Dlatego na wszelki wypadek sugerował uciekinierom na pożegnanie, by mówili do japońskich przedstawicieli: „Banzai Nippon” („Niech żyje Japonia!”).
W Cesarstwie z kolei w razie konieczności ambasador RP Tadeusz Romer interweniował u władz tego kraju w sprawie przedłużania ważności wiz uciekinierów – bez tego uchodźcy zostaliby deportowani do okupowanej przez Niemców Polski. Romer zabiegał także o wydawanie Żydom wiz krajów nieobjętych wojną i wydawał im nowe paszporty.
Sugihara pomagał wysyłać Żydów do Japonii, bo tam w zasadzie nie groziły im represje, choć japoński rząd był sojusznikiem Berlina. Dziś szacuje się, iż operacja - Sugihara wypisał takich wiz ponad dwa tysiące - mogła przyczynić się do ocalenia nawet ok. 6 tys. osób. Wystawiano bowiem także wizy rodzinne, dotyczące kilku osób. Fałszywe wizy przygotowywał z kolei polski wywiad.
Co istotne, Sugihara nie brał pieniędzy za wizy. We wrześniu 1940 r. konsulat na Litwie został jednak zamknięty. Jego szefowi nigdy nie postawiono natomiast zarzutów fałszowania dokumentów. Prawdopodobnie przełożeni konsula nie zdawali sobie sprawy z rozmiarów tej wyjątkowej operacji.
Chiune Sugihara pochodził z rodziny samurajskiej i honor odgrywał dla niego ważną rolę – podkreśla autor publikacji. Ojciec przyszłego dyplomaty chciał, aby Chiune został lekarzem. Syn miał jednak inne plany. Postanowił studiować filologię angielską. Wkrótce rozpoczął również karierę w dyplomacji i wojsku.
Pomogły w tym zdolności językowe, bo Chiune nauczył się też rosyjskiego, zresztą poślubił Rosjankę, która uciekła ze swego kraju. Przeszedł dla niej nawet na prawosławie.
O tym, jak przyzwoicie postępował, świadczy natomiast fakt, że Sugihara zrezygnował ze stanowiska dyplomatycznego w Mandżurii w proteście przeciwko japońskiej dyskryminacji Chińczyków.
Jednak skoro mimo to myślał o dalszej karierze dyplomatycznej, musiał znaleźć sobie japońską żonę. Rozwiódł się z Klaudią, którą kochał, w 1935 r., i ożenił z Yukiko.
Dzięki własnym talentom i małżeństwu z Japonką Chiune rozpoczął służbę dyplomatyczną w Europie. Pracował w Moskwie i Helsinkach, a w 1939 r. został wicekonsulem w litewskim Kownie. Jego zadaniem była m.in. obserwacja niemieckich i sowieckich wojsk.
Szybko nawiązał kontakt z polskim wywiadem, któremu pomógł zresztą w wywiezieniu złota Banku Polskiego po zajęciu Wilna przez Sowietów. Współpraca układała się bardzo dobrze, bo oba kraje miały wspólnego wroga – Związek Sowiecki.
To pomogło również w operacji wydawania wiz, gdy po agresji Niemiec na II Rzeczpospolitą część polskich Żydów schroniła się na Litwie. Stamtąd zamierzali wyjechać w bezpieczniejsze miejsce, zwłaszcza po sowieckiej aneksji Litwy w 1940 r.
Niestety pomocy udzielały im tylko holenderskie i japońskie konsulaty w Kownie. Holenderski konsul Jan Zwartendijk wystawiał im wizy do Curaçao i Surinamu.
Konsul Sugihara z kolei próbował wydawać dokumenty oficjalnie. Zapytał więc o zgodę japońskie MSZ. Trzy razy mu jednak odmówiono. Ale Sugihara nie zrezygnował. Wiedział, że ludziom, którzy o te wizy zabiegają, bez jego pomocy grozi śmierć.
Chiune Sugihara po wyjeździe z Litwy pełnił służbę dyplomatyczną w innych krajach europejskich. Po wojnie wrócił do Japonii. Wyrzucono go z MSZ, nieoficjalnie – właśnie z powodu niesubordynacji na Litwie. Pracował przez lata w firmach handlowych - długo był ich przedstawicielem w Moskwie.
O tym, ilu ludzi udało mu się uratować, nigdy nie opowiadał. Jednak dzięki tym, których ocalił, został uhonorowany tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata w 1985 r. Rok później zmarł, ale zdążył powiedzieć bliskim, jak bardzo cieszył się z tego wyróżnienia.
Przygotowując publikację, autor korzystał z relacji ocalałych i ich krewnych. Ich wspomnienia, zdjęcia rodzinne, dokumenty, a także fotografie Sugihary i jego bliskich to dodatkowe walory książki.
Ewa Łosińska
Źródło: MHP